niedziela, 20 lipca 2014

Jestem Grażynką

Przedwczoraj, rodziców na chwilę odwiedził stary znajomy, pośmiali się, powspominali, poopowiadali sobie rzeczy z czasów, gdy jeszcze lub już się nie znali. Wczoraj mama opowiedziała mi niektóre historie tego znajomego - jak na studiach zamieniali się z kolegami na zaliczeniach, mimo że dwóch było niskich, jeden wysoki, jeden z tych niskich miał brodawkę na czole, a drugi zbyt duże zęby. Oczywiście byli zdziwieni, że sprawa się rypła! Przy okazji mamie też się wzięło na wspomnienia i powiedziała, że przecież każdy ma jakieś ciekawe historie z młodości, z czasów studiowania (bo mama studia robiła już jako dorosła kobieta z dwójką dorastających dzieci, ale mimo to potrafiła na wykładzie przykleić koleżance podpaskę na czoło).

Każdy? Czy ja mam takie historie, które będą śmieszyć wszystkich za 20 lat? Przecież to, że mi i A. przez chwilę zdawało się, że widzimy dwa księżyce się nie liczy.

Mamy historie znam na pamięć, przynajmniej większość. Niczym dziwnym nie było też to, że w najciekawszych akcjach brało udział dwóch ulubionych kuzynów mamy, no, ewentualnie jeszcze jeden, ale nic ciekawego nie działo się z jej kuzynką. Grażynką własnie. Bo Grażynka to grzeczna, ułożona dziewczynka była. Spokojna. Trochę zbyt pedantyczna nawet. Jej ulubionymi odpowiedziami było: "a bo ja wiem? może. tak. nie. nie wiem." Wchodzenie na drzewo? Nie z Grażynką! Pierwszy papieros czy łyk wina? Nie z Grażynką. I wtedy do mnie dotarło...

Jestem Grażynką! Nie tą zbyt pedantyczną, oczywiście, ale jednak Grażynką... Przecież mój brat i moja młodsza kuzynka włazili na każde drzewo, wspinali się gdzie się dało, kolana wiecznie pozdzieranie. A ja? Gdzieś z boku, gdzieś z tyłu. Po latach się dowiedziałam, że czasami nie chcieli się ze mną bawić, więc uciekali, chowali się gdzieś. Tylko, że ja nawet ich nie szukałam. Nigdy nie odczuwałam przykrości z tego powodu. Było mi dobrze. Nie zawsze podobały mi się te ich zwariowane pomysły, dzikie zabawy. Żyłam trochę w swoim świecie, bawiłam się sama i mi to nie przeszkadzało. I jasne, nie byłam taką typową Grażynką, bo jednak wciągałam do nosa oranżadkę w proszku, gdy mój brat wpadł na ten genialny pomysł. Kolana też miałam pozdzierane, ale to raczej dzięki mojej cudownej koordynacji ruchowej i wyjątkowemu talentowi do potykania się o własne nogi. Ale gdy jest się siostrą mojego brata, ciężko nie brać udziału w jego dziwnych pomysłach, nawet gdy jest się Grażynką. Cóż, na kimś musiał testować nowe chwyty, ktoś musiał stać na bramce i być poobijanym od piłki, ktoś musiał nadstawiać łapę, gdy chciał sprawdzić co się stanie jak przyłoży się świeżo zgaszoną zapałkę, ktoś musiał się z nim bić i cieszyć się z każdej kropelki krwi, która leciała z jego nosa i posiadając ten wyjątkowy talent, własnym kolanem rozbić swój własny nos przy nieudanym ataku na niego też ktoś musiał... Oznaką udanego dnia była jak najciemniejsza woda po kąpieli. Tak, zawsze on miał brudniejszą. Bo ja jestem Grażynką.

I to do dzisiaj. Bo nie mam tak świetnych historii do opowiadania. Przeraża mnie to, że nigdy ich mieć nie będę, że nic się nie zmieni i umrę jako Grażynka.

A może przez cały ten czas byłam po prostu Ryjkiem, a nie Grażynką? Może jestem Ryjkiem. Może i czasem ciężko mnie lubić i może za dużo marudzę i jestem niezdarna, ale nie jestem pedantyczną Grażynką, która bała się ubrudzić. Jestem uroczym Ryjkiem i jeszcze przeżyję historie godne opowiedzenia i takie, których wstyd opowiadać!

8 komentarzy:

  1. To mnie z kolei wiecznie nazywają człowiekiem- historią, bo co nie powiesz, to ja skojarzę i mam historię na ten temat ze swojego życia XD Ale to chyba się dało zauważyć momentami. Aczkolwiek, widzisz, ja jestem starszy. Więc mi się troszkę nazbierało. Tobie też się nazbiera, poza tym...ty masz co opowiadać. Jak dla mnie masz:) chociaż często nie ma w tym oczywistej brawury niektórych ludzkich opowieści. Bo każdy człowiek jest też osobną historią, a ty piszesz swoją, po swojemu:) I to też jest dobre. Nikt nie każe ci kraść koni albo robić striptizu przez okno w kamienicy. Ty już pięknie mówisz o chmurach w Irlandii, o rzeczach które tam się działy, o burzy jaka cię dopadła..to już są ważne, ładne historie, po prostu historie życia:) Więc nie mów, że nie masz co opowiadać:) Bo już masz, a na więcej sobie jeszcze zapracujesz.
    I no tak, Ryjek:) Ale wiesz, Ryjek też właśnie miał pełno swoich historii....tylko czasem one były właśnie takie niepozorne. Inne przy opowieściach Paszczaka albo Włóczykija. Ale go też potrafili docenić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chyba sama Cię tak raz nazwałam nawet xD Tej, nie jesteś starszy o wiele, więc ten argument jest inwalidą :P
      No właśnie mi chodzi i takie historyjki, które śmieszą do łez lub wzruszają. Bo te moje nie są niezwykłe. Każdego kiedyś złapała burza, tylko może nie każdy narobił przy tym tyle pisku xD Chociaż może faktycznie nawet parę tych śmiesznych się znajdzie...
      Niepozorne to idealne określenie. I może głównie to ja nie doceniam tych swoich historii. Ostatnio jak niektóre rzeczy opowiadałam A. to była w szoku i może nawet trochę zazdrosna, że ona takich historii nie ma. A dla mnie to nic niezwykłego. Więc cóż, chyba zależy od punktu widzenia :)

      Usuń
    2. Możliwe, ale nie tylko ty tak mówisz, ja to często słyszę. Ale wiesz co? Duże znaczenie tutaj chyba ma też zdolność opowiadania. Jak ktoś umie dobierać słowa, to przecież z najnudniejszej opowieści zrobi perełkę. A ja wiem, że jestem nieraz "dobrym bardem" że tak to ujmę- i może dlatego nieraz te opowieści wydają się jakieś wyjątkowe. A nie są, bo to tylko część zwykłego życia:) Dobra, fakt, niewiele nas różni- ale jednak XD
      Więc widzisz, wychodzi tu po prostu rzecz perspektywy. Dla twojej A. ty pewnie jakieś niesamowite kosmosy odwalałaś, które w jej życiu są nie do wyobrażenia więc...czasem trzeba stanąć i spojrzeć z boku:)

      Usuń
    3. No ja nie umiem opowiadać, więc te moje nędzne opowiastki stają się jeszcze bardziej nędzne xD Oj tam, Ty pewnie w moim wieku miałeś już masę takich historii :P
      Chyba po prostu zazdrościłyśmy sobie pewnych rzeczy, bo ona z takim utęsknieniem wręcz słuchała jak opowiadałam o facetach i że też by tak chciała. Jest 9 lat w związku, więc ja z kolei się śmiałam, że wolałabym mieć jedną konkretną historię z jednym facetem, jak ona :)

      Usuń
    4. No..dobra, jak miałem te 23 to fakt, coś już się tam nazbierało:) Ale to nadal, też właśnie swoje robił talent w dobieraniu słów XD
      Po prostu, macie inne życie a cóż...przecież nie od dzisiaj wiadomo, że zawsze tęsknimy do miejsc, w których nas nie ma, do rzeczy, których nie posiadamy etc., głupia ludzka natura. A powinna się cieszyć, z tego co ma i z tego korzystać. Tylko że pewne nieznane jednak ciągnie. Co zrobić.

      Usuń
    5. No właśnie :) Hm, i w przyciąganiu takich historii i ludzi :P
      Tak, pewnie tak jest. No z tym cieszeniem się to tak średnio, bo sytuacja stoi trochę w miejscu, nawet nie mieszkają razem, ani nic. A po tylu latach to tak trochę dziwnie, nie? :P

      Usuń
    6. Może:) Chociaż wiesz...to też może kwestia po prostu że ja dużo z różnymi ludźmi rozmawiam, bo lubię ludzi, ale to wiesz:)
      No to nie jest na pewno komfortowe, bo po tylu latach chciałoby się jednak no....czegoś więcej, stabilizacji pewnej.

      Usuń
    7. Ale też no jakoś Cię pcha w takie miejsca, gdzie poznajesz tych ludzi no :P
      No właśnie, a wokoło zaręczyny, śluby, dzieci itd., plus pytania "a kiedy ty? a ty nie myślałaś o tym?". Tak średnio fajnie, nie :P

      Usuń