poniedziałek, 23 listopada 2020

Baśń o (nie)śmierci

 W dzień, w którym powinna narodzić się na nowo, Ćma spłonęła w ogniu Czarnego Wilka. Odpadły jej niewielkie skrzydełka, co uczyniło ją zwykłym robakiem. Robakiem, którego rozdeptały łapy Czarnego Wilka, choć nie do końca świadomie. Nie zostało z niej już nic. Była rozpaczą. A na głowie miała przeprowadzkę i rozpoczęcie „nowego życia”. Tylko ja można zacząć nowe życie, gdy jest się martwym?


To prawdopodobnie będzie najsmutniejsza ze wszystkich baśni. Więc jeśli liczyliście na coś wesołego, możecie przestać czytać. To nie będzie miłe doświadczenie.

Tak jak nie była nim wewnętrzna śmierć Ćmy, która opuściła swoje ciało. Nikt nie wiedział co się z nią dzieje. A już najmniej rozumiał Strzelec, u którego wciąż mieszkała. Nie wiedział jak jej pomóc, gdy płakała i śmiała się na zmianę. Choć nie można powiedzieć, że się nie starał.

Takie sytuacje zaczęły zdarzać się częściej, więc do akcji wkroczyła Czarownica. Mimo, że wciąż była na Prawdziwej Wyspie, przejęła stery. Pokierowała Strzelcem jak powinien zająć się Ćmą. I być może, uratowała jej w ten sposób to martwe życie.

Ćma miotała się sama ze sobą, zwłaszcza że Czarny Wilk postanowił się odciąć. Kolejny raz, skupiony na własnym szczęściu, nie przejmował się tym, jak czuła się nasza bohaterka. Ani tym, że zostawił ją przemienioną w Ćmę. Pozwalając jej uwierzyć, że już nie jest tą silną sową, co kiedyś.

I tak też się czuła – mała, bezwartościowa, niepotrzebna. Nie pomagały zapewnienia Czarownicy, że jest inaczej. Ale pomogło jej wsparcie, by choć trochę stanęła na nogi.


Po pomoc udała się do Szamana, który przypomniał jej o dwoistości jej natury. Przypomniał jej, że przecież ciągle jest Sową i złamane okrutnie serce tego nie zmienia. Nadal jest Tą na Granicy Światów. Zrozumiała, że to nic złego czasem upaść. Oraz, że wznoszenie się zbyt wysoko niekoniecznie musi oznaczać coś dobrego. Zrozumiała także, że gdy odnalazła swoje prawdziwe imię, nie do końca wiedziała z czym się ono wiąże. Ale teraz wszystko stało się jasne. I choć przed nią długa rekonwalescencja, i pewnie nie raz będzie chciała się poddać, to pamięta o tym, kim jest.

Zrozumienie jest kluczem.

Więc trzymajcie kciuki za Sowę, by w pełni zaakceptowała swoją naturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz