piątek, 12 września 2014
Kocie opowieści (rozdział II)
Przygody Red zaczęły się
znacznie wcześniej niż można by się tego spodziewać. Chyba nawet wcześniej niż
ona sama mogłaby pamiętać. Chociaż kto tam wie, jak daleko sięga kocia
pamięć... Dlatego muszę, ku zdziwieniu wszystkich, zacząć od początku. A to
może trochę potrwać, bo wiecie... Jestem przekonana, że moja kotka wykorzystała
już prawie cały limit swoich kocich żyć. Jak na zwierzę domowe to całkiem
imponujące, nie sądzicie? Musicie poznać prawdę, aby zrozumieć czemu żywot Red
toczy się głównie w domu, skąd się wzięła smycz i ucieczki przez okno... A to
znaczy, że musimy się cofnąć o parę lat, abyście mogli poznać matkę Red. Co to
był za kot! Matka Red mieszkała na dworze, dom odwiedzała tylko czasem. A
pojawiła się u nas wiele lat temu. Została dosłownie wciśnięta w moje dziecięce
ręce. I jak już ją przyniosłam, jak zobaczyli moje podrapane rączki, nie było
siły – musiała zostać. Ciężko było ją oswoić, ale w końcu się udało. A jak już
się udało, to chodziła przy nodze jak pies. Matką była opiekuńczą. Potrafiła przygarnąć
obce kociaki żeby je wykarmić. Trochę tych swoich dzieci miała. A że była
śliczną kotką to i małe były ładne, więc... Cóż, rozchodziły się jak świeże
bułeczki. Tak samo miało być z miotem Red. Urodziły się cztery kociaki - dwa
identyczne czarno-białe i takie moje dwie szaro-bure Red. Czarno-białe szybko
znalazły nowe domy, a nasze bliźniaczki bawiły się po mieszkaniu z kokardkami
na szyi, aby je rozróżnić. Kociaki jak to kociaki, czasami coś zbroją, czasami zapomną, że siku robi się do kuwety, a nie do kapcia Pana... I tak moja Red została połamana. Nie, to nie ona nasikała, tylko jej siostra, a że były identyczne, kopniak od Straszliwego Pana przypał Red. Jej bliźniaczka również znalazła nowy dom, a ten połamaniec siłą rzeczy został z nami. Biedactwo nawet podrapać się nie mogło! Nie było mowy o oddaniu czy wypuszczeniu jej na dwór. Padły prorocze słowa, że jak wydobrzeje to się ją zacznie uczyć wychodzenia. Matka Red była w tym akurat bardzo pomocna, bo jak szła z kociakami to wszystkie szły gęsiego, jeden za drugim, równiutko, nie było, że któryś wolniej, któryś szybciej. U Matki Red porządek musiał być. Zanim Red wydobrzała, nadeszła zima. Kto wyrzuci małego jeszcze kota na mróz? No dobrze, ale na wiosnę to już na pewno. Tylko ciągle coś stało na przeszkodzie... Któregoś razu, ciekawska Red postanowiła zobaczyć jak to jest na dworze. Oczywiście najlepszym wyjściem okazało się uchylone okno, w którym się zawiesiła... I znowu połamała. Została więc w domu. Kolejne chyba było zapalenie płuc, bo siedziała zimą przy otwartym oknie. W międzyczasie jednak należało jej się trochę świeżego powietrza i tych podwórkowych przygód. Takim cudem do domu zawitała najlepsza przyjaciółka Red, czyli smycz. Pechowa panienka szybko załapała o co chodzi ze smyczą i z czym wiążą się spacery. Wiecie z czym? Tak, dokładnie. Ze świeżą, zieloną trawką! Jaki kot mógłby się temu oprzeć? Na pewno nie Red...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No toż to aparatka do kwadratu! :P
OdpowiedzUsuńOj tak, ale chyba z kotami to tak zawsze. Nudzić się nie da :D
UsuńJak się stąd wyprowadzę, to chcę mieć ich minimum 3 - tego mojego już uprzedziłam xD
UsuńWiesz, ja często mówię, że umrę samotnie, z fajką w gębie, otoczona jedynie setką kotów xD
UsuńE tam, ja myślę, że dopadnie Cię optymistyczniejsza wersja :D
UsuńObyś miała rację, ale cóż... Biorę różne opcje pod uwagę xD
UsuńDobrze jest brać różne opcje pod uwagę, ale... moze lepiej trzymajmy się tej pozytywniejszej :P
UsuńStaram się :D
UsuńCieszy mnie to :D
UsuńUwielbiam opowieści o twoim kocie :) Tylko "Panu" to bym za to w mordę dał -.- Ale to już mówiłem chyba.
OdpowiedzUsuńZawsze możemy się kotami zamienić! :D
UsuńTa, sama najchętniej bym to zrobiła.
Nie ma mowy XD W ogóle, jak ja za swoimi kotami tęsknię . I za psem. I rybkami -.-
UsuńChciałam po dobroci, a tak to widzę, że jednak muszę wcielić w życie mój niecny plan xD
UsuńOne za Tobą też pewnie tęsknią :)