poniedziałek, 10 listopada 2014

"Bo listów się nie ma wtedy, gdy ludzie się nigdy nie rozstają"

Wiesz, że ten cytat chciałam Ci wysłać pisząc kolejny list... A list miał być inny i miałeś na niego odpowiedzieć. Musiałam trochę odpocząć od ludzi, także od Ciebie. Napisałeś, że jeśli będę chciała to przecież wiem gdzie Cię znaleźć. Ale już wtedy nie chodziło Ci ani o maile, ani o smsy, prawda? Już wiedziałeś, że będę musiała Cię znaleźć gdzieś indziej... A to już nie jest takie proste. A może nie było proste do dzisiaj?
Dziękuję, że mogę być jedną z tych osób, którym zostawiłeś listy. Bo wiesz, trochę się tego bałam... Spodziewałam się potoku łez, odrobiny uśmiechu, jakiegoś bólu może. A tak naprawdę ten list cholernie pomógł. Uspokoił mnie. Bo ostatnio spokoju we mnie nie było. Od telefonu Fridy. Wiesz, że prawie nigdy nie odbieram nieznanych numerów i nie lubię rozmawiać z kimś kogo nie znam. Patrzyłam na ten numer i pomyślałam: chuj tam, dupę zawracają, pewnie znowu chcą na coś naciągać! Ale potem pomyślałam, że to może coś ze szkoły, może któraś z dziewczyn, cokolwiek. I odebrałam. Mój zasięg nie współpracował, oczywiście... Ale to nieważne. Od tamtej chwili nie mogłam znaleźć spokoju, o którym niektórzy pisali. Pierwszej nocy bałam się spać. Nie wiem czemu. Czasami nie mogłam oddychać. Będąc wśród ludzi, walczyłam z łzami. Chociaż to nie zawsze się udawało, bo gdy z telefonu A. wydobyły się słowa "aby żyć siebie samego trzeba dać"  to się rozkleiłam. W ogóle przez cały czas czułam jakbym się rozsypywała, rozlatywała i jakby nic nie mogło tego skleić. Prawie nic. Doszłam nawet do tego, że wszystko mnie wkurwiało. Nawet na Ciebie się wkurzałam, bo pewnie nie obejrzałeś tej jednej rzeczy. Obrywało się każdemu, a najbardziej mamie oczywiście. Swoją drogą, mama przez chwilę zwątpiła w istnienie Boga, gdy dowiedziała się o Twojej śmierci. A wiesz, że razem z listem przyszła też ta książka dla niej, o której rozmawialiśmy? Niech to też będzie prezent trochę od Ciebie. Ale wracając do tematu... Było ze mną kiepsko. Delikatnie mówiąc. Chociaż A. skutecznie zapełniała mi dni.
Pamiętam jak mi to wysłałeś. Totalnie nie pasujące do mojej wizji listopada. Ale to się zmieniło. Ten listopad jest właśnie taki. I teraz może ciut mniej, za sprawą Twojego listu. Wiesz, że nie śpię od 8 czekając na listonosza? Nigdy tak się nie cieszyłam na jego widok! I nieważne były książki, które przyszły. Usiadłam na łóżku i dorwałam się do listu. W moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia, wiesz jak łatwo się wzruszam... Ale też uśmiech. Szczery uśmiech do Ciebie. Do Twoich słów. Chociaż oczywiście, musiałeś truć dupę nawet po śmierci! I wiesz co, teraz oberwiesz ode mnie zającowym tekstem - aż ty w żopu jebany! Bo właśnie to pomyślałam, gdy nawet w takim liście nie mogłeś mi odpuścić. I jasne, tego trucia dupy mi brakowało i pewnie jeszcze będzie brakować. Wystawiłam Ci język i czytałam dalej. Śmiałam się do Ciebie i do siebie. Już myślałam, że faktycznie obejdzie się bez płaczu. A wtedy dotarłam do fragmentu o Kubie i łzy zaczęły kapać na Twoje słowa. Ale nie było mi smutno. Po prostu to była jedna z pierwszych rzeczy, o których pomyślałam, gdy dowiedziałam się, że nie żyjesz. I Tobie nie będę niczego obiecywać. Obiecałam sobie, że tam dotrę. Może nie w najbliższym czasie, nie za rok, ale dotrę. Może dopiero jako staruszka, ale jakie to ma znaczenie? Nawet wtedy będę o Tobie pamiętać, zwłaszcza tam. Śmieszne, że z tych wszystkich rzeczy, które mieliśmy zrobić, właśnie tego było mi najbardziej żal. A nawet nie wiedziałam, że traktowałeś to równie serio!
Wiesz, rozmyślałam o tych wszystkich razach, gdy mieliśmy się spotkać, o... Twoim drobiazgu i wielu innych rzeczach. Było mi żal, że się nie widzieliśmy, że nie mogłam Cię poznać tak realnie. Ale się cieszę, że w ogóle Cię poznałam, że pojawiłeś się w moim życiu. Pewnie właśnie po to, żeby mi truć dupę!

List sprawił, że jest trochę łatwiej. Ale jeszcze nie jest dobrze. Wiesz, gdy parę lat temu zmarł mój kumpel było mi cholernie ciężko. Po jakimś czasie w miarę doszłam do siebie, normalnie żyłam, szczerze się śmiałam, ale wciąż nie mogłam uwierzyć, że już go nie ma. Teraz też tak mam. Wierzę, że jest Ci teraz lepiej i przeżywasz niesamowite przygody. Ale wtedy uświadamiam sobie, że już o nich nie opowiesz... Ten kumpel przyśnił mi się po pół roku. Siedział w kącie i uśmiechał się do wszystkich. Strasznie się ucieszyłam na jego widok i chciałam do jego podejść, ale nie mogłam. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Gdy się obudziłam, poczułam spokój. Dotarło, tam gdzie powinno, że go nie ma tutaj, ale to w porządku. Dlatego czekam, aż i Ty mi się przyśnisz. Proszę, nie zwlekaj z tym tyle miesięcy.

Tyle razy układałam sobie w głowie co napiszę, a teraz wszystkie myśli mi pouciekały. A może to i lepiej? I tak je pewnie słyszałeś. Nie wszystko musi być spisane, nie tutaj. Bo przecież będę pisać, tam gdzie zawsze, bez cenzury. Może tutaj będą się pojawiać okrojone wersje... Bo nie każdą myślą trzeba się dzielić.

Będzie mi Ciebie strasznie brakować. Tych kilkugodzinnych rozmów, których ostatnio miałam dosyć. Twoich opowieści. Niesamowitych historii, które mogły przytrafić się tylko Tobie. Śmiania się do bólu szczęki i brzucha, gdy mówiłam żebyś przestał, a Ty rozśmieszałeś mnie dalej. Płakania przed monitorem też. Bo te rozmowy były przecież najważniejsze. Delikatnie przebijałeś się przez mur, jaki postawiłam wokół siebie. Pamiętasz jak na początku powtarzałam Ci, że przywracasz moją wiarę w facetów? Przywróciłeś moją wiarę w ludzi ogólnie. I dziękuję Ci za to. Również za to. Bo przecież przywróciłeś mi wiarę w siebie także. I nadal do końca nie wierzę w Twoje słowa, nie myśl sobie, że to takie proste. Ale może wierzę w nie odrobinę bardziej. W siebie...
Bo wiesz z tamtą sprawą jest trochę jak z Kubą. Ja tak naprawdę tego nie odpuściłam, chociaż to tak wyglądało. Ja jeszcze to zrobię, naprawdę, za bardzo mi zależy żebym miała się poddać. Nie mówiłam Ci tego, bo gdy ostatnio o tym rozmawialiśmy byłam zbyt zmęczona światem, ludźmi... Nie chciało mi się tłumaczyć. Ale ja nigdy nie odpuściłam. Wymyślałam wymówki, w które sama nie wierzyłam, które tak Cię irytowały. Do końca. A może najbardziej wtedy. Może właśnie powinnam Ci powiedzieć, że się nie boję, że to zrobię... Tylko dla Ciebie to by oznaczało robienie tego teraz, już. Nie zawsze trzeba się śpieszyć, prawda? Teraz bardzo się cieszę, że tak wyszło, bo takich chwil się bałam. Tutaj jest łatwiej. A może trułeś dupę ze względu na nasz kolejny genialny plan?!
Śmieję się na myśl o Twoich niektórych pomysłach. Jak wtedy, gdy wyskoczyłeś z pytaniem czy chcę żebyś nauczył mnie strzelać z łuku! Albo pisanie ogłoszenia matrymonialnego! Nie byłeś do końca normalny, ale "tylko wariaci są coś warci", prawda? Kto inny by tak zrozumiał mój czarny humor, który czasami bywa zbyt czarny, wiem... Ale mieliśmy ubaw, gdy wysłałam Ci tamten gif, po tym jak wylądowałeś w szpitalu przez zator!

Dałeś mi dużo radości. Wiele razy też się o Ciebie martwiłam. Ale to tak już chyba było, co? Że martwiliśmy się o siebie, nawet gdy nic takiego się nie działo. I udawanie, że się nie dzieje, gdy jednak się działo... Wiesz, że ten list wywołał na mojej twarzy prawie taki uśmiech jak sms "Cześć, Ryjku. Wróciłem :)" po Twojej operacji? Dziękuję Ci za każdy uśmiech. I za wszystko inne.
Jesteś gwiazdą, której światło ciągle dociera i będzie docierać jeszcze przez długi czas, mimo że Ciebie już nie ma. Nie w ten oczywisty sposób.

A teraz ledwo udało mi się włożyć kartki do koperty, bo nie mogłam ich złożyć tak jak były... Śmiej się, Ryjek przecież. Ryjek, który potrafi przyciąć sobie wargę długopisem!
I się nie żegnam, bo będę się odzywać.
Do usłyszenia!



Could we fix you if you broke?
And is your punch line just a joke?

Some men may follow me
But you choose “death and company”

12 komentarzy:

  1. Ty Ryjek, ja Promyczek... Ach, uśmiecham się do Ciebie, ale dziwnym trafem nie przez łzy.
    "Kto inny by tak zrozumiał mój czarny humor, który czasami bywa zbyt czarny, wiem... Ale mieliśmy ubaw, gdy wysłałam Ci tamten gif, po tym jak wylądowałeś w szpitalu przez zator!"
    Cholera no... uśmiecham się. Zostawił tyle dobrego. Dziś czytam nasze rozmowy i te głupie filmiki. I wiesz co? Powiedział mi, że muszę się z Tobą wymienić mailem, bo on nie chce być posłańcem o kurach XD
    I ja list od Fridy odbieram niebawem, osobiście. Trochę się denerwuję, boję się, że się rozpadnę na kawałki po prostu znów. A powolutku, bardzo małymi kroczkami zaczęłam się zbierać...
    Przytulam Cię Ryjku do serducha :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że obie odpowiednio sobie zasłużyłyśmy na te ksywki :)
      Haha wiesz, nie doszperam się teraz do tego, ale ten gif to z jakiejś bajki był - koleś się spiął, pojawił się napis FUCK THIS, I'M OUT i zjebał się ze schodów, jeszcze perfidnie było widać, że to poddasze xD No ja nie mogłam wtedy z tego :D Jak się tego nie widzi i po takim czasie to może nie jest takie śmieszne, ale Kordian skomentował tylko, że na mój czarny humor zawsze można liczyć i też się śmiał xD
      Zostawił dużo dobrego i myślę, że jeszcze dużo dobrego, dzięki niemu, może nas spotkać :)
      Hahaha pamiętam to! :D Możesz mi zostawić maila, bo ja nie chcę tutaj swojego podawać :)
      No ja, niestety, nie mogłam osobiście. Ale może dzięki temu mam już go teraz. I wiesz, też się tego bałam. A było zupełnie odwrotnie :) Cały dzień się dziś uśmiecham. Kurcze, to naprawdę pomaga. Bo wszystkie łzy jakie pojawiają się przy czytaniu są dobre i towarzyszy im uśmiech. I znając życie Tobie też potruje dupę z czymś xD Ale to też jest fajne. Bardzo się cieszę, że jestem jedną z tych osób, o których pomyślał i zostawił coś takiego. To naprawdę niesamowite. Więc cóż, wierzę, że i ten list dla Ciebie wywoła podobne emocje :) Skubany wiedział co robi :D
      Dziękuję i też tulę :*

      Usuń
    2. Otóż to :)
      Ej a wiesz, że ja chyba wiem, o jakim gifie mówisz? :D Najważniejsze, że poprawił mu się humor XD Chociaż ja też uwielbiam czarny humor, no chyba że ktoś nadepnie na tematy rasistowskie, to już mnie jakoś specjalnie nie bawi i wtedy mam ochotę komuś przypierdolić XD
      Z pewnością!
      Dziub dziub... i patrzy! XD Pamiętam jak mu tłumaczyłam o co chodzi. To mi powiedział, że w sumie kozy też tak robią :D No to łap: joannask90@gmail.com Pisz śmiało, ja zaraz będę zmykać do mojego zdechlaka - Patryk się rozchorował :P Ale jak coś to odpiszę :)
      Czyli jest i dla mnie nadzieja :) Wiesz, że i ja się dziś uśmiecham? Nie płakałam, ani nic... Tylko brakuje mi wyszalenia się, napicia, wyjścia z domu. Trochę przez to wariuję, ale... już niedługo. Bo te łzy są dobre Skarbie, dopóki oczyszczają.
      Mi? Na bank potruje o fajki XD Na bank! Po prostu liczę się z tym. A jeśli nie, to i tak już postanowiłam, że rzucę. Dla niego, albo dzięki niemu. Bo zawsze mnie o nie jebał, zwłaszcza, jak postanowiłam rzucić. Więc póki co kopcę jednego za drugim. Od czwartku po prostu, odkąd dostałam telefon.
      Też mnie to cieszy, więc... cieszmy się razem po prostu. A na Woodstocku, czy kiedyś tam, wzniesiemy toast za jego zdrowie, może się uda szybciej, kto wie :)
      Wiedział :) Zawsze wiedział :)
      :*

      Usuń
    3. Dobra, to ja już odpiszę na mailu, nie będę się tu z tym wszystkim rozpisywać :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Tak :) każdy Włóczykij musi mieć Ryjka, który czasem potknie się o własne nogi i pomarudzi :D

      Usuń
  3. Kordian zawsze wiedział co napisać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryjek... nie no, tylko On mógł wpaść na taki przydomek ;Ale dobrze, że i do Ciebie, napisał... takie papierowe listy mają w sobie wiele magii, co zresztą widać po tym, że zaczęłaś się uśmiechać. Ale to On, zawsze potrafił sprawić, że nawet, kiedy byłam mega wkurwiona na coś bądź kogoś to wystarczyła jedna wiadomość od niego czy komentarz, jeżeli o blogi chodzi i kąciki ust automatycznie szły ku górze.
    I wiesz, ja będę trzymać kciuki za Ciebie, podobnie jak to robię w przypadku Asik, byś poradziła sobie ze wszystkimi drażniącymi Cię smutkami. Bo wyście były z Nim naprawdę blisko i mam już w dupie siebie, mogę sobie wyobrazić jak wam ciężko było. I specjalnie użyłam czasu przeszłego, bo mam nadzieję, że ten list, Jego słowa i dla Ciebie były momentem przełomowym. Że już teraz będzie tylko i wyłącznie lepiej - może nie od razu, ale powolutku. Trzymaj się tam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ryjki dużo marudzą :P
      Dokładnie, człowiek czasem miał dosyć, a "głupia" wiadomość od Królika sprawiała, że na twarzy pojawiał się uśmiech.
      On z każdym był blisko na swój sposób. Tak samo jak każdy cierpi na swój sposób. I nie ma co tego umniejszać, ani cierpienia ani relacji. Bo ja też mogę powiedzieć, że wcale nie byłam z nim tak blisko, że jego przyjaciele i rodzina to dopiero muszą cierpieć. Ale każdy z nas czuje ból przecież.
      Tak, to zdecydowanie był moment przełomowy i na ogół jest lepiej :)

      Usuń
    2. Ale też sprawiają, że życie takiego Włóczykija jest dużo, dużo ciekawsze ;D
      Temu zawsze niecierpliwie czekałam na wiadomości od niego. A jak mi się język przy nim rozwijał, łoboziu. Potem się śmialiśmy, że "gaduła gadułę zrozumie" ;P
      No tak, on miał w sobie coś takiego, że potrafił każdego "podejść", nawet do takich osób, które jak np. Ty ogrodziły się murem.
      Ja nawet nie próbuję sobie wyobrażać, co czuje jego rodzina i najbliżsi przyjaciele, choćby Frida, która przecież znała go od lat. On zawsze o nich tak pięknie pisał, kochał ich bardzo mocno i jestem pewna, że z wzajemnością. I ta miłość nadal istnieje, ale jednak strata jest. Ogromna. Mi sporo czasu zajęło uporządkowanie życia po śmierci Taty, dlatego teraz po prostu modlę się, by jednak oni szybciej znaleźli w sobie tą motywację po "powstania", poradzenia sobie z bólem. Zresztą, Kordian pisał, że tego typu ból jest na swój sposób dobry, bo wynika z miłości, także... może i on będzie pewnego rodzaju jest lepiej.
      No i oby tak dalej, alleluja i do przodu :)

      Usuń
    3. Tak, bo jest się z kogo pośmiać xD
      Miał coś takiego, że właśnie się człowiek rozgadywał przy nim :)
      Nikomu nie jest łatwo teraz, ale myślę, że wszyscy wiedzą, że nie mogą się załamać, jakoś się poddać.

      Usuń