czwartek, 9 czerwca 2016

Zanurzam się powoli

Mróz, deszcz, przeszywający chłód. Upał nie do wytrzymania. Skrajności. Zero równowagi. Przychodzi wiosna i z deszczem i z upałem. Oddech to przyśpiesza to zwalnia. Wszystko ma swoje miejsce, mimo, że nie jest idealnie. Co z tego, że praca mogłaby być lepsza. Ważne, że jest jakakolwiek. Co z tego, że wyjazdy, w których nie uczestniczę; śluby nie ze mną. 
Na początku maja stwierdziłam, że właściwie nie mam żadnych poważnych problemów. Wszystko się jakoś unormowało i w jakiś sposób jestem szczęśliwa. Niczego nie potrzebuję. Nie chce się w nic angażować emocjonalnie. Jak będzie to będzie, jak nie to też dobrze. Mogę być szczęśliwa sama ze sobą.

***
audycja radiowa

-A Łukasz to...?
-Aaaa Łukasz to... mój chłopak.

***
Nigdy nie potrafiłam do końca uwierzyć w to gadanie, że jak przestajemy szukać miłości/szczęścia to samo do nas przyjdzie. I mimo, że tak się właśnie stało, nadal nie potrafię w to uwierzyć. Przestałam szukać, czekać. Jeszcze wcześniej przestałam wierzyć, że to możliwe, że kogoś poznam. I cóż, proszę państwa. Jak w audycji radiowej... Łukasz to mój chłopak.

Przerwa na śmiech.

Ale serio. Znalazł się facet, imieniem Łukasz, który... stał się moim chłopakiem (xD). Bo to po prostu się stało. Jestem sama. Jebs. Mam faceta. Przy czym to "jebs" to nie była strzała amora, tylko fakt, jesteśmy razem i chuj. Tak zupełnie naturalnie z jego strony. No właśnie. Z jego. Bo dla mnie to takie oczywiste nie było. No bo jak to tak już od razu i co teraz co teraz. Ja się nie zakochałam, ja nie wiem czy chce, a co jak będzie chujowo, po co się rozczarowywać, znowu kogoś zawiodę, o jeny jeny. Ale ten dalej gadał jakbyśmy już byli razem. Więc chuj, jak jesteśmy to jesteśmy. Niech tak będzie, zobaczymy. Przynajmniej nie muszę się zastanawiać czy to już, czy coś xD 

***
Nie było miłosnego jebs. Przynajmniej z mojej strony. Ale czuję, że powoli się zakochuję. To jak po tych wszystkich mrozach i upałach, wchodzenie do ciepłej wody jeziora. Powoli. Krok za krokiem, coraz głębiej w ciepłe i spokojne ramiona tafli jeziora. Orzeźwiające. To nie jest jak zetknięcie zimnego morza z rozgrzaną skórą. To jest spokojne, ciepłe i miłe. Zanurzam się powoli w słowach, które nie zawierają wielkich wyznań, ba, które nie zawierają ich wcale. I tak jest dobrze.

Przez cały czas czuję się jak w ciepły niedzielny poranek, stojąc na balkonie z papierosem, czując jego bijące serce. Uśmiechałam się pod nosem i pomyślałam, że jest idealnie.

-Zajebiście.
-Co zajebiście?
-A nie jest tak?
-Myślałam, że to sarkazm...
-To już lepiej nie myśl.