Posłańcem zmian był, jak się wydawało, książę na białym rumaku... który okazał się kradnącym konie, Białym Królikiem. Wiecie jak to jest z białymi królikami... Ciągle gdzieś pędzą, pojawiają się nie wiadomo skąd i równie szybko znikają.Robią nieporządek w chaosie. Tak też i ten Królik namieszał w życiu Królewny, która znów nie wiedziała, co zrobić ze swoją przyszłością. Jedynym znanym jej sposobem na radzenie sobie z problemami było marudzenie. Czyli coś, czego Biały Królik nie znosił. Co pięć minut wpadał na inny pomysł, a ten króliczy entuzjazm zaczął udzielać się Królewnie.
I wtedy Biały Królik zniknął na parę tygodni. Królewna Jęczybuła poczuła się opuszczona. Jakby ktoś zakończył rozmowę w połowie zdania. Na szczęście, białe króliki mają dużo pozytywnej energii, więc mimo odległości, docierała ona do naszej Królewny. Ta, dumna z siebie, podjęła parę istotnych decyzji. O tym i o wielu innych rzeczach opowiadała Białemu Królikowi w listach, które wysłała dopiero na koniec jego podróży. Tak, aby mógł je przeczytać wszystkie jednocześnie, zaraz po powrocie.
I tak, od czasu listów, Królewna Jęczybuła i Biały Królik, powoli zaprzyjaźniali się. Między kolejnymi mailami, smsami i nieudanymi próbami spotkania się, Królewna coraz bardziej dostrzegała księcia w Króliku. Jakby ktoś rzucił na niego zły czar, jak w opowieści o księżniczce zamienionej w ropuchę. Biały Królik, nie do końca świadomy konsekwencji, puchatymi łapkami ogrzewał zmarznięte serce Królewny. Trochę białej sierści otwierało wiele drzwi w skomplikowanym labiryncie uczuć Królewny. Trochę cennego, króliczego czasu sprawiało, że nasza Jęczybuła częściej się uśmiechała i zapragnęła być lepszym człowiekiem.
Tak sobie żyli, Biały Królik i Królewna Jęczybuła, która zaczytywała się w kolejnych króliczych opowieściach. Często powtarzała, że zazdrości Królikowi rodziny. A historie o jego przyjaciołach, czytała z wypiekami na twarzy, bo nigdy nie miała tak cudownych ludzi w swoim życiu. Królik, zawsze z uśmiechem powtarzał kiedyś ich poznasz. A Królewnę Jęczybułę skręcało w żołądku na samą myśl, bowiem nie przepadała (delikatnie mówiąc) za poznawaniem nowych ludzi. Zwłaszcza takich, którzy byli ważny dla ludzi, którzy byli ważni dla niej... No, rozumiecie. Jednocześnie miała malutką nadzieję, że ten dzień kiedyś nastąpi, gdy, już być może, zostanie przedstawiona jako Pani Królikowa. W jakiejś innej baśni pewnie by tak było. Ale nie w naszej. Nie każdy może odczarować takiego królika z powrotem w księcia. I nie każdy biały królik jest zaczarowanym księciem... Tak więc, pewnego dnia, Biały Królik przestał ogrzewać serce Królewny swoimi puchatymi łapkami. Za to żuł je przez jakiś czas, po czym wypluł. Królewna Jęczybuła smutno zebrała to, co zostało i postanowiła wybaczyć Królikowi, który ostrzegał, że króliki czasem tak mają. Zwłaszcza, gdy ich serca również są w nie najlepszym stanie. Mimo wszystko, Biały Królik, znów próbował ostrożnie ogrzewać serce Królewny.
W baśniach, czasami umierają dobre osoby - kochająca matka, która osieraca swoje dziecko. Pojawiają się wtedy złe macochy, te sprawy. Wszyscy to znamy. Cóż, Autor naszej baśni (który być może jest okrutnym dziesięciolatkiem), nie mógł oprzeć się uśmierceniu osoby, która stała się najważniejsza dla głównej bohaterki.
Dlatego, pewnej jesiennej nocy, gdy zegar odmierzył trochę ponad dziesięć tysięcy przeżytych dni, serce Białego Królika przestało bić. Wszyscy, którzy go znali, wpadli w rozpacz. Serce Królewny, zleciało z tych brzydkich schodów w jej bloku. Przez jakiś czas dziobały je kury. A Królewnie wydawało się, że na całym świecie zapadł mrok. Jakby do tej pory to biała sierść Królika, oświetlała wszystkie drogi. Czuła, że wszystko się skończyło.
A wtedy przyszedł Ostatni List od Białego Królika i Królewna Jęczybuła, postanowiła, że już nigdy nie będzie marudzić. Oznaczało to utratę swojego imienia i wyruszenie w ciężką podróż, by znaleźć nowe, ale była gotowa to zrobić. Zwłaszcza, że Ten Ostatni List, dotarł do niej dzięki Czarownicy, z którą przyjaźnił się Biały Królik. Czarownica wzięła pod opiekę wszystkie zagubione stworzenia, które nie mogły poradzić sobie ze stratą Białego Królika. Zaprosiła niektórych do swojego lasu, dała schronienie. I to pomagało także jej. Czarownica z Królewną, szybko znalazły wspólny język. I teraz to z nią, Królewna, wymieniała maile i smsy, to z nią planowała spotkania. Gdy już, po raz pierwszy, spojrzały sobie w oczy, w pewien styczniowy dzień, obie wiedziały, że to coś wyjątkowego. Ale nawet wtedy, Królewna nie powiedziała jej o utracie swojego imienia. Nie musiała. Czarownice wiedzą takie rzeczy, więc i ta wiedziała i bez słowa zaczęła pomagać Królewnie w poszukiwaniach. Razem szuka się łatwiej, nawet milcząc. Serce Królewny na nowo poczuło ciepło. Ciepło samej Czarownicy, która ogrzewała nie tylko serce, ale i zimne dłonie Królewny. Obie ubolewały nad tym, w jakich okolicznościach się poznały. Jedno drzewo musiało upaść, by inne mogły się zobaczyć. Jedna pojawiła się w życiu drugiej, bo umarł Biały Królik. Tyle cierpienia, by mogły na siebie trafić.
Królewna odwiedzała Czarownicę i poznawała kolejnych ludzi, naznaczonych białą sierścią Królika. Pomysł by się tam przenieść, stał się celem Królewny. Wiedziała, że wtedy łatwiej będzie znaleźć swoje imię. I Czarownica będzie bliżej. Żyć będzie można bardziej. Doświadczać. Z uśmiechem myślała o tym, że Biały Królik nie rozpoznałby jej w takim podejściu. Wielkim planem Czarownicy było przejęcie kamienicy, w której mieszkała wraz ze swoim Mężem. Mieszkał też tam inny króliczy przyjaciel, który dowiedział się, że jedno mieszkanie będzie niedługo wolne. Podekscytowana Czarownica zadzwoniła do Królewny, by przekazać jej dobre wiadomości. "Ma u mnie browara!" zaśmiała się Królewna i zaczęła rozmyślać nad tym niesamowitym przypadkiem. To samo piętro! Nie wierzyła w przypadki... Nic nie dzieje się bez przyczyny. Gdyby on się nie dowiedział... Gdyby Królewna ich nie odwiedziła... Gdyby nie poznała Czarownicy... Jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Gdyby nie poznała Białego Królika... Gdyby on nie napisał tego jednego komentarza... Gdyby przypadkiem nie trafił na jej bloga... Tyle zawdzięcza jednej osobie, która niespodziewanie pojawiła się w jej życiu. Biały Królik rozrzucił swą sierść i wskoczył do króliczej nory, by móc pojawić się w innej baśni. Może i Wy kiedyś na niego natraficie. A przed Królewną, jeszcze wiele wspaniałych chwil.