wtorek, 13 grudnia 2016

Baśń o prawdziwym imieniu Królewny

Jak wiemy z poprzednich baśni, nasza Królewna straciła swoje imię i przeprowadziła się bliżej Czarownicy, aby móc je odnaleźć. Niestety, nie mogła się na tym skupić. Rozmyślała ciągle to o Białym Króliku, to znów o Czarnym Wilku, który opuścił to miasto, a nawet kraj. Czasami zlewali się w jedno i nie potrafiła powiedzieć, o którym właśnie myśli. Obaj ją opuścili, a fakt, że Czarny Wilk jest w innym kraju, żywy i szczęśliwy, na początku wcale nie pomagał.
Pewnego dnia, Królewna znalazła swój Pierwszy Siwy Włos, co wywołało u niej lawinę rozpaczy. Nie pomagały w tym zbliżające się 25. urodziny Królewny. I znów, skupiała się na wszystkim, tylko nie na szukaniu imienia. Przynajmniej tak jej się wydawało, bo przecież ten proces ciągle trwał. Między wszystkimi wydarzeniami, Królewna nie raz pojawiała się w lesie, pośrodku, którego stało lustro.  A w lustrze widziała swoje odbicie. Odbicie to było złe, zachowywało się inaczej niż Królewna, jakby było złą siostrą bliźniaczką.  Odbicie wytykało Królewnie wszystkie złe rzeczy, które kiedykolwiek zrobiła czy powiedziała. Po wizytach w lesie, Królewna czuła się jeszcze gorzej, dlatego nie potrafiła docenić tych chwil. Pojawiła się realna myśl, że Królewna będzie musiała wrócić skąd przyszła, a tego by nie zniosła. Snuła rozpaczliwe plany ratowania się, które prowadziły do nowego mieszkania Czarnego Wilka. Królewna dobrze wiedziała, że może tam spotkać Sycylijską Piękność, ale była naprawdę zdesperowana.

Wszystko zmieniło się w dniu urodzin Królewny. To był czas, w którym nasza bohaterka narodziła się na nowo. Jak się pewnie domyślacie, stało się to w lesie. Gdy doszła do miejsca, w którym stało lustro, zobaczyła, że nie ma już w nim Odbicia. W pierwszej chwili odetchnęła z ulgą, myślała bowiem, że się uwolniła od tych wszystkich złych słów, które mówiło Odbicie. Ale gdy podeszła bliżej, zobaczyła, że lustro nie pokazuje nic. Trochę się przestraszyła, ale przypomniała sobie, że jest to magiczne lustro. Nie odbija tego, co sami widzimy, tylko to, co jest po drugiej stronie, nieosiągalne dla nas. Królewna zobaczyła w nim sowę. Przerażającą, silną sowę, która miała więcej mroku niż złe Odbicie Królewny. Ale jednocześnie była piękna i mądra. Serce Królewny zabiło szybciej, bo wiedziała, że właśnie to jest jej prawdziwe imię. Widzicie, z imionami jest tak, że są wyryte w naszych sercach i duszach. W głębi siebie, znamy swoje prawdziwe imiona i jak już je spotkamy na drodze, nie mamy żadnych wątpliwości, że to właśnie one.

"Kiedy już się przemienię w sowę, jak wypowiem zaklęcie, które przywróci mi moja właściwą postać? Od bycia sową nie ma odwrotu. Raz staniesz się nią, będziesz na zawsze."

Mimo wszystko Królewna wahała się czy powinna przyjąć swoje prawdziwe imię. Wiedziała, że to oznacza zaakceptowanie wszystkich złych rzeczy, które zrobiła. Dlatego Odbicie o nich przypominało. Musi zaakceptować to, że jest stworzeniem nocnym i ma swoją mroczną stronę.


Królewna długo rozważała wszystkie za i przeciw, chociaż doskonale wiedziała, że odpowiedź może być jedna. Jednak my wiemy jak działają magiczne miejsca... Dlatego, gdy Królewna obudziła się w dzień swoich 25. urodzin, możemy powiedzieć, że narodziła się na nowo, jako Sowa. I choć sama jeszcze o tym nie wiedziała, poczuła jakąś różnice. Przestała się nad sobą użalać, w końcu już dawno nie była Jęczybułą i zawalczyła o swoje. Żyła szczęśliwie i nawet zwierzyła się Czarownicy, że nie ma już żadnych problemów. Zrezygnowała z wymagań królewny, przestała uporczywie szukać miłości i tupać nóżką, gdy ktoś nie odwzajemniał jej uczuć. Dobrze jej się żyło samej. Ale jak wiemy, gdy się przestaje szukać miłości, to ona znajduje nas...