poniedziałek, 25 maja 2015

Baśń o Królewnie Jęczybule

Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami... Dobra, wcale nie tak dawno. Za to w malowniczej miejscowości otoczonej lasami żyła Królewna Jęczybuła. Królewna ta nie mieszkała w żadnym pałacu, tylko w małym PRL-owskim bloku pomalowanym na różowo. Nie znosiła tego koloru. Jak i wielu innych rzeczy, czy ludzi. A czasem nawet siebie. Mieszkanie w takim miejscu idealnie sprzyjało rozwijaniu się największej pasji Królewny, czyli marudzeniu. Aby dać upust niektórym emocjom i myślom, nasza bohaterka prowadziła bloga. I tak, któregoś kwietniowego dnia pojawił się jeden komentarz, który zmienił całe życie Królewny, jak i ją samą. Nasza baśń jest nietypowa, więc zmiany nie nastąpiły od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, lecz powoli. Można nawet powiedzieć, że proces ciągle trwa... 

Posłańcem zmian był, jak się wydawało, książę na białym rumaku... który okazał się kradnącym konie, Białym Królikiem. Wiecie jak to jest z białymi królikami... Ciągle gdzieś pędzą, pojawiają się nie wiadomo skąd i równie szybko znikają.Robią nieporządek w chaosie. Tak też i ten Królik namieszał w życiu Królewny, która znów nie wiedziała, co zrobić ze swoją przyszłością. Jedynym znanym jej sposobem na radzenie sobie z problemami było marudzenie. Czyli coś, czego Biały Królik nie znosił. Co pięć minut wpadał na inny pomysł, a ten króliczy entuzjazm zaczął udzielać się Królewnie.
I wtedy Biały Królik zniknął na parę tygodni. Królewna Jęczybuła poczuła się opuszczona. Jakby ktoś zakończył rozmowę w połowie zdania. Na szczęście, białe króliki mają dużo pozytywnej energii, więc mimo odległości, docierała ona do naszej Królewny. Ta, dumna z siebie, podjęła parę istotnych decyzji. O tym i o wielu innych rzeczach opowiadała Białemu Królikowi w listach, które wysłała dopiero na koniec jego podróży. Tak, aby mógł je przeczytać wszystkie jednocześnie, zaraz po powrocie.
I tak, od czasu listów, Królewna Jęczybuła i Biały Królik, powoli zaprzyjaźniali się. Między kolejnymi mailami, smsami i nieudanymi próbami spotkania się, Królewna coraz bardziej dostrzegała księcia w Króliku. Jakby ktoś rzucił na niego zły czar, jak w opowieści o księżniczce zamienionej w ropuchę. Biały Królik, nie do końca świadomy konsekwencji, puchatymi łapkami ogrzewał zmarznięte serce Królewny. Trochę białej sierści otwierało wiele drzwi w skomplikowanym labiryncie uczuć Królewny. Trochę cennego, króliczego czasu sprawiało, że nasza Jęczybuła częściej się uśmiechała i zapragnęła być lepszym człowiekiem.
Tak sobie żyli, Biały Królik i Królewna Jęczybuła, która zaczytywała się w kolejnych króliczych opowieściach. Często powtarzała, że zazdrości Królikowi rodziny. A historie o jego przyjaciołach, czytała z wypiekami na twarzy, bo nigdy nie miała tak cudownych ludzi w swoim życiu. Królik, zawsze z uśmiechem powtarzał kiedyś ich poznasz. A Królewnę Jęczybułę skręcało w żołądku na samą myśl, bowiem nie przepadała (delikatnie mówiąc) za poznawaniem nowych ludzi. Zwłaszcza takich, którzy byli ważny dla ludzi, którzy byli ważni dla niej... No, rozumiecie. Jednocześnie miała malutką nadzieję, że ten dzień kiedyś nastąpi, gdy, już być może, zostanie przedstawiona jako Pani Królikowa. W jakiejś innej baśni pewnie by tak było. Ale nie w naszej. Nie każdy może odczarować takiego królika z powrotem w księcia. I nie każdy biały królik jest zaczarowanym księciem... Tak więc, pewnego dnia, Biały Królik przestał ogrzewać serce Królewny swoimi puchatymi łapkami. Za to żuł je przez jakiś czas, po czym wypluł. Królewna Jęczybuła smutno zebrała to, co zostało i postanowiła wybaczyć Królikowi, który ostrzegał, że króliki czasem tak mają. Zwłaszcza, gdy ich serca również są w nie najlepszym stanie. Mimo wszystko, Biały Królik, znów próbował ostrożnie ogrzewać serce Królewny.

W baśniach, czasami umierają dobre osoby - kochająca matka, która osieraca swoje dziecko. Pojawiają się wtedy złe macochy, te sprawy. Wszyscy to znamy. Cóż, Autor naszej baśni (który być może jest okrutnym dziesięciolatkiem), nie mógł oprzeć się uśmierceniu osoby, która stała się najważniejsza dla głównej bohaterki.
Dlatego, pewnej jesiennej nocy, gdy zegar odmierzył trochę ponad dziesięć tysięcy przeżytych dni, serce Białego Królika przestało bić. Wszyscy, którzy go znali, wpadli w rozpacz. Serce Królewny, zleciało z tych brzydkich schodów w jej bloku. Przez jakiś czas dziobały je kury. A Królewnie wydawało się, że na całym świecie zapadł mrok. Jakby do tej pory to biała sierść Królika, oświetlała wszystkie drogi. Czuła, że wszystko się skończyło.
A wtedy przyszedł Ostatni List od Białego Królika i Królewna Jęczybuła, postanowiła, że już nigdy nie będzie marudzić. Oznaczało to utratę swojego imienia i wyruszenie w ciężką podróż, by znaleźć nowe, ale była gotowa to zrobić. Zwłaszcza, że Ten Ostatni List, dotarł do niej dzięki Czarownicy, z którą przyjaźnił się Biały Królik. Czarownica wzięła pod opiekę wszystkie zagubione stworzenia, które nie mogły poradzić sobie ze stratą Białego Królika. Zaprosiła niektórych do swojego lasu, dała schronienie. I to pomagało także jej. Czarownica z Królewną, szybko znalazły wspólny język. I teraz to z nią, Królewna, wymieniała maile i smsy, to z nią planowała spotkania. Gdy już, po raz pierwszy, spojrzały sobie w oczy, w pewien styczniowy dzień, obie wiedziały, że to coś wyjątkowego. Ale nawet wtedy, Królewna nie powiedziała jej o utracie swojego imienia. Nie musiała. Czarownice wiedzą takie rzeczy, więc i ta wiedziała i bez słowa zaczęła pomagać Królewnie w poszukiwaniach. Razem szuka się łatwiej, nawet milcząc. Serce Królewny na nowo poczuło ciepło. Ciepło samej Czarownicy, która ogrzewała nie tylko serce, ale i zimne dłonie Królewny. Obie ubolewały nad tym, w jakich okolicznościach się poznały. Jedno drzewo musiało upaść, by inne mogły się zobaczyć. Jedna pojawiła się w życiu drugiej, bo umarł Biały Królik. Tyle cierpienia, by mogły na siebie trafić.
Królewna odwiedzała Czarownicę i poznawała kolejnych ludzi, naznaczonych białą sierścią Królika. Pomysł by się tam przenieść, stał się celem Królewny. Wiedziała, że wtedy łatwiej będzie znaleźć swoje imię. I Czarownica będzie bliżej. Żyć będzie można bardziej. Doświadczać. Z uśmiechem myślała o tym, że Biały Królik nie rozpoznałby jej w takim podejściu. Wielkim planem Czarownicy było przejęcie kamienicy, w której mieszkała wraz ze swoim Mężem. Mieszkał też tam inny króliczy przyjaciel, który dowiedział się, że jedno mieszkanie będzie niedługo wolne. Podekscytowana Czarownica zadzwoniła do Królewny, by przekazać jej dobre wiadomości. "Ma u mnie browara!" zaśmiała się Królewna i zaczęła rozmyślać nad tym niesamowitym przypadkiem. To samo piętro! Nie wierzyła w przypadki... Nic nie dzieje się bez przyczyny. Gdyby on się nie dowiedział... Gdyby Królewna ich nie odwiedziła... Gdyby nie poznała Czarownicy... Jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Gdyby nie poznała Białego Królika... Gdyby on nie napisał tego jednego komentarza... Gdyby przypadkiem nie trafił na jej bloga... Tyle zawdzięcza jednej osobie, która niespodziewanie pojawiła się w jej życiu. Biały Królik rozrzucił swą sierść i wskoczył do króliczej nory, by móc pojawić się w innej baśni. Może i Wy kiedyś na niego natraficie. A przed Królewną, jeszcze wiele wspaniałych chwil.
"I nawet jeśli jej baśń nie kończy się zdaniem: "I żyli długo i szczęśliwie", to kolejne "Dawno, dawno temu..." otwiera przed nią nowe możliwości."









17 komentarzy:

  1. Królewna żyje przeszłością tak samo jakiś inne zagubione istoty z tej czy innych baśni. Wspomina, marzy i ciągle wraca ... Ale cY to ma sens ? Ten kto wie i czym piszę doskonale zna ten sens i ta bolesna moc która daje nadzieję i siłę do pisania zakończenia tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo każda przemiana to pewien proces. Ale Ty i wiele innych osób udowadniacie, że się da. Więc cóż, życzę Ci, aby dalszy ciąg tej historii był tylko piękniejszy. Nie będzie zawsze łatwo, wiadomo, ale Ty sama już inaczej do tego podchodzisz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Da sie, oczywiście ze sie da :) I dziękuję ;) Dokładnie i mam ludzi, którzy to ułatwiają: )

      Usuń
    2. Wierzę w to :)
      To jeszcze lepiej. Tacy ludzie to chyba najlepsze, co może nas spotkać :)

      Usuń
    3. Dokładnie tak :) az sama sobie zazdroszczę xD

      Usuń
    4. Ja Tobie trochę też :D

      Usuń
  3. Nawet po czasie nie umiem tego mądrze skomentować...bo chyba nie mam za bardzo jak, co. Historia się po prostu toczy dalej, życie płynie...a Czarownica czeka na targanie twoich rzeczy na 3 piętro wieży:D Zasadniczo, już planuje zatrudnić tu swojego Chowańca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to ciągle ta sama historia tylko przedstawiona w inny sposób, więc... ile można komentować to samo xD I fakt, życie toczy się dalej, zaczyna się kolejne "dawno, dawno temu" po prostu :) Ćwicz bica na tachanie moich waliz xD Chłopaki też :D

      Usuń
    2. No dokładnie. I w taki, który mnie bardziej rusza. Zostałam uwrażliwiona na opowieści, baśnie, no wiesz:) a mnie jakoś od przedwczoraj łokieć boli więc ja wezmę na to l4...z chłopakami gorzej...:D

      Usuń
    3. Bo opowieści mają w sobie coś takiego właśnie, że to jakoś inaczej porusza. Do lipca Ci przejdzie tej, żadnego l4 xD

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że kontynuacja tej baśni będzie jeszcze lepsza i kiedyś, mimo wszystko, zakończy się tym "I żyli długo i szczęśliwie" ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję :D Chociaż po "żyli długo i szczęśliwie" znów się wszystko zaczyna, więc historia nigdy się nie kończy. Może z naszą śmiercią, ale wtedy możemy żyć w opowieściach innych, jak w mojej Biały Królik :)

      Usuń
    2. Coś jak "Never ending story" Michaela Ende'a. Cóż, co racja, to racja :)

      Usuń
    3. Nominowałam cię do LBA na swoim blogu :)

      Usuń
    4. O, mam nadzieje, ze sobie poradze: D

      Usuń