wtorek, 24 listopada 2015

Gdy ćmy przylatują chmarą... czyli trochę o nieoczywistych uczuciach i sympatii do jednego imienia

Z małych larw pełzających po moim brzuchu, nie narodziły się motyle, choć dzisiaj o nich wspomniałam. Za to pojawiły się ćmy - symbole miłości narodzonej w mroku niedopowiedzeń.
Ćmy rodzą się, gdy uczucie pojawia się za późno lub za wcześnie, żeby z larw mogły wyjść piękne motyle, rozprostowujące swoje skrzydełka w dziennym świetle. Przywitane promykami pierwszego słońca, bo narodziły się w porę, są kochane, może wyczekane, może niespodziewane, ale pojawiły się w porę. Pięknie ubarwione, radosne, pełne życia. Ćmy snują się smętnie po zakamarkach żołądka, powodując torsje. Ćmy, niechciane mroczne siostry motyli. Ćmy, z którymi nie wiadomo co zrobić, bo choć niechciane, są równie piękne. W osamotnionych, nie tak ubarwionych skrzydełkach, trudniej dostrzec piękno, trudniej się nimi cieszyć. Może, w trudach codziennego życia, każda miłość, z pięknego motyla, staję się na chwilę ćmą. Jeśli potrafisz docenić i jej piękno to znów nabierze kolorów i gracji motyla. Wystarczy zobaczyć potencjał. Nie dać się prowadzić na oślep w stronę spalającego światła. Znaleźć złoty środek, jak we wszystkim.

Między wielkimi ćmami, w moim brzuchu są też motyle, duże i mniejsze. I nowe larwy, ale już wiem, że to motyle. Nie pojawiają się w relacjach oczywistych. Ale są i cieszę się, że je mam, choć za każdym razem jestem tak samo zaskoczona. Małe larwy pojawiły się niedawno, choć na początku ich nie zauważyłam.
-Cześć, jestem Basia. - powiedziała szczupła dziewczyna z burzą blond dredów na głowie. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam imię. Kolejna Basia, cudownie! Polubiłam ją tak po prostu. Bez przesadnego zachwytu. Bez niepotrzebnego chowania się za kimś. Sympatyczna Basia, którą troszkę wzięłam pod swoje skrzydła, gdy zaczęła u mnie pracować. Chociaż radziła sobie sama. Jak to Basie przecież.
"Moja nowa Basia" zaczęła pracę od problemów zdrowotnych, czego konsekwencją były nieobecności. I dlatego, gdy znowu jej nie ma, martwię się o jej posadę. Ja, która przecież nie przejmuje się obcymi ludźmi w taki sposób. Bo mogę współczuć, ale nie będę się martwić o nieistotnych dla mnie ludzi. Ale Basia stała się istotna, nie tylko za sprawą swojego imienia. Łączy nas ten sam dzień urodzin, choć rok się znacznie różni. Żartowałyśmy o wspólnym wyprawianiu urodzin, choć po chwili zaczęłam się wycofywać dziwnymi wymówkami. Ale potem spodobał mi się ten pomysł. Uśmiechałam się na myśl, że mam swoją "urodzinową bliźniaczkę". I możecie mówić, że przesadzam, że sobie wkręcam i cokolwiek chcecie, ale od tego momentu, poczułam się z nią jakoś związana. Pojawiła się więź, którą widzę za każdym razem, gdy patrzę w jej jasne oczy. Chociaż mam wrażenie, że była tam od początku. Przecież po zaledwie kilku krótkich rozmowach, starałam się jej załatwić dorabianie dredów, jedynie za czteropak, co wiązało się ze spotkaniem po pracy, u mnie lub u nich, wpuszczeniem do swojego życia bardziej niż kogokolwiek innego z pracy. Dla mnie to już bardzo dużo. Jak nie wierzycie, spytajcie Fridy jak podchodzę do relacji z nowymi osobami. Ale z Basią było inaczej. Może z Basiami zawsze jest inaczej, może zawsze ja mam inaczej? I wiecie, gdy powiedziała, że urodziny ma w kwietniu, z uśmiechem zapytałam, którego. Wcale nie z nadzieją, że powie, że tego samego dnia, co ja. Byłam przekonana, że kolejna Basia, okaże się kolejnym baranem, do których ponoć mam pecha (co jest klątwą z dzieciństwa nawet!). Ale okazała się moją "bliźniaczką". Pewnie dlatego, gdy ostatnio obserwowałam jak rozmawiając przez telefon, drżącymi dłońmi odpala papierosa za papierosem, a w oczach ma łzy, zaczęłam się martwić. Gdy skończyła rozmawiać byłam naprawdę przejęta i zmartwiona, sama się sobie dziwiłam, że nie przez wymuszoną grzeczność pytam co się stało. Gdy okazało się, że musi wracać, teraz natychmiast, bo śmierć nie wybiera, gdy jako jedyna wiedziałam co się dzieje, gdy poszłam z nią kawałek i w końcu przełamałam swoje bariery. Przytuliłam ją na pożegnanie, mówiąc zwykłe trzymaj się i nie kłamiąc, że będzie dobrze. Przytuliłam, bo miałam ochotę to zrobić, gdy tylko powiedziała co się dzieje, ale ktoś stanął między nami. Po prostu przytulić kolejną Basię, choć ta pierwsza częściej przytula mnie niż ja ją. Przytuliłam ją delikatnie, trochę niepewne, a ona odwzajemniła uścisk i nie był niepewny, był mocny, potrzebujący drugich ramion, silny i słaby jednocześnie. Gdy poczułam jej drżące ciało, w moich oczach pojawiły się łzy, bo nie chciałam żeby przytrafiło jej się coś złego, tak jak nie chciałam żeby jej mężowi stała się krzywda bez głupie stereotypy. Wróciłam na swoje miejsce i nadal roztrzęsiona, z łzami w oczach, próbowałam się uspokoić. Ale martwiłam się o jej bliskich, o nią, bo przecież znowu nie ma jej w pracy. Bo ograniczeni ludzie i tak krzywo patrzą na jej wygląd, więc łatwo się o coś przyczepić, gdy ciągle jej nie ma i nawet nie mogą jej poznać. Ktoś, kogo nie znam, ale nie dam powiedzieć złego słowa na jej temat. Kogo bronię i będę bronić. Bo w moim brzuchu zagościły larwy motyli.

I tak łatwo było to wszystko opowiedzieć, teraz, żeby odciągnąć uwagę od ciem, którym już za mało miejsca, bo jest ich coraz więcej.

1 komentarz:

  1. Mam wrażenie, że w życiu każdego z nas potrzebne są i motyle i ćmy. Zresztą...może to dziwnie zabrzmi przy owej metaforze, ale ja zawsze od motyli wolałam ćmy. Zawisaki, niedźwiedziówki, chociaż moja mama panicznie się ich bała i twierdziła, że jej się kojarzą ze śmiercią, jak wlatują do mieszkania i furkoczą pod sufitem. Mówiłam jak w ogóle hodowałam poczwarki zawisaków? Ale mniejsza o to :D
    Widzisz, tu działa na pewno magia imienia :D Bo wszystkie Basie są spoko, w końcu to patronki dobrej i lekkiej śmierci, żołnierzy, górników, marynarzy i więźniów :D Z samego imienia lubimy się zajmować trudnymi sprawami i tak dalej :D Ale ty wiesz że ja wierzę w magię imion i pewnie dlatego mi w pracy najlepiej się pracuje z imienniczkami.
    I zaproś ją na to sushi i tyle :D Powiedz jej, że z okazji imienin od jednej Basie też dla drugiej :D Ułatwię ci, wiesz...znalazłam pretekst ( sorry, musiałam :D)

    OdpowiedzUsuń