niedziela, 13 września 2015

Kocham kino

-Jakbym wiedziała ile nie byłaś w kinie to byśmy wcześniej poszły! - stwierdziła Frida, gdy powiedziałam ile to już lat minęło.
Szczerze mówiąc, sama się nieco zdziwiłam, że to aż tyle czasu... Nie byłam w kinie wystarczająco długo, żeby zapomnieć jak bardzo to lubię. I pewnie dlatego nie było to dla mnie takie ważne, żeby mówić ile czasu upłynęło i uświadomić sobie, że chcę iść do kina. Idziemy poczytać do parku? Jasne. Chcesz pogłaskać kozy? Pewnie! Może za tydzień pójdziemy do nowego zoo? Oczywiście! Chcesz gdzieś iść? Nie wiem.
Kino nie przyszło mi do głowy nawet raz. Bo przecież praktycznie co wieczór mamy swoje małe kino, gdy rozkładamy się pod kołderką, z ciepłą herbatą w ręce. Gdy wykorzystuję okazję by się wcisnąć pod ramię, bo już powszechnie wiadomo, że straszny tulak ze mnie. A jeśli oglądamy horror to MUSZĘ siedzieć w środku i to już też nikogo nie dziwi. Wygodnie, ciepło, blisko domu. Kto by pomyślał o kinie?
Frida, oczywiście. Gdy miałyśmy mieć wieczór dla siebie, a jakoś chciało się wyjść, bo weekend przecież, aż szkoda marnować czas na kolejny wieczór w domu. Może pójdziemy do kina?

Gdy dotarłyśmy na miejsce, oczarowana klimatem stuletniego kina, zaczęłam wymieniać wszystkie kina studyjne, w których byłam, jak często chodziłam do kina, gdy studiowałam i... jak dawno to było. Ciepły wiatr, owiewał moją twarz, gdy wyszłam zapalić, bo... jakoś tak mi się zachciało. Podekscytowana jak dziecko, które idzie do kina pierwszy raz. I to na film, którego sam tytuł jest dla mnie tak piękny, że się wzruszam na samą myśl. Ale nie o filmie...
Usiadłam w miękkim fotelu, stwierdzając, że miejsca są idealne (dopóki nie usiadł przede mną facet, z podłużną głową, która mi zasłaniała część ekranu). Światła przygasły, zaczęły się reklamy i praktycznie przy każdy trailerze mówiłyśmy, że to może być dobry film i trzeba go obejrzeć. Rozmawiałyśmy szeptem, jak reszta osób, a ja czułam rosnącą ekscytację. Uwielbiam ten moment, gdy jeszcze wszyscy rozmawiają, ale nie za głośno, jeszcze reklamy, jeszcze trochę jasno, ale za chwilę wszystko się zmieni i wszyscy razem, choć każdy z osobna, przeniesiemy się do innego świata.
Światła gasną, a ja uśmiecham się do siebie. Z głośników wydobywa się piękna muzyka. Pierwsza fala kolorów zalewa moje oczy. Wszyscy milkną. Posłuszni wobec kina, tak jak nie byliby w stanie usłuchać żadnego człowieka. Pierwsza scena, muzyka operowa. Kuba. Z Fridą wymieniamy spojrzenia. Moja Kuba. Uśmiecham się jeszcze bardziej. Muzyka przepływa przeze mnie, jakby była częścią mojego ciała. Chłonę każdą nutę, każdy kolor, każde ujęcie. Rozsypane płatki róż, które opadają w zwolnionym tempie. Znów się uśmiecham. A może wcale nie przestałam? Wchodzę w filmowy świat i tylko czasem powstrzymuje się od komentowania tego, co widzę. Bo przecież zawsze tak robimy, wymieniamy się myślami, oglądając coś razem. I znów uśmiechamy się do siebie, gdy na ekranie pojawia się słoń. Bo tak jak jestem tulakiem, tak uwielbiam słonie. Dlatego, gdy później zabijają tego słonia, w oczach pojawiają mi się łzy. I nie mogę się już wcisnąć pod fridowe ramię. Odległość jaka nas dzieli, wydaje mi się nie do pokonania. Zastanawiam się ilu ludzi, którzy byli z nami na sali, zapłakało cicho, ilu z nich otarło łzę. Płaczę drugi raz. Wzdycham, gdy padają słowa "wiesz jak to jest, kochać kogoś ze świadomością, że nigdy go nie dotkniesz?". Wiem, odpowiadam w sobie. Wiem, odpowiada postać z ekranu.
Trochę się wiercę, trochę mi nie wygodnie, trochę się dłuży. Ale patrzę ze smutkiem na napisy końcowe, mrużę zapłakane oczy, gdy zapalają się światła. Już? Niech ta magia trwa jeszcze trochę. Nieważne, że niewygodnie, że chce się spać, a jeszcze długa droga przed nami. Wychodzę, spoglądając raz jeszcze na salę. I już wiem, że na pewno tam wrócę. Ba, wiedziałam to od początku.
Zabieram trochę magii tego kina ze sobą, by pielęgnować to wspomnienie, to uczucie. Zabieram i przelewam na poznańskie ulice i budynki, zachwycając się ich pięknem.

Kolejny raz, gdy wracamy, patrzę z uśmiechem na miasto, które jeszcze tak słabo znam. Patrzę, jak odkrywa przede mną kolejne tajemnice. I znów mówię, że lubię tu mieszkać.

7 komentarzy:

  1. A teraz przed nami spektakl plenerowy cudownego Makbeta. I poczekaj, aż Baśnie Właśnie wrócą po przerwie wakacyjnej i będzie noc 1001 i jednej baśni w CK Zamku :> Tym zamku, który wczorajszej nocy tak ci się podobał :> I załóż newsletter! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, wiem, wiem i nie mogę się doczekać, zwłaszcza baśni :) przypomnij mi jutro o tym :D

      Usuń
    2. Newsletter XD sama zapomniałam :P

      Usuń
  2. Kino ma super atmosferę, zwłaszcza te takie nie sieciówki xD Sama bardzo lubię się od czasu do czasu wybrać. Na czym byłyście? Bo ja ostatni raz w kinie to chyba na takiej bajce "W głowie się nie mieści". Ale bardzo fajna i dająca do myślenia, więc polecam.
    Też lubię się tulić :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie w takim byłyśmy, zupełnie inny klimat :) byłyśmy na Pieśni slonia. A to tez muszę obejrzeć w takim razie :)
      Bo tulenie fajne jest :D

      Usuń
  3. Dzięki :D Już wiem o co potruję Papusa dziś popołudniu ]:->
    I ja też uwielbiam tulenie ^^ Szczególnie gramolenie się pod pachę :3

    OdpowiedzUsuń