poniedziałek, 9 lutego 2015

To nie jest recenzja, czyli o relacjach książki z czytelnikiem.

Nie wierzę w przypadki. Wierzę w przeznaczenie. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Więc gdy dzieje się tak wiele... przypadków, ciężko nie uśmiechać się pod nosem. Jak wchodzę do Empiku po konkretną książkę jest prawie pewne, że wyjdę z inną. Tak było z Czasem Kobiet Jeleny Czyżowej. Książka stała samotnie wśród innych tytułów. Nie było obok więcej książek tej autorki. Mała dość, niepozorna książka. Ale patrzyła na mnie intensywnością swojego koloru i wołała by chociaż wziąć na chwilę do ręki, pogładzić okładkę. Jak już po nią sięgnęłam, nie mogłam odłożyć jej na półkę, więc książka wróciła ze mną do domu. Czasami jednak bywa inaczej. Czasami książkę można kupić w... Biedronce. Zawsze przeglądam czy jest coś ciekawego. Któregoś razu, takim sposobem w moje ręce wpadł Niezbędnik obserwatorów gwiazd, którego autorem jest Mattew Quick (napisał również "Poradnik pozytywnego myślenia", którego ekranizacja zdobyła 8 nominacji do Oscarów), chociaż oryginalny tytuł to Boy 21. Prawda, że polski tytuł jest ładniejszy? Bardziej poetycki. Książka nie wydała mi się jakoś wybitnie ciekawa, ale włożyłam ją do koszyka, a moja mama rzuciła spojrzenie mówiące "kolejna książka?". Tak samo patrzy, gdy wrzucam jakiś zeszyt. Jestem maniakiem zeszytowym. Koniec sierpnia i początek września to mój ulubiony czas do chodzenia po biedrze, bo jest dużo artykułów szkolnych i pięknych zeszytów. To już tradycja, że daję znać pewnej koleżance i wysyłam mmsa ze zdobyczą. Ona robi to samo i porównujemy czy wszystkie wzory się zgadzają i zawsze okazuje, że któregoś albo u mnie, albo u niej nie było. Ale nie o tym... Niezbędnik kupiłam chyba jakoś na wakacjach, nawet dobrze nie pamiętam. I od tamtej pory grzecznie stał na półce czekając na swoją kolej. Zawsze pojawiały się inne książki. Ważniejsze.

Wczoraj skończyłam jedną książkę i nie chciałam od razu zaczynać następnej, chociaż wiedziałam już, po co sięgnę. Oglądałam głupie programy w tv (na których się wzruszałam oczywiście) i objadałam się kolejnym jogurtem. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Ostatnio co chwilę coś robię, nawet leżenie na podłodze i słuchanie muzyki jest cudownie przyjemnym i ważnym zajęciem. Wyłączyłam więc telewizor. Po jakimś czasie stanęłam twarzą twarz z książkami. Lustrowałam półkę od brzegu do brzegu wyłapując tytuły, których jeszcze nie czytałam. Pierwszy spojrzał na mnie Niezbędnik właśnie. Szybko odwróciłam wzrok i skierowałam go na Jesteś cudem Reginy Brett. Przecież właśnie to chciałam teraz przeczytać. Kupiłam tę książkę po przeczytaniu artykułu w grudniowych Charakterach. Ciągle słyszałam ciche wołanie z drugiego końca półki. Starałam się ignorować. Przecież wcale nie masz ochoty teraz tego czytać - starałam się przekonać samą siebie. Przegrałam.
Jeśli książka cię woła, musisz ją przeczytać, bo widocznie chce ci coś przekazać. I wczoraj w smsie pisałam, że to książki zawsze mnie znajdują, a Frida napisała: "Znajdujecie się przez twoją intuicję i ich magię". Ciężko się z tym nie zgodzić.
Po przeczytaniu kilku króciutkich rozdziałów, przewracam kartkę by zacząć następny i uderzają mnie dwa słowa. Nie widzę nic innego tylko te dwa słowa. Szczęka opada mi na podłogę, oczy robią się wielkie. Zamykam szybko książkę. Serce bije mi szybciej, a z ust wydobywa się ciche o kurwa. Szybko piszę smsy do Asika i Fridy. Piszę też do jeszcze jednej osoby, w innym miejscu, która też przecież zrozumie. Siedzę z bijącym szybko sercem i mam wrażenie, że cały wszechświat mówi właśnie O KURWA. A gdzieś w kąciku mojego oka, w miejscu do którego nie na się zajrzeć, bo gdy odwrócisz głowę to coś, znika, gdzieś właśnie tam widzę durnowaty wielki uśmiech. Otwieram książkę i powoli, słowo po słowie czytam zdanie: "Jest coś, o czym może powinniście wiedzieć: mówią na mnie Biały Królik."
Jak zaczęłam czytać tak skończyłam kilka godzin później. Nie, że książka jest aż tak ciekawa czy coś. Po prostu lekko się czyta. I momentami, przez chwilę, żałowałam, że nie czytałam jej wcześniej. Bo wiem, że wysłałabym kilka cytatów naszemu Królikowi. Bo się kojarzyły. Ale teraz wiem, że wiele rzeczy by mi wtedy uciekło. Na wiele z nich, nie zwróciłabym uwagi. A tak, chyba wyssałam wszystko z tej książki.
"Książki są zwierciadłem duszy", prawda? Dlatego widziałam w niej, to co, widziałam. Zrozumiałam, że to są moje skojarzenia, odbicie mojej duszy, mojej wizji śmierci, mojej wizji Kordiana. Pamiętam jak czytając Traktat o łuskaniu fasoli natknęłam się na fragment o skrzypcach. Od razu wysłałam mu to mailem (w odpowiedzi dostałam niemal wykład na temat skrzypiec, chociaż jestem przekonana, że to była jedna setna tego, co mógł powiedzieć o tym instrumencie). Potem jeszcze parę razy wysyłałam mu cytaty, które mi się z nim kojarzą. Czasami był zdziwiony, nie widział w nich siebie. Zawsze inni postrzegają nas inaczej niż my sami siebie, prawda? Jestem ciekawa w ile siebie by widział w bohaterach tej książki.
Nastolatek z traumatycznym przeżyciem z dzieciństwa, któremu nie wolno wręcz mówić o tym, co się wydarzyło, więc milknie. Odzywa się, gdy musi. Chłopak, który uwielbia przesiadywać da dachu. Chłopak, który tak wyparł wydarzenia z dzieciństwa, że nawet nie chce wspominać zmarłej matki. I inny chłopak, którego rodziców zamordowano, więc zamyka się do swojego świata, żeby jakoś przetrwać. Wmawia sobie i innym, że jest kosmitą. Każdy radzi sobie jak umie, prawda? Każdy ma swój mechanizm obronny.
"Twoja obecność działa uspokajająco(...)
Słowa "uspokajająca obecność" podobają mi się dużo bardziej niż "Biały Królik" lub "niemy matoł". Uspokajająca obecność"
(W książce "Biały Królik" to niechciane przezwisko)
Widziałam dużo takich fragmentów, gdzie myślałam, że spodobałyby się jemu czy jej. Choć Kordiana nie poznałam nigdy poza wirtualnym światem to myślę, że "uspokajająca obecność" pasuje idealnie. Ale to ciągle moje skojarzenia. Odbicia mojej duszy.
"...bo jesteś dobrym człowiekiem. Bo łatwo się z tobą przebywa. Bo jesteś, jaki jesteś. Nie stawiasz ludziom żądań i nigdy nie mówisz nic negatywnego. Przenigdy. Tak wielu ludzi wysysa życie ze wszystkich, którzy ich otaczają, ale nie ty. Dajesz ludziom siłę, tylko będąc sobą."
Zastanawiam się w ilu duszach te słowa znajdą zrozumienie. Czy to ciągle odbicie tylko mojej duszy? Nieważne. Ja tak go odczuwałam. Tak go zapamiętam. Uspokajająca obecność, która daje siłę innym.
Na koniec książki musiałam się poryczeć, bo szczęśliwe zakończenia tak na mnie działają, cóż.

Intensywny romans na jedną noc. Taki, który nadzwyczajny nie był, ale zapada w pamięć. To moja relacja z tą książką. Z książką o pięknej przyjaźni, która zrodziła się z traumatycznych przeżyć. I być może, to też jest wskazówką.

31 komentarzy:

  1. Jak mi o tym napisałaś, to trochę mnie zmroziło też, ale wiesz... tu chodzi właśnie o tę "uspokajającą obecność". Ja w nią wierze, na swój sposób, ale wierze. Ba, czasem słyszę w snach, jak ostatnio pisałam zreszta. I po prostu dobrze jest mieć nadzieję. Ale nie o tym miałam. ;)
    Ksiązki lubią wołać. Ja marzyłam o kolejnej książce Pawlikowskiej i kiedy dostałam ją od Papusa to nie tknęłam jej od miesiąca, bo w ręce wpadł mi Siewca Wiatru. Sama okładka mnie wołała, jakby z tego jednego snu o którym pisałam w wigilię. Przeczytałam i chłonęłam ją dośc wolno przez sesję, ale kiedy doszłam do fragmentu rozmowy Daimona z Hiją "między wymiarami", to też jakoś to... przeżyłam. Też jakby ta ksiązka chciała coś powiedzieć, coś przekazać, choć to "tylko" fantastyka.
    Krótko mówiąc - umieć czytać między wierszami.
    I to jest piękne ;)
    A co do Reginy Brett, czytałam jej "Bóg nigdy nie mruga" ;) To tak jakby poprzednia część właśnie, "Jesteś cudem" też chcę przeczytać ale... "Bóg..." ogólnie jest genialne, podnosi na duchu, tylko strasznie razi mnie przesadna religijność autorki. Może dlatego, że ja wierzę trochę po swojemu i na niektóre jej "wytłumaczenia" patrzylam z przymrużeniem oka. Nie wiem, jak jest z "jesteś cudem", ale muszę się przekonać :P
    Dobra, a teraz idę robić spaghetti XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to właśnie ten pierwszy odruch, że aż ciarki przechodzą. To nawet w ten wirtualny sposób działało, nie? Więc teraz tym bardziej :)
      No właśnie jak ja z Jesteś Cudem, miałam czytać, a tu jakiś Niezbędnik tej... xD Bo właśnie to jest to - odbicie duszy :) I mogłabyś komuś opowiedzieć o tym, a jak ta osoba by czytała książkę to nic takiego by w niej nie widziała, nawet znając sytuację. I to jest piękne w pewien sposób. Każdy widzi coś innego. A że można widzieć więcej, właśnie czytać między wierszami... :)
      Właśnie dlatego nie zabieram się nawet za Bóg nigdy nie mruga :D A po artykule w Charakterach wydaje mi się, że Jesteś Cudem będzie spoko. Ale może dzisiaj jednak uda mi się zacząć właśnie to :D No i sam artykuł też był taki pozytywny, więc liczę, że książka też podsunie parę rozwiązań :D
      Ojaaa, głodna się zrobiłam. Chyba wpadam na obiad tej :D

      Usuń
    2. Dokładnie :)
      Ale "Jesteś Cudem" też już zaczęłaś xD Otóż to :) Każdy widzi coś innego, coś związanego z własnym życiem, z własnymi tęsknotami i uczuciami i to jest właśnie piękne i magiczne :)
      Znaczy wiesz, książka ogólnie rewelacyjna. Takie "dobre lekcje". Tylko drażniła momentami.
      Ciekawe jak przebrniesz przez "Jesteś Cudem" xD
      A wpadaj xD

      Usuń
    3. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy nie lubią czytać albo mówią, że to nudne, wtf xD
      Wiem o co chodzi. Mnie tak wlaśnie "Jesteś cudem" momentami drażni. Zawsze jak czytam, mam pod ręką ołówek do podkreślania cytatów i był jeden taki chujowy rozdział, same takie głupie gadanie o Bogu, ale takie naprawdę drażniące i na koniec rozdziału napisałam "bla, bla, bla" xD Albo jak pisała, że noworodków nikt nie ocenia, bo są piękne i doskonałe. Wtf, nienawidzę noworodków, są brzydkie, obleśnie i wyglądają jak pomarszczone żaby xD
      A masz jeszcze? :D

      Usuń
    4. Widocznie mają "ciekawsze" zajęcia xD
      Hahaha geez xD Wiesz, te noworodki to chyba tylko matki zrozumieją :D
      Mam! W lodówce XD

      Usuń
    5. No na pewno :D
      Przestań, znam masę osób które się tymi żabami zachwycają. Fujka.
      A ja chyba zjem swojego długaska znowu :D

      Usuń
    6. Bo ja też je nawet lubię :D I tu zostanę przez Ciebie niezrozumiana xD
      Długasek to mistrzostwo :D Ale weeeź, bo środek nocy a mi się żreć zachciewa :D

      Usuń
    7. Jak ktoś lubi małych kosmitów to spoko xD
      Hahaha :D Ja tak mam co noc xD

      Usuń
  2. Niechciane przezwisko? Wiesz, że Królik też per "królika" nie znosił będąc jeszcze na pierwszym roku studiów bo...to było takie dziecinne i mu rodzina siarę robiła?:D A potem mu się odwidziało :D Ale tak to jest w ogóle z przezwiskami, że ludzie przywykają. Czasem przylgną przez całkowity przypadek, z reguły nawet a...potem oddają aż za dużo. Bo właśnie przypadków nie ma. Tak samo jak z tą książką, jak wczoraj mówiłam:)
    Wiesz, mówi się że książki to też życie przeżywane podwójnie, ale właśnie mówi się i o nich, że są lustrami ( ja właśnie czytam "Lustra miasta" Elif Safak, więc wszystko mi się z lustrem kojarzy:D) dzięki którym możemy dostrzec więcej. Bo jak też wczoraj mówiłam...nie ma przypadków, a wszystko coś znaczy i nigdy pewnie, nie w tym świecie, nie w tym życiu, nie dostrzeżemy całości sensu. Ale poza światem już tak. I może, możemy właśnie dziękować losowi za te kamyczki które powodują nieraz całą lawinę, za te przebłyski znaków, symboli od świata. Może nie rozumiemy do końca, ale widzimy więcej...i możemy głębiej odetchnąć. Także przez książkę:)
    I...zawsze widzimy inaczej kogoś, niż on sam siebie, no nie? Była już o tym mowa. Zderzające się wszechświaty i otarcia, które czasem mogą spowodować i naszą zmianę postrzegania. Akcja i reakcja:)
    A uspokajająca obecność brzmi idealnie.
    I przesiadywanie na dachu...o rety. Posiedziałabym znowu na dachu jednego zamkniętego budynku do którego się włamywaliśmy i udawaliśmy, że lepiej widać tam gwiazdy w mieście.
    Tak, dopisałam do listy na lubimy czytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest z rodzinnymi ksywkami, wiem co mówię :D Najpierw siara, a potem człowiek się przyzwyczaja xD
      Bo zawsze postaci ożywają dzięki naszej wyobraźni :D I stają się przyjaciółmi w jakimś sensie. Dobrze właśnie, że się dostrzega i "dostaje" te odrobiny chociaż. Bo to przecież bardzo dużo tak naprawdę.
      No jasne, że tak :) Dlatego niektóre skojarzenia mogą dziwić.
      Też mi się tak wydaje :)
      No w książce czasami siedzieli żeby właśnie na gwiazdy popatrzeć :)
      I dobrze :D

      Usuń
    2. No, jak ja do Szopa z brudną dupą :D
      Dokładnie, to są pewnego rodzaju przyjaciele. Co prawda nie przyjdą jak ci smutno cię upić albo po prostu pocieszyć ale...jakoś zostają i w sercu, po swojemu. Inna płaszczyzna, znowu:)
      Może więcej nawet niż sądzimy. Cóż, znów chyba nawet za bardzo nie możemy tego osądzać, co?:)
      I tego mi brakuje. Ale...teraz jeszcze nie pora na to. Myślę, że w maju będzie dobrze. I dach, i gwiazdy i wino. Nawet jak sama będę musiała się tam wspiąć :D

      Usuń
    3. Haha dokładnie :D
      Ale zawsze są pod ręką, no nie? :D
      No tak, raczej ciężko to stwierdzić.
      To już chyba bez znaczenia czy sama czy nie, co?

      Usuń
    4. No tak, niby tak:) Ale to nie zawsze to samo, w sensie...no, dobra, po prostu potrzebujemy różnych rzeczy na smutki i różnych przyjaciół, o :D
      Trochę ma znaczenie. Ale...nie aż takie:)

      Usuń
    5. Wiadomo, że nie to samo. Też racja :)

      Usuń
    6. Nie to samo, ale no...czasem może i namiastka, tak mi też do łba chorego dzisiaj przyszło z kolei.

      Usuń
  3. Znam to, często wracam z Empiku, czy Matrasa z inną książką niż tą, którą faktycznie chciałam :) Albo wracam z tą, którą chciałam + kilkoma innymi :) Jakby nie istniały przeceny, to bym zbankrutowała :)
    Do Biedry chodzę głównie po jakieś jogurciki, a jak już widzę jakieś książki, to prędzej te harlequinopodobne. Chyba będę tam częściej wpadać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że wszyscy mają ten sam problem :D
      To fakt, że takie są najczęściej albo jakieś dla dzieci czy kucharskie, książki "gwiazd" lub poradniki. Ale zawsze tam chwilę po grzebię i czasem znajdę coś ciekawego. Poza Niezbędnikiem, kiedyś znalazłam Pachnidło i Wielkiego Gatsby'ego :)

      Usuń
  4. Jako małe dziecko nie lubiłam książek, moi rodzice czytali ich na potęgę, cały pokój był zawalony książkami, a oni ciągle mi kupowali nowe tomy, mając nadzieję, że zacznę czytać. I dopiero pewnego roku, w podstawówce, sięgnęłam po "Opowieści z Narnii". I nie mogłam się oderwać. Co tam plaża w Chorwacji, czytałam książkę i chciałam kolejny tom! Od tamtej pory czytam o wiele więcej i każdą książkę uznaję za moje własne, małe dziecko. Stoją sobie równiutko ustawione na półkach, alfabetycznie po autorach, przeczytane zostawiły coś we mnie, a reszta czeka na swoją kolej. Każda książka zawiera jakąś historię z której można się czegoś nauczyć, no, może nie z każdej, ale z większości na pewno. Uwielbiam ich teksturę, to, że każda ma swoją duszę... ^^ Cóż, mogłabym się tak rozpływać jeszcze długo, ale nie będę tego robić u ciebie w komentarzu - chyba zainspirowałaś mnie do notki na bloga :P
    W każdym razie doskonale rozumiem, że niektóre książki mają w sobie coś przyciągającego, co sprawia, że po nie sięgasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo czasem też się trafia na takie książki, przez które ciężko przebrnąć. Ale dobrze, że w końcu się wciągnęłaś, bo to fajna sprawa przecież :) Jejku, ja zawsze nową książkę oglądam, głaszczę i tak samo jak skończę czytać :D Haha to się cieszę, że mogłam Cię zainspirować :)

      Usuń
    2. Teraz przebywam po godzinę w empiku po prostu buszując między regałami! Dokładnie, ktoś mi kiedyś zaproponował, że jak mam za mało miejsca na półkach, to mam oddać część książek do biblioteki, uznałam, że to jak oddanie dzieci do sierocińca... Może to dziwne, ale lubię taką więź, która łączy człowieka z książkami :D

      Usuń
    3. Haha znam to :D Ojaa, wiesz, że ja kiedyś oddałam sporo książek? Fakt, że to były głównie z czasów dzieciństwa, ale przecież w takich też jest wiele mądrości i trochę żałuję. Ale cóż, teraz nie popełnię tego błędu. Zwłaszcza jak sobie zaznaczasz cytaty czy coś dopisujesz na marginesie, no jak to oddać!

      Usuń
    4. Hahaha, dokładnie! Przecież w takie coś już włożysz duszę. Oddałam tylko jedną książkę, ponieważ się złożyło, że miałam ją podwójną (kupiłam sama 1 tom, a potem rodzice dali mi całą serię w pakiecie specjalnym, bo bardziej opłacało się kupić tak niż bez tej jednej części).

      Usuń
    5. No właśnie. Mi jest nawet dziwnie jak ktoś czyta moją książkę, tak jakby miał zobaczyć w niej moje emocje. A no to się aż tak nie liczy :D

      Usuń
    6. W sumie, ja pożyczam książki tylko jednej przyjaciółce. Zazwyczaj też nie kupujemy tych samych książek, tylko jedna takie, druga takie, a potem pożyczamy sobie i prowadzimy "zacięte dyskusje". :P

      Usuń
  5. Tez Go postrzegalam tak jak Ty. Uspokajajaca obecnosc to dobre okreslenie.
    Tez mnie czasami przyciagnie jakas ksiazka z niewiadomych powodow. Ale zwykle chyba ta intuicja dobrze podpowiada. Albo czasem jak sie na jakis cytat trafi w odpowiednim, to ma sie wrazenie jakby byl specjalnie dla Ciebie przeznaczony. Lubie to uczucie :)
    Slyszalam o ksiazce "Jestes cudem". Napisz kilka slow o niej jak skonczysz, moze tez przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba większość osób go tak odbierała :)
      Tak, jakby ktoś napisał książkę, po którą sięgasz w idealnym momencie i umieścił tam cytat specjalnie na tą sytuację i takie wielkie wow :D Niesamowite :)
      Wiesz, zastanawiałam się czy faktycznie nie poświęcić kolejnego posta temu tematowi właśnie. Bo... Ok, przeczytałam trochę ponad pół i... męczę się! Ogólnie mogę powiedzieć, że nie polecam, chociaż to zależy od indywidualnego podejścia i zawsze najlepiej samemu zweryfikować. Ale nie rozumiem fenomenu pani Brett, naprawdę.

      Usuń
    2. Tak, dokladnie takie wrazenie ma sie w takiej sytuacji :)
      To fajnie jakbys o tym napisala. Ciekawa jestem Twojej opinii. Ja sama raczej nie bede na razie po to siegac.

      Usuń
    3. Najpierw muszę skończyć czytać, a już walnęłam to gdzieś w kąt xD Nie chce pisać o tej książce dopóki nie przeczytam całości, chociaż wątpię żeby moje zdanie jakoś bardzo się zmieniło :)

      Usuń
  6. Przeczytałam wszystkie 3 książki Reginy Brett. Bóg nigdy nie mruga dało mi mocnego kopa motywacji, bo wtedy było mocno cienko z moją mamą i ja sama byłam mocno podłamana. Jesteś cudem było też fajne. Ale Bóg zawsze znajdzie Ci pracę było męczące.
    Może na tym polega właśnie pani Brett? Jeśli masz raka, spory problem albo coś - masz szansę poczuć się lepiej, spojrzeć na życie pod trochę innym kątem. Jeśli czujesz się dobrze, możesz odebrać to jak zbiór pierdów. Poza tym wiesz, Ameryka xD skoro Grey jest bestsellerem, to wolę Reginę Brett. Poza tym czytałaś "Sekret"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie są dobre opinie o Bóg nigdy nie mruga, więc może ta książka akurat jest naprawdę dobra, a potem jest coraz gorzej? Nie wiem. Jestem w trakcie czytania Jesteś cudem i po prostu się męczę. A nie mogę powiedzieć, że to jest jakiś najzajebistszy okres w moim życiu. Fakt, jest dużo banałów i to są właśnie te "pierdy". Ale momentami mam wrażenie, że pani Reginie coś upadło na głowę. Momentami sama sobie zaprzecza. Ale... o tym może akurat napiszę na blogu, więc nie będę się rozpisywać :)
      I jasne, ale jakoś ten cały szum wokół Greya mogę zrozumieć, bo wiele osób sięga po niego pewnie z czystej ciekawości. Ale, po tym co czytałam w Jesteś cudem, szumu wokół pani Brett nie rozumiem. Ale, tak jak pisałam, może poprzednia książka jej to zagwarantowała, bo jest faktycznie tak dobra? Mogę się wypowiadać tylko o Jesteś cudem.
      Nie, nie czytałam. Ale oglądałam film, bo też jest :D

      Usuń
    2. Tak, książka jest w dużej mierze powtarzaniem tej samej historii z dopisanym innym komentarzem. Czasem bezsensownym, ale ogólnie można wziąć kilka myśli, których warto się trzymać. No właśnie. - nie trzeba wyciągać wniosków, bo robi to autorka (czasem trochę nie z tej mańki) i proces myślowy czytelnika może zatrzymać się na etapie zapamiętania zdania czy dwóch z lekcji. Może tu leży sukces? W podaniu na tacy?... Czekam zatem na post :)
      Więc może przeczytaj Bóg nigdy nie mruga - przynajmniej jedną, dwie lekcje. Bo mimo tytułu ta książka jest chyba mniej o Bogu, czy może nie jest tak typowo "dlaczego? Bo Bóg" jak jest np. w trzeciej książce. Ale może pamięć mi się zatarła na korzyść :D
      Film też oglądałam, mieliśmy na angielskim :D piję do tego, że czytając Sekret czułam, jakby jakaś oślizgła larwa próbowała wleźć mi do głowy, czego nie zauważyłam przy książkach Brett. Przy filmie już tak nie miałam, może dlatego że oglądając z grupą raczej się śmialiśmy niż wsłuchiwaliśmy w to, co chcieli powiedzieć.

      Usuń