poniedziałek, 22 lutego 2016

Ideały upadają, a siwe włosy znajduje się nagle

Co mówicie o bliskich, gdy was nie słyszą?
Pomijamy tutaj chwilę złości itepe, skupmy się na pozytywnych rzeczach.
Jestem z tych osób, którym ciężko przychodzi mówienie o uczuciach, a powiedzenie kocham cię to już  w ogóle abstrakcja. Im bardziej mi na kimś zależy, tym jest mi trudniej. Dlatego myślę, że wiele bliskich mi osób, mogłoby się zdziwić, co o nich mówię, gdy nie słyszą. Zwłaszcza, gdy, cóż, gadam sama ze sobą. Jakby ktoś tak stał za mną, zupełnie nieświadomą czyjejś obecności, pewnie cholernie by się zdziwił. Chociaż to pewnie zależy kto by tam stał. Bo ostatnio ciągle się uczę, że czasami trzeba pewne rzeczy powiedzieć i staram się to robić. Choć pewnie nigdy w pełnym wymiarze. Tak już mam, co zrobić. Co zrobić? Właśnie starać się coś z tym zrobić. A mogę śmiało powiedzieć, że przez ten hm, rok, dojrzałam, o czym niech świadczy odkryty niedawno pierwszy siwy włos. Ale o tym zaraz. Myślę, że to przykre, gdy nie można, przez swoje bariery, powiedzieć bliskim tego, co mówi się o nich innym. Tego jak się nieraz martwimy, jak podziwiamy, jak kochamy po prostu.

No ale co z tym włosem?
No a z włosem to, że się nagle pojawił. A raczej został nagle odkryty, kto wie jak długo się przede mną chował. Przerażenie w moich w oczach, z ust padło smutne no jak to kurwa? i skończyło się na przeżywaniu cały dzień, że ja to się już starzeję! A po co ten dramat ja się pytam? Zamieńmy starzeję na dojrzewam i będzie lepiej. Bo człowiek przecież dojrzewa przez całe życie i za 10 lat spojrzę wstecz i powiem łomatuniu jaka ja głupia byłam! A samo dojrzewanie jest fajne. Rozmawiasz z rodzicami jak z innymi dorosłymi ludźmi, nie jak z rodzicami. A i oni traktują cię ciut poważniej. Chociaż myślę, że to też na skutek mojej wyprowadzki.

Jak dojrzewają i co mówią (nieraz wprost) bohaterowie książek?
Wszyscy, którzy czytali Zabić drozda pamiętają małą Skaut, która w nosie miała popołudniowe herbatki, za to wolała latać w ogrodniczkach, bo jest z Finchów to jej wolno. Wiadomo także, że Skaut miała ojca Atticusa, który był ideałem nad ideałami. Jak każdy ojciec dla każdego dziecka. Do czasu. U Skauta ten etap przeciągnął się aż do 26 roku, czyli do kolejnej książki (choć, o dziwo, napisanej wcześniej) Idź, postaw wartownika.
Przywitajmy się z dorosłą już Jean Louise. Najlepiej, gdy sami jesteśmy w podobnym wieku, żyjemy z dala od domu, tak żeby się lepiej wczuć w postać. A teraz, przepraszam bardzo, spoilery. Przeważnie dość szybko odkrywamy, że rodzice nie są chodzącymi ideałami, co szczególnie się odbija na naszych relacjach z nimi w tzw. okresie dojrzewania. Idealny świat Skaut nie został zburzony nawet wtedy i jej ojciec nadal był taki sam, idealny. Ale okres dojrzewania to jedno. Czasami oczy otwieramy po 20 roku życia, na inne sprawy i toczymy swoistą wojnę z rodzicami. Nie wiem jak wy, ale ja tak miałam. Jean Louise nie. Do czasu, oczywiście.
Przez całą książkę targały mną różne emocje. Zastanawiałam się czy Skaut jest tak zaślepiona w swoje cudne życie panienki z dobrego domu, której pozwalano na wiele, bo jest z Finchów, że nie widzi, że innym jest ciężej? Głupia, myślę, i tyle. Ale potem ta sama osoba rozmawia z głupiutkimi kobietkami na słynnej kawce i wytyka im brak samodzielnego myślenia, chociaż w przystępny sposób. Nawet Skaut potrafi nieraz ugryźć się w język, powinnam brać przykład. I wtedy myślę, że dorosła Jean Louise jest po prostu niedojrzała. Jej ideały nie upadły, żyje w swojej bańce, a gdy ta pęka, nie wie czy to ze wszystkimi dookoła jest coś nie tak czy z nią, bo czuje się opuszczona i skrzywdzona. I przede wszystkim, oszukana. I tym razem nie potrafi trzymać języka za zębami, ani używać delikatnych słów. Prowadzi swoją własną wojnę z ojcem. Wiecie jak to jest, sami możemy mówić najgorsze rzeczy o rodzicach, ale komuś na to nie pozwalamy. Ale też nieraz swoim rodzicom trudniej wybaczyć. Więc patrzymy na wszystko z boku: Atticus, który nie jest już idealny (jest człowiekiem, popełnia błędy, staramy się zrozumieć), ale jest stary (więc jakoś łatwiej wybaczyć pewne rzeczy). Po drugiej stronie mamy wściekłą Jean Louise, która chce skrzywdzić ojca (tego miłego, starszego pana), tak jak on skrzywdził ją. Patrząc z perspektywy dziecka, krzyczymy: naprzód, Skaut, bierz go! Ale nie jesteśmy już dziećmi i rozumiemy, że taki starszy schorowany Atticus może zaraz umrzeć i Skaut nigdy sobie nie wybaczy tego, co powiedziała. Na szczęście Atticus nie umiera, nie jest nawet tego bliski. Ale ja się wkurwiałam na Jean Louise, że tak się zwraca do ojca. Starego ojca. Niedojrzała. Ale czy na jej nie miejscu nie czułabym się podobnie? Może użyłabym łagodniejszych słów, ale sens byłby ten sam. Bańka pękła, Skaut mogła stać się kobietą, która wiedziała, że w razie śmierci ukochanego ojca, poradzi sobie sama. Czasem trzeba drastycznych przeżyć, żeby dojrzeć. A skoro Skaut ich wcześniej nie miała, to nie możemy jej winić za niedojrzałość.

I co teraz?
Teraz uczymy się na błędach, wyciągamy wnioski, żyjemy dalej. Czyli ja się cieszę z mojego siwego włosa, jak ze zmarszczek, do których już przywykłam; staram się okazywać miłość bliskim, tak jak potrafię i staram się robić to lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz