środa, 6 kwietnia 2016

Pożegnania, fakty + ogłoszenie

Piłeś? Nie pisz.
Ciut za dużo alkoholu. Taka nieszkodliwa ilość, ale po weekendowym kacu okazała się dużo bardziej odczuwalna. Piłeś? Nie pisz. Ano. Ale, kto by tam słuchał internetowych haseł. Napisałam. Czułam, że kiedyś się złamię, ale nie sądziłam, że to nastąpi po takim czasie. Chociaż, czy minęło go aż tak dużo? Napisałam. Żeby wiedzieć, bo zapewnienia innych nie wystarczą. A gówno tam, przecież sądziłam, że nie odpisze. Napisałam, żeby on wiedział, że myślę. Taka prawda.

Przypadek? Nie sądzę.
Odkrywanie nowej muzyki to zawsze przyjemność. Jedna piosenka, która mnie zaintrygowała, choć na początku podchodziłam do niej dość sceptycznie. Przesłuchana raz, drugi, za każdym razem bardziej wsłuchując się w tekst. Tak się trochę kojarzyła. Stwierdziłam, że nie, nie, teraz jestem trzeźwa, nie wyślę jej, ale jebne se na fejsa, a co. I w tym momencie dostaje maila, za chwilę drugiego, a po sekundzie wiadomość na hangouts. Co jest...? Nie wiem co czytać najpierw, na szczęście wszędzie krótkie wiadomości. Odpisał, no kurwa nie wierzę. Kolejny mail. No tak, też się spił. Ale dobra, nie wiem co robić, tu czytam, otwieram linki do piosenek, mam minizawał, łzy w oczach i łapie mnie głupawka, gorąco i zimno, co tu się odkurwia. Szybka decyzja, link za link. Piosenka nie ląduje na facebooku, jeszcze nie teraz, tylko leci prosto do niego. Zaczynamy rozmawiać.

2,5h później...
Tyle trzeba było, żeby dość do konsensusu w tych pijacko-łzawych wiadomościach, gdzie gubiły się literki lub zmieniały miejsce. I temat zbaczał na inne tory, tak odległe nieraz, choć kręcące się wokół jednego najważniejszego, który nie był oficjalnym tematem rozmowy. Żal, który można było w końcu wylać. Przecież też dlatego napisałam. Potrzebowałam tej rozmowy, żeby ruszyć dalej. Żeby się pożegnać, zamknąć ten rozdział, który ciągle był jakby niedokończony. Zrozumiał. Jest mądry i nie pisze. Ale nieraz jest głupi i pisze. A gdy jest pijany pisze za dużo. Cały czas myślałam, że o wiele za dużo, ale może właśnie tyle ile trzeba żeby zrozumieć. I może nie on powinien mówić niektóre rzeczy, tak jak parę miesięcy temu właśnie powinien mówić inne. Dosłownie bolało mnie serce. Jednak nieraz dobrze jest wiedzieć. Nieraz dobrze jest powiedzieć. Zaplątani w tej dziwnej historii, oboje spojrzeliśmy na pewne rzeczy z innej perspektywy. Może to nie ma znaczenia. A może ma wielkie. Dostałam więcej niż 5 minut rozmowy. Wyjaśnienia i pożegnanie. Słowa, w których nie było jadu. Raczej prośba o ten jad z mojej strony. I ostatnia piosenka, której już nigdy więcej nie włączę.

Poranek
Obolała głowa, opuchnięte oczy i ciągle jeszcze nie wiem co o tym myśleć. Jestem wdzięczna za tą rozmowę, ale nie wiem czy za fakty, które zostały mi przekazane. Nie to wszystko, co tak cholernie rozrywało serce. Nie to, co sprawiło że przez chwilę znów myślałam, żeby stąd wyjechać. Ale może wystarczy, że on to zrobił. Nie wiem co odpowiadać, bo dalej nie wiem co myśleć. Zasypiam znów na chwilę i kręcę się, nie mogę wstać z łóżka. Kawa i papieros na balkonie. Nie mogę znieść samotności. Idę, bo wiem, że nie będzie za dużo rozmów, bo nie będziemy same. Nikt nie będzie chciał wyjaśniać tych wszystkich zawiłości. Za dużo zakrętów, za dużo wypadków i złamanych serc. Wyglądasz jak nieszczęście, co ci jest? Tak też się czuję. Ale nie jestem w stanie nic odpowiedzieć. Tu się nie da odpowiedzieć jak ktoś nie jest wtajemniczony. Milczę, nawet nie dlatego, że chcę, ale dlatego, że nie umiem mówić. Milczę, bo fakty mnie przygniotły.

***

OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
Z racji tego, że ten blog jest dostępny dla garstki osób, powstał nowy: opowieści spod trąby - ten jest dostępny dla wszystkich. Jak widzicie, zupełnie nowe konto, tak aby niepowołane osoby, przez które ten blog jest prywatny, nie kojarzyły go ze mną. Więc i Was proszę, abyście wiedzę tę zostawili (zostawiły?) dla siebie. Tutaj pewnie nadal będę pisać, bo nie umiem opuścić tego miejsca. Nowy blog jest produktem testowym póki co. Nie wiem czy długo tam zabawię.