niedziela, 7 lutego 2016

Am I SAD?

SAD (seasonal affective disorder), czyli depresja sezonowa lub choroba afektywna sezonowa.

To tak dla wyjaśnienia, żeby było wiadomo o czym mowa. Nie będę tu przepisywać regułek, które można łatwo znaleźć. W skrócie chodzi o "łapanie doła" w okresie jesienno-zimowym, który ustępuje wiosną/latem, czasem przechodząc wręcz w manię.
A teraz od początku i w większym "skrócie".

SAD, trzy literki, które pojawiły się w książce, pośród innych literek (takich jak AA czy DDA lub PTSD). Te trzy mi nic nie mówiły, więc postanowiłam sprawdzić CO TO JEST. No i sprawdziłam i miałam kilka jebs, kilka przebłysków, parę wtf, wątpliwości, pytań, więc... Spiszę to tutaj.

No bo niby nie ma co się wielce przejmować, wiele osób czuje się gorzej w okresie jesienno-zimowym, wielkie mi halo. Na wiosnę więcej słoneczka, dłuższe dni to i przyjemniej się robi. I tak zaczęłam analizować, że swoją psychoterapię zaczęłam właśnie jakoś na przełomie paździerza i liściopada. I ponoć było kiepsko i w ogóle w ogóle. Pani Terapeutka powiedziała, że no no, rok psychoterapii to będzie chyba mało. A na ostatniej wizycie byłam w kwietniu następnego roku. Wiosna. Pani Terapeutka była w szoku, że ojej tak szybko, to cudownie, ale coś za szybko, oby pani nie wróciła. A ja co? Z totalnego dołka i braku chęci do życia, wulkan energii, nowych wyzwań, możliwości, bum pierdut, gotowa do działania. No jeny, kto tak nie reaguje na wiosnę? Ciężko mi sobie przypomnieć każdą jesień i każdą wiosnę, żeby ustalić czy ten schemat się powtarza. W sensie, czy za każdym razem pod koniec roku mentalnie umieram itede, wiecie o co chodzi. Ponoć, żeby mówić o SAD, wystarczy wziąć dwa ostatnie lata, w ciągu których w okresie jesienno-zimowym możemy zauważyć spadek aktywności (a także lęki, obniżenie nastroju, unikanie ludzi/pracy, bla, bla) dłuższy niż dwa tygodnie, a wiosną jego remisję lub właśnie manię. Bierzemy pod uwagę także dodatkowe czynniki jak np.: ŚMIERĆ BLISKIEJ OSOBY, PROBLEMY W PRACY. Great. Ale dobra, dobra, to może być naciągane, wiadomo, listopady bywają trudne ze względu na śmierć i jej rocznice (lub inne takie złamane serduszka). Stycznie z tym swoim poświątecznym powrotem do rzeczywistości i pindami w pracy. Cóż. Nie jestem jedyna, A INNI SOBIE RADZĄ. No, radzą, radzili, gdy ja odliczałam dni do Yule, BO DZIEŃ BĘDZIE DŁUŻSZY. BYLE DO WIOSNY, gdy to nie pomogło. I spoko, pewne ryzykowne decyzje, odżyłam, mrozy minęły, czuć wiosnę... Przypadek? No właśnie, czy to przypadek? Czy każde jesienno-zimowe obożechceumrzeć, niechcedoludzi to przypadek? I czy przypadkiem jest każdy wiosenny uśmiech, skakanie jak debil, bo nakurwiamżycie? No ludzie, skąd to wiedzieć? Ale, ale, wracamy do psychoterapii... Wiosna. W tych wszystkich przypadkach czy i to było przypadkiem?

Odpowiedzi nie ma, bo nie będę sobie stawiać sama diagnozy. Może to nie odpowiedź, a jakieś wyjaśnienie. Któż to wie?
Zostaje dalsza obserwacja i ewentualne cośztymzrobienie.

A co można zrobić, poza ogarnięciem kogoś, kto postawi diagnozę i nie będzie chciał wydoić nas z ostatniego grosza? Fototerapia. Lub (uwaga!) wyjazd w słoneczne miejsca w okresie jesienno-zimowym. Niezłe jaja. Może w takim razie Kuba to przeznaczenie w tych wszystkich przypadkach?

4 komentarze:

  1. Myślę, że pewien rodzaj "depresji sezonowej" jest wpisany w naszą naturę. A raczej inaczej- ktoś nazwał współcześnie co odczuwa każdy człowiek tej szerokości geograficznej. Bo naturalne jest, że nosimy w sobie cykl zamierania i odradzania, jeśli z tej a nie innej natury pochodzimy. Ja nawet ten cykl...lubię. Kocham zimowe zamieranie, schodzenie do podziemi jak jakaś Persefona, bo mogę tak odkryć wiele rzeczy-w sobie. Fakt, że to męczy. Fakt, że powoduje smutek, jak każda śmierć. Ale jak dla mnie, jest tak samo potrzebne. Problem chyba pojawia się, jak dla mnie, gdy nie umiemy tej swojej śmierci przyjmować jakoś, gdy przyjmuje ona pewne skrajne formy- bo jak każde zamieranie i to może zniszczyć. Ale czy docenialibyśmy odrodzenie bez przeciwieństwa? W tym właśnie rzecz. To jak każde inne prawo we wszechświecie- umieć zabalansować, umieć wyjść na zero, zamiast popadać w skrajności. I wydaje mi się, że to jest do zrobienia dla każdego i niekoniecznie trzeba w ciepłe kraje uciekać:)Też mi się ten styczeń odbił czkawką choćby, bo to już długa, długa zima, ale potem święto światła i widzę, że światła faktycznie więcej....dobrze nieraz stanąć na skraju i poczuć, że świat cię ratuje w swoim cyklu, który też nosisz w sobie. Ale, to moje spojrzenie, jak zawsze obłaskawianie natury:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, bo zima była czasem na odpoczynek, na oszczędzanie energii, bo tez nie było jej specjalnie na co przeznaczyć. A teraz, nie zależnie od pory roku, jeśli nie zmieniasz pracy, robisz to samo. I oczekuje się od Ciebie takich samych, lub lepszych efektów. A masz mniej energii. Wiec to może jakoś stresować, co tez wpływa na jakość snu i wszystko odbierasz coraz gorzej, aż przestajesz sobie z tym radzić. Wiec Ty to możesz akceptować, ale współczesny świat cały czas wymaga nakurwiania życia.
      Dokładnie, czasem dopiero tam widać pewne rzeczy przecież :)

      Usuń
  2. O tym, że istnieje nazwa dla tej przypadłości nie wiedziałam, ale myślę, że to właśnie naturalne w sumie. Bo w końcu jesteśmy też częścią natury, więc też reagujemy na jej zmiany. Każdy chyba reaguje. Z tym że właśnie, niektórzy, jak na przykład ja, czy Frida, lubią to zamieranie, wyciszenie i chłód, a niektórzy niektórym ciężko wytrzymać. Mnie na przykład jesień zawsze ożywiała tak paradoksalnie :D Ale ze mnie też jest trochę człowiek północy taki xD Jednak Twoje szczęście, że zima coraz krótsza i łagodniejsza u nas. W tym roku to jej praktycznie w ogóle nie ma. Teraz to jest wręcz wiosennie, też to kocham. I u was chyba też tak, co? Niemniej Kuba to bardzo dobry pomysł :D Życzę Ci, żebyś tam pojechała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, jak pisalam wyżej, oczekuje się od nas żebyśmy przez cały rok byli tak samo produktywni i nie ma tego czasu na wyciszenie. Widocznie jestem jedna z tych osób, która faktycznie potrzebuje podladowac sobie baterię przez ten czas, a gdy nie mogę tego zrobić to się odbija na moim samopoczuciu. Cieszę się, ze na Ciebie to tak nie działa: D i właśnie czuć juz wiosnę, chociaż właśnie pada deszcz ze sniegiem i niektórzy, w tym moja mama, wzdychaja: zima w pełni! Bo śnieg? Ja tam mimo wszystko czuje juz wiosnę. Nawet jak dziś ledwo szlam pod wiatr a śnieg z deszczem zacinal mi w twarz, że aż bolało xD
      Dziękuję: )

      Usuń