poniedziałek, 11 maja 2020

Był sobie Chłopiec

Dawno, dawno temu, nie wiadomo gdzie, mieszkał dziesięcioletni gigantyczny Chłopiec. Bardzo lubił owady, a już najbardziej to ich wyrwane skrzydełka. O, albo nóżki! Niektóre zbierał i wrzucał do wielkiego pudełka po butach. Zrobił nawet dziurki w wieczku, żeby mogły oddychać. A w zależności od nastroju, rzucał im albo trochę okruszków po ciastkach, albo poddawał torturom. Miał wokół dużo żyjątek, ale te lubił najbardziej. Nawet dał im nazwę - Ludzie, śmiesznie, co? Bo i Ludzie byli śmieszni. Gdy nadchodziła noc, włączał światło w garażu i z ukrycia obserwował poruszenie u niektórych owadów. Śmiał się z politowaniem jakie dziwne nazwy wymyślają. Na światło przedostające się prze otwory wieczka mówili Gwiazdy! Często w takich momentach rzucał im okruszki. Czasem wylewał na pudełko wiadro wody, tak dla zabawy.
Gdy mu się naprawdę nudziło, zostawiał Ludzi w spokoju i szedł szukać większych atrakcji. Dosłownie. Napotkanym ptaszkom też wyrywał nóżki, wydłubywał oczy, wycinał serduszka i wyrzucał. Wiewiórkom ucinał ogony malując barwy wojenne ich krwią. Jego wyobraźnia i okrucieństwo były nieograniczone. Mógł robić wszystko to, na co miał ochotę. A właśnie znęcanie się nad stworzeniami mniejszymi od niego, było jego ulubionym zajęciem.
Chodził po lesie już długo, kopiąc grzyby ze znudzenia, bowiem wszystkie zwierzęta pouciekały na jego widok. Wracając znalazł martwe ptaki i wiewiórki, którymi się bawił. Były przykryte białymi larwami. Pobawił się nimi chwilę i ruszył dalej. Nie czuł się zbyt dobrze. Zaczął kaszleć i kichać, chciał jak najszybciej znaleźć się w domu.

Gdy wrócił, zajrzał do garażu. Zdenerwowany zobaczył, że Ludzie nie zauważyli jego nieobecności - nikt nie czekał na okruszki. Nie chciał zdradzać swojej obecności, ale kichnął prosto w pudełko. Robaczki się przestraszyły, ale Chłopiec tego nie zauważył, bo poszedł położyć się do łóżka.
W pudełku nastąpił chaos. Ludzie zaczęli panikować, szukali Chłopca, bo oczekiwali jego pomocy. Naiwnie wierzyli, że okaże łaskę, mimo że wiele razy ich skrzywdził.
Czas mijał, a Chłopca nie było widać. Owady były pozostawione samym sobie w tym dziwnym, nowym świecie. Niektóre poczuły, że znów mogą latać. Inne, mimo, że mogły, myślały że już nie są do tego zdolne. Nikt nie wiedział, co będzie jutro i czy Chłopiec jeszcze wróci. A może nigdy go nie było?
Są tacy, którzy wierzą, że Chłopiec jest Bogiem. I tacy, którzy wierzą, że Bóg jest Chłopcem. Czy jest jakaś różnica? Odpowiedzcie sobie sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz