niedziela, 7 grudnia 2014

Nominacja dobrych myśli, czyli trochę lata w grudniu

Jak tylko zobaczyłam tytuł Asikowego posta, wiedziałam, że znajdę się na liście nominowanych. Pierwsza reakcja była chyba normalna - co ja napiszę?! Ale czytając te ciepłe wspomnienia u Asika i Fridy, w mojej głowie zaczęły pojawiać się myśli, które ogrzewają moje serce. Czyli to wcale nie jest takie trudne... Myśląc o czym chcę napisać, zasnęłam. Tak dobrze jest zasnąć bez przewracania się z boku na bok przez pół nocy. Moja pierwsza myśl powędrowała do pewnego lata. Ale tamte lato, było moim najlepszym, więc zawiera więcej dobrych wspomnień. Dlatego wszystkie dobre myśli będą pochodziły z tamtego okresu.


DOBRE MYŚLI - LATO 2011

Zielona wyspa
Kilka dni spędzonych w Polsce z moją przyjaciółką, która od lat już mieszka w Irlandii. Kilka dni i jeden pomysł. Zarówno moi, jak i jej rodzice się zgodzili. Irlandio, nadchodzę! Pakowanie ciuchów, ważenie walizki i na lotnisko. Straszna ulewa nie popsuła humoru. Byłam podekscytowana wizją wyjazdu. No i kurczę, pierwszy raz miałam lecieć samolotem! Chociaż najfajniejszy był fakt, że to nasze pierwsze wspólne wakacje od jej przeprowadzki. Pierwsza wspólna podróż. I jak się później okazało masa innych pierwszych rzeczy. Bo zaprzyjaźniłyśmy się na krótko przez jej wyjazdem.
Miałam bilet w jedną stronę. Chciałam zostać minimum na dwa tygodnie, a spędziłam tam 1,5 miesiąca. Przez ten czas jej rodzina była moją rodziną. Zyskałam kilka młodszych sióstr i psa. A zawsze chciałam mieć młodszą siostrę. Dlatego musiałam znosić pobudki tej najmłodszej, gdy my, po całym weekendzie imprezowania śpimy do 13, a tu wpada to urocze stworzenie, wspina się na łóżko, zaczyna po nim skakać i krzyczy: DZIECYNY, WSTAWAMY! Urocze stworzenie z zamiłowaniem do butów jakie dzieli z najstarszą siostrą. Stworzenie, które nie lubiło zdjęć, a przed moim aparatem przybierało najdziwniejsze pozy. Nie sądziłam, że będzie mi jej tak brakować. Przecież nie lubię dzieci, nie? Ale to dziecko, przez 1,5 miesiąca było jedną z moich sióstr; z którymi budowałyśmy zamek nad morzem Irlandzkim, zwiedzałyśmy przecudne Cliffs of Moher lub po prostu chodziłyśmy na lody.
Nawet zapalenie pierwszej fajki jest dobrym wspomnieniem, bo robiłam to z przyjaciółką na ruinach zamku, które później stało się naszym ulubionym miejscem. Bo tam się najlepiej rozmawiało, patrząc na zielone wzgórza i doliny. Tam najlepiej się opowiadało o duchach, bo był malutki cmentarz, no i ta legenda związana z zamkiem... Tam najlepiej łapało się zachodzące słońce.
Pierwsza praca, której nienawidziłam też jest dobrym wspomnieniem, bo pracowałyśmy razem. Bo to pierwsze zarobione pieniądze. I ta przyjemność wydawania ich!
Uwielbiam oglądać zdjęcia z tego wyjazdu, więc nimi też się podzielę. Choć nie słychać na nich naszego śmiechu. I nie widać jak w środku nocy robiłyśmy przemeblowanie w pokoju, bo nie mogłyśmy zasnąć.




























Najpiękniejszy festiwal świata
Pierwszy "poważny" Woodstock. Nie taki na parę godzin, jak kiedyś. Woodstock z własnym namiotem, z myciem się razem z tysiącem innych osób, ze spaniem po 2-3 godziny na dobę, z opuchniętym od słońca ryjem (i nie tylko). Woodstock z cudownymi ludźmi, czyli z moją U. i jej zwariowaną rodzinką, z moimi byłymi współlokatorkami i jedną bardzo bliską wtedy koleżanką i z nim, z moim Niebieskookim. I właśnie dzięki tym ludziom ten festiwal był taki zajebisty. Chociaż jedno z fajniejszych woodstockowych wspomnień dotyczy kogoś obcego. Kogoś, kogo przez przypadek poznałam przez internet. Zgadaliśmy na temat Wooda właśnie, okazało się, że też się wybiera i że grają jego znajomi. Mieliśmy się odnaleźć gdzieś pod małą sceną podczas koncertu. Tańczyłam tam do tej pięknej muzyki i zapomniałam, że miałam się za nim rozglądać. Ale na szczęście on nie zapomniał i mnie odnalazł. I nagle przede mną stanęło wysokie, wychudzone i okłaczone coś z wielkim uśmiechem i ręcznikiem przerzuconym przez ramię, a obok niego stało równie sympatyczne stworzenie, choć dużo niższe i odmiennej płci. Przytulił mnie na przywitanie tak, jakbyśmy się znali całe życie. Jego dziewczyna zrobiła to samo. Magia Woodstocku, nie? Pogadaliśmy tylko chwilę, ale to ciągle jest jednym z tych najcieplejszych wspomnień.
A to najcudowniejsza myśl jest związana z moim Niebieskookim. Ostatnia noc festiwalu. Byłam cholernie zmęczona po tych kilku dniach woodstockowego życia. Byłam zmęczona tym cholernym sobotnim upałem i pieprzonym uczuleniem na słońce, przez które miałam spuchniętą twarz, ramiona i uda. Byłam tak zmęczona, że upiłam się jednym piwem i tańczyłam bez butów do muzyki Gentlemana, nie zważając na to, że koszulka mi się osunęła i było widać prawie cały mój stanik. Czekałam na Niebieskookiego, bo zawsze przychodził wieczorami. Czekałam, bo chciałam się pożalić na to zmęczenie i chyba potrzebowałam przytulenia, mimo że nigdy się nie przytulaliśmy. I gdy już zrobiło się trochę chłodno i musiałam założyć bluzę, gdy powoli ludzie uciekali do namiotów, zobaczyłam najcudowniejsze niebieskie oczy na świecie. Oczy, które już były naćpane. Ale liczyło się tylko to, że przyszedł. A gdy chciał iść, zrobiło mi się smutno. Bo wcale nie był długo, a ja ciągle się nie pożaliłam. Stałam z miną zbitego psa i nie słyszałam nawet muzyki. Westchnął tylko i przyciągnął mnie do siebie. Dla mnie, trwało to całą wieczność i o całą wieczność za krótko. Tak dobrze było w jego ramionach:
Twoje ramiona silnie uzależniają
jestem na głodzie od dziewięciu miesięcy
a czułam je zaledwie parę razy

stałeś bez spodni
a ja Cię kochałam

dzisiaj znów mi się śniłeś
obudziłam się z nadzieją
że znajdę Cię obok i przedawkuję

Woodstock to również zdjęcia. Zdjęcia, które wywołują uśmiech. Zdjęcia, które są dobrymi wspomnieniami także dlatego, bo parę z nich wysyłałam Kordianowi. I na jego twarzy też pojawił się uśmiech dzięki nim.
ręka U. i pięknie przedstawiony proces fotosyntezy, a to urocze coś to pingwin


druga ręka U. po spotkaniu z panem, który trzymał tabliczkę z napisem NARYSOWAĆ CI COŚ?










Powoodstockowy sierpień
Każdy, kto był na tym festiwalu wie, jak trudny jest powrót do rzeczywistości. Mój woodstockowy kac trwał krótko, bo w sierpniu do Polski znów zawitała moja przyjaciółka. Pożyczała samochód od dziadka i jeździłyśmy nad jezioro. Lub po mojego Niebieskookiego. Spotykaliśmy się jeszcze z moją bliską koleżanką i tak miałam wszystkie te cudowne osoby przy sobie. Jednocześnie! Nie robiliśmy nic nadzwyczajnego, ale i tak nie mogłam przestać się uśmiechać. Byłam szczęśliwa. I to jest chyba najlepsze podsumowanie całego lata.

Dziękuje Promyczkowi za przywołanie ciepła w chłodne  dni. 

A w piątek w końcu ścięłam włosy. Nie są to jakieś drastyczne zmiany, ale fryzjerka zrobiła wielkie oczy i prawie krzyknęła: ale z tyłu to będzie jakieś piętnaście centrymetrów!, gdy pokazałam ile ma ściąć. Z każdym spadającym kosmykiem czułam się lżejsza i wewnętrznie się uśmiechałam. Tyle zapuszczania, tyle piszczenia gdy trzeba było podciąć końcówki. Pomysł ścięcia włosów przyszedł po odejściu Kordiana. I wyszło tak, że zrobiłam to dokładnie miesiąc po jego śmierci. Kurde, pomogło. Naprawdę pomogło. Myślałam, że ten dzień mnie przytłoczy, a śmiałam się jak wariatka. Wieczorem zapaliłam świeczkę i znów śmiałam się do łez, chociaż to akurat od zapalenia czegoś innego...

Nie za bardzo mam kogo nominować, więc nominuję wszystkich chętnych po prostu, wszystkich którzy weszli tu może przypadkiem i spodobał im się ten pomysł - zapraszam do zabawy. Wszystkim przyda się teraz trochę ciepła.

20 komentarzy:

  1. Każdy chyba zareagował właśnie takim co ja mam do napisania?:D Ale to samo potem z człowieka wypływa...
    I Wood...no co jak co, ale z Wooda chyba każdy przynosi dobre wspomnienia, jeśli tylko umie wczuć się w klimat ^^
    I wspomnienia o ramionach na których zależy, które otulają...jakkolwiek to się nie kończy, jakkolwiek nie bywa, zawsze te wspomnienia ostatecznie są dobre. Chyba się tu nie mylę właśnie.
    Jednak włosy ścięte....cholera, też muszę się za swoje wziąć! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I się okazuje, że dużo takich chwil można jeszcze znaleźć :)
      Dla mnie klimat był właśnie dzięki tym ludziom. Bo zanim wszyscy dojechali to było średnio. Ale to dlatego, że U. siedziała ze swoimi znajomymi i jej było fajnie, a ja nikogo nie znałam.
      Dokładnie. Chciałam napisać, może trochę niszcząc idee nominacji, że czasami te dobre wspomnienia prowadzą do kolejnych, które już wcale dobre nie są i że może lepiej by było skupić się na dobrych rzeczach, które mamy tu i teraz. Bo wbrew pozorom tego też można dużo znaleźć. Ale no, nie chciałam niczego psuć xD
      Tak ścięte, że w sumie nikt nie zauważył różnicy :D Ale to... faceci, wiadomo. A baby wiedziały wcześniej, więc też się nie liczy xD Ale mi jest po tym lepiej i to najważniejsze :)

      Usuń
    2. Dokładnie,. nagle jest ich multum :) I okazuje się, że mamy cholernie dobre życie. Dlatego ta nominacja jest taka fajna, bo każe nam o tym pamiętać:)
      Rozumiem. Ja już po prostu jeździłam ze swoją ekipią, to inaczej zupełnie.
      Ale to wcale nic nie niszczy. To jakby...pełnia. Ale fakt, że nie każdy umie tak na to patrzeć.
      No to jak faceci to wiesz...nie ma się co przejmować, oni by zmiany koloru zczarnego na blond nie zauważyli, wiem co mówię :D

      Usuń
    3. No bo w pierwszej chwili się myśli inaczej, że jednak nie ma o czym opowiadać i że się ma takie nieciekawe życie, a tu proszę :D
      No właśnie. Chociaż jak tak myślę to też było parę fajnych chwil wtedy xD
      Niby tak, ale jednak nominacja dotyczyła tych dobrych wspomnień, więc nie chciałam się wyłamywać :D
      Też się o tym przekonałam xD

      Usuń
    4. No właśnie, okazuje się, że ma się zajebiste momentami życie, o :D
      Dobre chwile znajdują się wszędzie i już:)
      Rozumiem, rozumiem:)Chociaż, każde wspomnienie ciągnie za sobą złe, nawet zauważyłam to na paru blogach...ale chodzi o wyłapywanie tych okruchów jak gdyby:)
      No więc właśnie, nie ma co się samcami w tej kwestii przejmować:D

      Usuń
    5. Aż dziw :D
      Dokładnie :)
      No właśnie, dlatego nie chciałam pisać jak po tym cudnym lecie wylądowałam na terapii xD
      W ogóle nie ma co się nimi przejmować, o :D

      Usuń
    6. No...to by mogło w sumie wyjść dziwnie, fakt. Ale to cholera, idealny obraz sinusoidy życia...
      Nie no, nieraz się przydają do tego i owego to i przejmować trochę się nimi można :D

      Usuń
    7. No niestety.
      Hahaha no czasem :D

      Usuń
  2. Wspomnienia to jedno :) Ale ile zdjęć!!! I gwiazdki choć sama dostawałam to tych mars planet nigdy nie widziałam i aż zazdroszczę :D :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych zdjęć, które oddają najwięcej i tak nie ma, więc nie widać uśmiechniętych ryjków :D Ale chciałam pokazać Irlandię i Woodstock moimi oczami, bo to jednak był jakiś okres czasu a nie jedno czy dwa wspomnienia, więc ciężko wszystko opisać. Na sam Wood mogłabym poświęcić całą notkę :D
      Marsy najlepsze! Zakochałam się w nich i jak dorwałam w Polsce to wydawałam chyba 15zł za takie opakowanie żeby znów poczuć ten smak :D Duże kulki są marsowe, średnie chrupiące, a małe z karmelem w środku :3

      Usuń
    2. Ojej, muszą być pyszne :P a gdzie je dorwałaś? :D
      Okres czasu... Ale wspomnienie może być długie :P Ale i tak czuć coś niesamowitego ze zdjęć, chyba najlepsza notka z nominacji :D

      Usuń
    3. I są! :D W jakim travelfree czy coś takiego xD
      Racja :) Ojej, miło mi! Mi najbardziej podobają się wspomnienia Fridy.

      Usuń
    4. Nie znam takiego sklepu :)
      Fridy są owszem ciekawe, ale zdjęcia jednak mnie bardziej ruszyły :) Nie wiem, może, że podziałały na bodźce wzrokowe :P

      Usuń
    5. Bo może nazywa się jakoś inaczej i pewnie nie jest polski xD
      Możliwe :D Ale i tak mi miło, bo lubię zdjęcia, więc fajnie że jakoś podziałały i jeszcze się podobają :D

      Usuń
    6. Takie mogłabym przeglądać :D Szkoda,że nikt na fb nie wstawia nawet w części podobnych tylko jakieś selfie...
      A wiesz, zdjęcia nie muszą przedstawiać uśmiechów by biło od nich szczęście. No nie wiem, ja po prostu widzę w nich radość :P

      Usuń
    7. Ja mam masę takich zdjęć na fb xD I sama uwielbiam takie oglądać. Jak ktoś się pochwali, że gdzieś jedzie to czekam z niecierpliwością na zdjęcia :D Nie u wszystkich są one ciekawe, ale mam takich znajomych, którzy przy okazji świetnie opisują na co patrzę :D
      No w sumie tak, chociaż to też pewnie zależy od jakiejś osobistej wrażliwości czy coś. To tym bardziej się cieszę no :D Dobra, jaram się jak głupek xD

      Usuń
    8. Hahaha :D Jaraj się :)
      Ja nie mam takich znajomych ;/ Może jakiegoś bloga ze zdjęciami stwórz ? :D jeju, jak czasem uda mi się znaleźć photobloga z ładnymi zdjęciami a nie selfie i tym co jem to po prostu wszoku jestem i myślę "to jest photoblog?! są tu zdjęcia takie... ładne?" :P

      Usuń
    9. W sumie to siostra mojej koleżanki i właśnie wczoraj wrzuciła zdjęcia z podróży poślubnej :3 Nie no gdzie, takie foty cykane cyfrówką, albo telefonem co gorsza xD Polecam Laure Makabresku :)

      Usuń
    10. Jak bede na lapku to znajde. A tu nie o aparat chodzi a o zdjecie. Znam osoby co maja lustrzanki za bog wie ile tysiecy i cykaja selfie albo to co jedza... albo nie wiem :/ Makabra.

      Usuń
    11. Jednak to inna jakość zdjęć. A takich osób jest masa :/

      Usuń