niedziela, 28 kwietnia 2019

Zielenieje

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak szybko pojmę ten niepokój związany z wszechobecną zielenią, którą zawsze uwielbiałam. Teraz wiem, co miałeś na myśli. Uginam się pod ciężarem zielonych liści ciężkich od deszczu. Zamykam oczy, chowam za okularami, osłaniam przed tym natarczywym kolorem, który jest wszędzie.
Chcę swoją śliną zaleczyć twoje rany. Chcę wyrwać swoje serce rozszarpane przez korzenie baobabu.
Boję się zostać sama w czterech ścianach, żeby wszystko się nie powtórzyło. I jednocześnie chcę żeby się powtórzyło. Żebym nie musiała udawać, że wszystko jest w porządku, gdy się rozpadam. Pozwolić sobie na chwilę słabości, mimo że ciało nie ma na nią siły. Mimo, że nikomu może się nie chcieć tego ogarniać. Jemu się nie chce, to już nie jego zadanie przecież.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz