niedziela, 15 listopada 2020

Co los rzuca nam w twarz

 Okrążają mnie słowa. Ciągle, cudze słowa, na ekranach, w głowie. Słowa, których się nie pamiętało, ale po chwili płyną same. Jakbym nigdy ich nie zapomniała. I ta zguba, odnaleziona po latach, przepełniona tymi słowami i pięknymi obrazami. Zabawne, z dokładnością prawie co do dnia, pisałam o tym 6 lat temu. Przypadek? Taki sam jak wtedy, gdy trafiłam na ten film po raz pierwszy. Coś zakuło, coś się uśmiechnęło. 

Wchodzę, gdy coś popycha mnie bardziej w głąb. Niczego nie szukając, wiedząc, że coś znajdę. Może coś zabawnego, może nie. Kolejne słowa, dziwnie opowiadające o rzeczach, których nie pamiętam. Tak łatwo je wyparłam, że do końca nie potrafię sobie przypomnieć o co chodziło. O co kolejne żale, rozczarowania. Zawsze tylko o jedno. I miliony powodów kogoś innego - znowu cię nie znosi. Może nie znosi do dzisiaj? Jak można było tak bardzo to wyprzeć i zbudować piękną iluzję, wchodzić co rusz z butami w życie... Kłują nie słowa, ale własna ślepota. Własny egoizm. 

Nie za dużo się zmieniło, wbrew pozorom. Słowa i łzy.  Nie da się rozdzielić na dobre/złe. Są... Obecne. Tak bardzo obecne. Wiją się pod skórą jak robaki. Nic z nich nie wyrośnie, bo to nie moje słowa. Wpuściłam je w siebie, więc się rozgościły. Trzeba je wyciągnąć, ale myślę, że w końcu same zdechną. Że to nie żadne "albo one, albo ja". Nie, to nie ten poziom, zdecydowanie. Są. Trudno.

I tak noce są męczące, bynajmniej nie przez robaki. Fakt, że łatwiej im się żyje w ten sposób, ale wystarczy przeczekać. Wszystko wróci do normalności. Czymkolwiek teraz ona jest. Niepokojem? Coś żyje, coś umiera. Coś się uśmiecha, coś kłuje. 

A ty nadal mnie potrafisz przy mnie płakać, prawda?

Nie, to nie będzie masochizm, gdy udam się w kolejną podróż poszukiwania słów. Otwieram pudełeczka zamknięte na klucz, zepchnięte w najdalszy kąt pokoju, przykryte kilkoma dywanami. Dzień dobry, co dzisiaj z was wyskoczy? Och, więcej robaków, oczywiście. To nic, jest miejsce dla wszystkich.

Najpierw powrót do kolejnego filmu, który potrafi mocno pociągnąć za niektóre sznurki. Niech jesień wjedzie na pełnych obrotach. A później się zobaczy. Się zobaczy, kiedy znów wszystko zapomnę. I na jak długo.

Niech Joker wytarza się w popiele i śniegu, tańcząc taniec szaleńca. Zatańczę z nim. Taka piękna para. Och, jaka piękna para. Więcej popiołu niż śniegu. Z daleka nie zobaczysz różnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz