sobota, 14 września 2019

To chyba powoli czas na takie listy

Drogi Święty Mikołaju
wiem, że niedawno powiedziałam, że na Gwiazdkę chciałabym dostać śmierć. Mam wrażenie, że możesz spełnić moje życzenie i to nawet dużo wcześniej. Wydaje mi się, że umrę z głodu, mam rację? Proszę, postaraj się żeby stało się to w miarę szybko. Ciężko jest funkcjonować, gdy prawie nic nie można jeść i trzeba wyrzucać dobre jedzenie. Ciężko znaleźć coś, od czego nie mam odruchu wymiotnego. Tym bardziej w miejscach, gdzie jest tyle okropnych zapachów. I nikt nie pomyśli, że coś z tymi zapachami jest nie tak. Pomidor smakuje jak pot, a pot pachnie metalicznie i gumowo. Jedne nektarynki są pyszne, inne obrzydliwe. Polskie mleko smakuje jak niedobra nektarynka i seler, który nie pachnie selerem. Islandzkie mleko było dobre. Raffaello smakuje jakby miało przypalony wafelek. Jabłka są w miarę okej. Orzechy są spoko, smakują całkiem normalnie. Zakup płynu do płukania to katorga. (Nie)przyjemny zapach kawy. Prawie nic nie mam w koszyku, a na obiad jem żelki, które też nie smakują jak zawsze.
Wyobraź sobie, Święty Mikołaju, taką dziwną nadwrażliwość na zapachy i to jak mózg je zmienia. Wyobraź sobie, że mieszkam z tyloma dziwnymi ludźmi i jest wiele dziwnych zapachów. Musisz wiedzieć, że teraz, jak to piszę, jest weekend. Weszłam do łazienki i poczułam mocne męskie perfumy - ładne, zawsze podobały mi się zapachy tego typu. Tylko było ich trochę za dużo w tak małym pomieszczeniu. Ta ładność szybko się ulotniła. Ten intensywny zapach wymieszany był z czymś jeszcze. W pierwszej chwili nie wiedziałam co to. Zapach alkoholu. Takiego, który wydobył się z oddechu, niedawno spożytego, ale mocnego i już w sporej ilości. Alkohol wymieszany z męskimi perfumami. Przed oczami stanęły mi wszystkie rodzinne imprezy - wypachnieni mężczyźni z kieliszkami wypełnionymi wódką w dłoniach. Święta. Wieczory. Dzieciństwo z takim zapachem ojca. I później, dużo później. Zapach imprez, jeśli dodać do tego papierosy. Och jak długo uwielbiałam takie połączenie. Uwielbiałam mężczyzn pachnących perfumami oraz alkoholem i papierosami. Zawsze było w tym coś pociągającego. Zwłaszcza jak już sama zaczęłam palić. 
Wiesz to też skojarzenie, które zawsze wyrzucałam z głowy. Skojarzenie, które teraz, w tej łazience pojawiło się jako pierwsze. Zobaczyłam ciemne włosy układane na żel, drogie i nie zawsze ładne perfumy, czarną koszulkę, dżinsy i białe buty. Nie muszę pisać nic więcej, prawda? Zwłaszcza, że w moich oczach od razu pojawiły się łzy. Otworzyłam zbyt wiele drzwi w tym roku. Może nawet je wszystkie? 
Czy dlatego dostałam najgorszą supermoc na świecie?

Kochany Święty Mikołaju, nie o to prosiłam. 
Czasami zapominam, że nie istniejesz i myślę, że ktoś może spełnić moje życzenia. Dlaczego ktoś miałby to robić? I to bezinteresownie.
Istnieje tylko karma. A ona nie spełnia życzeń, tylko oddaje nam to, co sami najpierw daliśmy. I niekoniecznie będą to żeberka.

Wiesz pewnie, że ostatnio często rozmawiamy o traumach z dzieciństwa. Co takiego może zrobić dziecko, często jeszcze nie do końca świadome, że karma daje w zamian takie traumy? Wiesz czy ktoś zna odpowiedź? Tak, wiem, Chłopiec nie wierzy w karmę i rozdziela wszystkim według własnego uznania, niekoniecznie po równo i sprawiedliwie.
Skoro sprawiedliwości nie ma to czy warto się starać? I tak zawsze kończy się wyrzutami sumienia i poczuciem beznadziejności. Ile lat można spłacać jeden dług? Jaki wyrok należy się komuś, kto wyrządził nam krzywdę? Jako ludzie, uwielbiamy samosądy, na pewno znajdą się chętni na wymierzenie kary. Ale największą wymierzamy zawsze sami sobie. Do końca.
Możemy przebiec stumilowy las i przy samym końcu zawrócić i zacząć od nowa lub na zawsze go opuścić porzucając próby dostania się na koniec. Można, raz za razem się wycofywać. Można przeciąć wszystkie sznurki. Ale to nie sprawi, że się uwolnimy.

Drogi Święty Mikołaju
jeśli nie możesz przysłać do mnie śmierci nawet podczas Pełni Żniwiarzy (to by było coś!), weź z powrotem moją supermoc. Wolę żyć zamknięta niż w taki sposób, mimo że tam dopiero bym zwariowała i chyba tylko dołożyliby mi niechcianych supermocy.

Do zobaczenia w grudniu,
redcar

3 komentarze:

  1. Mogę wydrukować i wrzucić ten list do specjalnej mikołajowej skrzynki w Reykjaviku. Bo nie od dzisiaj wiadomo, że bez supermocy żyje się lepiej i łatwiej. Życie superbohaterów to życie pełne trudnych wyborów. Życie z taką supermocą to jeszcze trudniejsze zmaganie się z śledzeniem tych bardziej namacalnych przestępców i walka z tymi, któzy żyją w naszej głowie.
    Więc niech zabiera. Ale umieraniu z głodu mówimy nie. Najwyżej będę ci paczkować islandzkie mleko.

    A co do spłaciania długów...nie sądzisz nieraz, że w jakiś sposób uwalnia nas...wybaczenie? Samemu sobie, w dużej mierze, nawet jeśli to nie nasza wina?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że internet działa szybciej od mikołajowej skrzynki. Posiadanie supermocy od razu czyni z człowieka superbohatera? Bo moim zdaniem niekoniecznie to tak działa. Można mieć supermoce i być złoczyńcą. Chociaż akurat zmienione smaki i zapachy nie pasują ani do jednych, ani do drugich. Ale w sumie może pomóc przy walce z groszkiem.

      No jak dla mnie to cały problem właśnie w wybaczaniu, zwłaszcza sobie. I w tej walce supermoce nie pomagają. Poza tym jeśli muszę wybaczyć sama sobie to automatycznie uważam, że była w tym moja wina. Gorzej jak faktycznie była, a tego nie dostrzegam i żyje nieświadomie... A nie, ja się obwiniam o wszystko xD

      Usuń
  2. Ciekawa jestem, jaka to supermoc...

    Wróciłam z nowym adresem i nowym wpisem, jakbyś miała ochotę - serdecznie zapraszam. :D

    OdpowiedzUsuń