niedziela, 31 marca 2019

Co, jako pierwsze mówię o tobie

Zaczynam od tego, że poznałam cię przed nim, że byłeś wcześniej, pierwszy, ważniejszy, że nadal jesteś. Mówię, że wyjechałeś, a ja kochałam. Że myślałam i nadal myślę. Przytakuję, że tak, owszem, tak to się nieraz komplikuje. Ale nie gdybam już przy tym, jak kiedyś, że tak mogło a nie było, złoszcząc się przy tym. Tak, złoszcząc, nie masz na to monopolu przecież. Odpowiadam na pytania, że czemu tam, daleko, jak to, skąd się wziąłeś. Odpowiadam, że od niej, przez nią, dzięki niej, nie wiem w sumie która odpowiedź jest prawidłowa. I o rany, to już tyle lat, a jakby wczoraj. Że tak, owszem, ja swoje, ty swoje, ja jego, ty żonę. O matko, żonę, tak żonę i rozwód, uff, to w porządku. Że żyjesz, ja żyje, najważniejsze przecież. I że tak, nic przez ten czas i teraz nagle, chociaż wcale nie nagle, ale że teraz, że tak wyszło, że nie wiem, że nie wiesz, ale dobrze wyszło chyba przecież. Staram się normalnie, opanowanie mówić, a uśmiecham się, szklą mi się oczy, cieplej się robi na sercu i motyle wiercą się w brzuchu. W myślach dopowiadam, czego nie mówię. Ale to nie wychodzi dalej, nie przechodzi przez usta, nie teraz jeszcze. Nie o to pytasz przecież, chciałeś wiedzieć co mówię, tyle mówię. Nie od razu o kurach i kotach. Ale od razu o wszystkim.

czwartek, 21 marca 2019

Dzień Motyla

Wiosna.
Sroka śmiało przechadza się po ogrodzie i skubie to, co znajdzie, jakby była u siebie. Jakby to był jej ogród, a wszystko, co na nim posiane to specjalnie dla niej.
Wiosna.
(Nie)śmiałe pączki wydostają się najpiękniejszym odcieniem zieleni ze wszystkich krzewów.
Wiosna.
Niebo znów jest błękitne, tak prawdziwie błękitne jak tylko niebo być potrafi.
Wiosna.
Dosłownie rodzi się nowe życie. Ja zawsze rodzę się na nowo, chociaż do swoich narodzin muszę jeszcze poczekać. To nic, można świętować cudze. Zawsze odżywam na wiosnę przecież. A tym razem może ta wiosna jest piękną metaforą początku, zmian, czegoś dobrego, co pojawia się w towarzystwie motyli.

Niech i ten motyl z dwóch kawałków papieru na patyczku, będzie symbolem nowego życia. Kolejny znak, obok nietoperzy i żeberek. Niech będzie motylem przerodzonym z ćmy, tym wyczekanym, który kiedyś odleci z tego drewnianego patyczka i poleci daleko. Chociaż nie aż tak daleko przecież... Poleci tam, gdzie nikt go nie będzie trzymał w klatce. Niech przyniesie nadzieję.

czwartek, 7 marca 2019

La Loba

Słyszysz wycie wilków. Zamykasz oczy. Czujesz jak dyszą. Ziemia wibruje. Wycie. Wdech i wydech. Pali cię całe ciało, bo leży w bezruchu. Umiera z każdą sekundą, choć tak bardzo rwie się do biegu. Zniewolone słabym umysłem nie może się ruszyć. Łzy napływają do oczu. Wewnętrzne wycie wilka. Skaczesz przez okno, nie zważając na wysokość i pędzisz przed siebie ile sił w nogach. Nie oglądasz się za siebie. Biegniesz, a wiatr smaga twoją twarz. Biegnij, biegnij, biegnij ile sił w nogach. Aż płuca zaczną boleć, stopy krwawić, a do oczu napłyną łzy. Och, już to czujesz. To wolność. Łzy spływają po twoich policzkach. Nie możesz przestać się uśmiechać. Kiedy ostatni raz się tak czułaś? Już nie pamiętasz. Więc biegnij dalej, dopóki nie dotrzesz do lasu. Dopóki się w nim nie zgubisz, żeby nikt nie mógł cię znaleźć. Wtedy będziesz mogła odnaleźć samą siebie. Och, kochanie. Zgubiłaś się, choć nikt za ciebie nie wybierał drogi. Teraz musisz wrócić na właściwą ścieżkę, bo inaczej znikniesz całkiem. Będziesz tylko naczyniem, które ktoś inny będzie zapełniał swoimi pasjami, swoim żalem. Będziesz koszem na odpadki. Czy tego chcesz? Więc biegnij i nie patrz w tył. Nie martw się tym, co będzie, bo jak już odnajdziesz siebie to wszystko się ułoży. Zawyj radośnie, gdy poczujesz zew, żebym wiedziała, że tego dokonałaś. A potem, kochanie, wróć po mnie, żebym nie stała się koszem na odpadki. Wróć po tą pustą powłokę i wypełnił ją swoim wyciem, przyśpieszonym pulsem i uśmiechem. Jedynym takim uśmiechem, który posiada tylko człowiek wolny. Bądźmy razem szczęśliwe i lekkie. Unośmy się nad dziurawymi drogami, ale już bez strachu przed wysokością. Wydostańmy się z tej celi, z tego uścisku, który nie pozwala oddychać. I pójdźmy w swoją stronę, nie martwiąc się o nic, bo mamy siebie. Gdy po mnie wrócisz, zaopiekuję się tobą. Nie zapomnę o tobie i nigdy więcej nie odłożę cię na półkę, żeby zrobić miejsce na rzeczy innych ludzi. Będziesz najważniejsza, tak jak zawsze powinnaś być. Tylko wróć.