poniedziałek, 22 grudnia 2014

Czasem przegrywam swoją wewnętrzną walkę

Trochę sobie znów pomarudzę. Może macie dosyć smętnych postów, ale to miejsce zawsze było dla mnie przede wszystkim pamiętnikiem. Nie mam parcia na miliony wyświetleń i supersweetaśnego blogaska roku, czy coś. Tu się wybebeszam, ot co.

Ostatnie dni są... dziwne. Coś mi ucieka, umyka. Ciężko mi wyłapać te małe rzeczy, które należy doceniać. Zauważam je z trudem. Trochę na siłę. Czasem nie wywołują nawet uśmiechu. I to nie tak, że chodzę smutna czy coś. Śmieję się, naprawdę dużo i szczerze się śmieję. Ale gdzieś znów czuję potrzebę wtulenia się w męskie ramiona.
Jedyne dostępne męskie ramiona nie są do końca dostępne, bo na co dzień wtula się w nie inna dziewczyna. To niby nic, prawda? W przytulaniu nie ma nic złego. Ale gdy tak patrzyłam na niego, pomyślałam, że w sumie mogłabym go pocałować. Nie jest nawet w moim typie. Geez, to że ma dziewczynę powinno go czynić niewidzialnym pod tym względem. Zwłaszcza dla mnie. Zresztą to tylko przelotna myśl (która powróciła jeszcze parę razy). Nie jestem jedną z tych dziewczyn, które "biorą, co chcą". Nawet jeśli chęci są po obu stronach, wolę jak to facet robi pierwszy krok. I nie, że to dla mnie jakiś problem, ale mam wrażenie, że jak ja to robię pierwsza to mam większe jaja niż on. A mój potencjalny facet ma mieć większe jaja ode mnie, o. Ale nie o tym... Gdy ta myśl przyszła po raz pierwszy, stwierdziłam, że nawet jeśli on by chciał - nie mogłabym tego zrobić. Nie lubię się wpierdalać między ludzi. Nie jestem suką. A może jednak trochę jestem? Bo ostatecznie chyba bym to zrobiła.
Wiecie, nie mam problemu z poczuciem własnej wartości (przeważnie nie mam). Taki zdrowy egoizm też nie jest mi obcy. Ale jeśli w grę wchodzą uczucia - siebie stawiam na końcu. Jestem good woman.
Zakochałam się w tej piosence od pierwszych dźwięków. I równie szybko zaczęłam się z nią utożsamiać. Mogłam słuchać tego na okrągło. Choć teraz jest jedną z tych piosenek, które ciągle omijam. Ostatnio postanowiłam, że nie mogę wiecznie tego robić. Nie mogę się bać muzyki. Muszę stawić temu czoła. Kiepsko mi to wyszło, bo ryczałam jak głupia. Tak jak za pierwszym razem uderzyło mnie piękno tego utworu, tak teraz uderzyły mnie wspomnienia.
Bo jestem good woman. Inne kobiety nazywają mnie głupią. Faceci podziwiają i czasem cholernie wzruszają się moim postępowaniem. Bo się nie wpierdalam między ludzi, nawet gdy ceną jest moje złamane serce. Wiem, że to może rozczulać w pewien sposób, ale nic więcej. Przez to, dla nikogo nie stanę się nagle tą pierwszą. I to też nigdy nie jest celem. Gdy kocham to chcę żeby ta osoba była szczęśliwa. A jeśli będzie z kimś innym... Potrafię się z tego cieszyć, naprawdę. Potrafię rozmawiać o tej drugiej, czy raczej pierwszej... Potrafię się o nią martwić i jej współczuć. Robię to z uśmiechem na ustach, często szczerym. Choć uśmiech ten ma odwrócić uwagę od pękającego serca. Może to piękne czy nawet szlachetne, może faktycznie jestem głupia, ale tak już mam.
Więc skąd te myśli? Bo w grę nie wchodzą uczucia? A może zaczęłam myśleć tak po prostu o sobie. Potrzebuję tego, chcę tego, więc co mnie obchodzą inni. W świetle dnia wszystko wygląda inaczej. Ale wiem, że gdy po zachodzie słońca znów pojawi się alkohol, te myśli wrócą.
Bo tak bardzo potrzebuję czułości. Zamuliłam się trochę jakąś piosenką. Znów musiałam połykać łzy, żeby nikt ich nie widział. Znów, tak trochę znienacka, moment przygnębienia. Czułe spojrzenie skierowane w inną stronę. Bo ból fizyczny widać bardziej. Nawet, gdy w towarzystwie nie ma jego dziewczyny; nawet, gdy jedyna poza mną kobieta ma chłopaka; nawet wtedy jestem tą drugą, czy już może trzecią. Przez chwilę chciałam być (naj)ważniejsza. A on znów odwiózł nas do domu. A ja znów myślałam, że to ją odwiezie pierwszą. Przecież się źle czuła. I nie pytajcie na co liczyłam. Na to przytulenie? Pocałunek? Czy po prostu przez chwilę faktycznie mogłabym być najważniejsza... Ale pierwszą odwiózł mnie. Teraz wiem, że tak jest lepiej. Chyba. I chyba wiem skąd to moje zainteresowanie nim.
Poszłam do łazienki i się popłakałam. W sumie całą drogę z tym walczyłam, a oni zastanawiali się, co nagle mi się stało. Nie wiedzą, że miewam takie momenty. Bo miewam je nocami, a przecież było już grubo po trzeciej. Jak wyszłam, czekał na mnie sms: ej, nie smuć się :)
Przytuleniem tego nazwać nie można, ale sam fakt, że jakoś się przejął... No właśnie. Przejmuje się. I jest (uwaga, teraz padnie słowo-klucz) opiekuńczy.
To plus moja potrzeba czułości... Nic dziwnego, że takie myśli przychodzą do głowy.
I za każdym razem, wewnątrz toczy się walka - zimna suka vs. good woman.
Bo ta druga potrafi odmówić przytulenia nawet jeśli to jest to, czego jej potrzeba. Jeśli pojawiają się uczucia, a już jest ktoś inny... Wiem, że nie mogę się przytulać, bo będzie gorzej. Nie mogę przyjmować kwiatów. Nie pisze się dla mnie i nie gra. Bo nie będzie ratunku. Choć czasem i ratunek się pojawia, zupełnie niespodziewany i niechciany. Ocalił serce, ale dręczy duszę wyrzutami sumienia. Bo dla good woman tak jest lepiej. I tylko dla niej.

Good Woman
ciężko być dobrą kobietą
widzieć rzeczy i słowa
które mogłyby być dla ciebie
                                   od ciebie
i oddawać je bez skargi
żebyś wysłał
że to dla niej
          mimo że ode mnie

ciężko być dobrą kobietą
która odmawia przyjęcia kwiatów
słuchać ze spokojem rzeczy
przez które drga serce
udawać że wcale nie
że bije spokojnie

       słuchać że może
       że przecież
       ale że nie

***
Prawdopodobnie to ostatni wpis w tym roku. Na pewno ostatni przed świętami, więc nie chciałabym tam smętnie wprowadzać Was w ten czas. Bo dla mnie święta są pewnymi rodzinnymi tradycjami. Obchodzę je bardziej kulturowo niż religijnie, ale to przecież nie ma znaczenia. Myślę, że mimo wszystko, dobrze jest znaleźć w sobie trochę dziecka i sprawić żeby ten czas był tak samo magiczny jak kiedyś. Albo po prostu wystarczy na nowo to dostrzec. Mam wrażenie, że wiele ludzi traktuje święta jako nieprzyjemny obowiązek, wydawanie pieniędzy na prezenty, jedzenie, cały stres żeby wszystko dobrze wypadło. Wtedy magia znika. U mnie, z roku na rok, jest jej jakby coraz mniej, ale staram się by nie zanikła całkiem. I Wam tego też życzę, żebyście dostrzegali magię w małych rzeczach, nie tylko od święta. Żeby Wasze wewnętrzne dziecko potrafiło się cieszyć ze śniegu (na który się jakoś nie zapowiada, co?). Żeby święta (bez względu na to jak obchodzone) były mile spędzonym czasem w rodzinnym gronie. Chyba, że nie przepadacie za rodzinnymi spędami, wtedy życzę Wam miłych chwil w towarzystwie przyjaciół czy innych bliskich osób, ewentualnie w towarzystwie komputera i filmów/seriali. Chciałabym, aby na twarzy każdego zagościł szczery uśmiech. Nawet jeśli wydaje się to niemożliwe, bo te święta będą wyjątkowo trudne... Zwłaszcza wtedy - niech pojawi się to znajome ciepło w sercu, które wywoła uśmiech. Niech nikt nie czuje się samotny. Jeśli nie macie się gdzie podziać - zapraszam. I dosłownie, bo zawsze w wigilijny wieczór stoi dodatkowe nakrycie, jak nakazuje tradycja. I nawet jeśli chcecie tylko porozmawiać - moje internetowe nakrycie będzie czekać.
Bądźcie dobrzy dla siebie, kochajcie się, by potem móc kochać innych i aby oni mogli pokochać Was. Bądźmy dobrymi ludźmi. Zmieńmy świat, zmieniając najpierw siebie.
Chciałabym, aby w te magiczne dni nikt nie był głodny czy zmarznięty. To moje małe życzenie, które niestety się nie spełni przecież. 
Wesołych świąt, ciepłych świąt, Kochani.

40 komentarzy:

  1. Dziewczyno, możesz sobie tu marudzić, ile tylko dusza zapragnie. Możesz też marudzić mi na mailu ( taka propozycja, o), na fejsie, a nawet prowadzić ze mną wielogodzinne jęczące rozmowy jak naprawdę telefon, ot co( choć tu mam wrażenie, że jako i ja nie lubisz przez telefon gadać, bo to ja musiałam nawijać :D). A potem to mi możesz jęczeć na żywo. Ile wlezie. Jakby co mam spieralne rękawy nawet, jakbyś nie miała w co smarkać.
    Więc marudź ile wlezie. Zresztą, to żadne marudzenie. To pewne emocje, które gdzieś, jakoś, muszą znaleźć swoje ujście. Bo inaczej by totalnie zalały człowieka i potem żaden ratunek by nie pomógł. Więc niech się i tutaj wylewają:)
    I wiesz....w pewien sposób cię rozumiem ( w pewien sposób, bo to nie to samo i zupełnie inne sytuacje ale takie skojarzenie), chociaż te moje męskie ramiona mam, ale cholernie one ostatnimi tygodniami obrywały. W sensie to takie...śmieję się, mówię o miłych rzeczach, ba, ja nawet w środku jestem zadowolona szczęśliwa...ale potem przychodzi zmęczenie. Takie jeb totalne, pewne sprawy po prostu...i cholera, nawet ramiona nie pomagają. No nie i koniec. Taki mrok po prostu człowieka ogarnia...ale dosyć mroku przecież. Nie można w nim żyć:) A i czułość się znajduje czasem...w namiastkach najpierw. Tylko, że namiastki właśnie cholera, śliskie bywają. Te twoje potrzeby wytulenia ( tak to nazwijmy, no ) są naturalne ale i... są trochę...niebezpieczne? W sensie...łatwo zrobić głupotę, jak komuś źle. Wiadomo o co chodzi. Bo może nawet to nie bycie suką ale...zawsze jest ten prztyczek z tyłu głowy, że to by było nie fair.Taki prztyczek ma fajny człowiek właśnie. Nie chodzi może nawet o egoizm ,zdrowy czy nie, ale jak się głupio coś zrobi, to będzie to człowieka uwierało, nawet jakby się ułożyło, przez jakiś czas by kuło. Mam rację czy nie?
    I nawet jeśli bycie tą good woman ma swoją cenę, nawet jeśli to cholerny ból złamanego serca....mam wrażenie, że to powód do dumy.Właśnie dumy, rzecz, która ci tą cholernie niską samoocenę powinna podnieść i koniec kropka. Bo mało kto tak potrafi w tym świecie. A jak to było w Pokłosiu "nie zwalczę tego całego skurwysyństwa w świecie, ale kurwa, starczy, że nie przyłożę do tego ręki". To już dużo w tym świecie i...chyba też w twoim prywatnym świecie, co?
    I co więcej, po swojemu wierzę, że świat takie rzeczy wynagradza. Serio. Nawet niedawno mówiłam, że ktoś tam pewnie czeka. I ja w to cholera wierzę i nie mów mi, że gadam bzdury. Bo to nie tak, że gadam bzdury, ja właśnie od czasu do czasu wiem, co mówię:)

    I cóż, ja swoje święto miałam w sumie wczoraj tak dosadniej, wiadomo, Yule, teraz obchodzę swoją 12 wieczorów i tak jak wczoraj i o Tobie pomyślałam, tak i dzisiaj pewnie też to zrobię. I przez kolejne wieczory, tak troszkę. Żeby odegnać mrok, jak to mówimy.. I żeby ten czas, nawet kulturowy, a nie religijny dobrze upłynął, tak po prostu, bez żadnych niepotrzebnych zgrzytów, bez mroków...żeby ciepło było, radośnie. Nawet jak w duszy jeszcze złe cienie drgają, to może ten czas właśnie je ułagodzi. Tego Ci życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, wiem, ale czasem muszę po swojemu, sama, nie? :) Na żywo się pewnie bez tego nie obejdzie, coś tak czuję xD A gadanie przez telefon jest bez sensu xD Znaczy takie pieprzenie o niczym, jak czasem kuzynka do mnie dzwoni, już nie ma o czym gadać, ale 'no co tam jeszcze?' i takie przeciąganie na siłę -.-' A u mnie to jeszcze zasięg nie sprzyja i czasem po kilka razy się rozłącza, albo nie słyszę co ktoś mówi, ale mnie nie słychać i potem wychodzi, że gada jedna osoba xD Zresztą też zawsze ktoś mi się po chacie kręci i nie mogę jakoś swobodnie gadać, o.
      No bo takie jest, że jakoś nagle przychodzi i wtedy róbta co chceta, nic nie pomaga. A ja przecież też pewności nie mam czy te męskie ramiona by pomogły. Robienie głupot z tego powodu mam opanowane xD I mimo, że trochę inne głupoty, bo to było bardziej krzywdzenie siebie niż innych, ale to przecież wcale nie jest lepsze.
      Pewnie tak, tylko jakoś mało osób to dostrzega. Bo ciężko zrozumieć, że można się jakoś przejmować... "rywalką" xD No tak, takie nie przykładanie ręki to jednak dużo.
      Nie śmiałabym powiedzieć, że gadasz bzdury tej xD Ja zresztą, może nie wiem, ale wierzę, że czeka właśnie. Na wszystko przychodzi czas, więc i na to przyjdzie :)

      Dziękuję :*

      Usuń
    2. Z tym telefonem to trochę bardziej żartowałam, bo wiem, że przez telefon nie lubisz gadać ( to nawet da się wyczuć, przy pierwszej rozmowie, serio) więc tu się nie spinaj, nie będę do ciebie wydzwaniać i ciągnąć za język :D I że zasięg ci ucieka, też już wiem, No bo jak mogłabym zapomnieć, jak ci uciekł przy cóż..naszej pierwszej rozmowie?
      Dokładnie. Na pewne rzeczy pomaga tylko czas i cóż...może jakieś nasze wewnętrzne sposoby. Ale nie cudze ramiona. One pomagają tylko na chwileczkę, ale często się łudzimy, że to najprostszy sposób. A wcale tak nie jest.
      To opanuj nie robienie głupot, o :D
      I krzywdzenie siebie jest tak samo złe jak krzywdzenie innych. To tylko ułuda nieraz, że to bardziej szlachetne. Chociaż...tu pewnie znowuż, nie ma żelaznej reguły.
      A ja w pełni rozumiem. Zresztą...chyba większość osób które znam bliżej nie uznaję"odczepiania wagoników" popularnego. Bo to nie jest miłe.
      A bo ja wiem?:D Dokładnie:) Czasem gdyby pewne rzeczy też zjawiły się za szybko, to by się nie udały.

      I nie ma za co:)

      Usuń
    3. Ej no nie spinam się, chociaż może tak wyszło jakbym rzucała wymówkami xD Ta, a ja wtedy usłyszałam tylko pierwsze zdanie chyba i potem już nic i się rozłączyło, więc nawet nie wiedziałam czemu dzwonisz i co się stało. Znaczy, że się coś stało to już się domyśliłam.
      Dobrze jak nawet na chwilę coś pomoże. W sensie właśnie przy tych momentach jak człowieka dopadnie to by się chciało wtedy tego przytulenia.
      Ostatnio mi to wychodzi świetnie, bo chyba pałeczkę do robienia głupot przejęła moja A. xD Ja się jakoś umiem opanować. Bo teraz to tylko myśli, jeszcze nic nie zrobiłam xD Wiem, mnie też uwiera to "jeszcze" xD
      No tak, to pewnie zależy od sytuacji jakoś.
      To znowu się okazuje, że jednak nie jestem aż takim dziwadłem xD
      No właśnie, dlatego cierpliwie czekam czy coś :D

      Usuń
    4. No domyślam się ja z kolei, że się domysliłaś bo cóż...po co innego bym mogła wtedy dzwonić...?
      Dokładnie, chciałoby się ale i tak jak zawsze, ostatecznie uporządkowanie w głowie to nasza robota. Nic nie poradzisz na to.
      No tak, pisałaś zresztą nawet tutaj :D I właśnie...słowo jeszcze jest bardzo...cóż. Niepewne, albo pewne...w drugą stronę.
      Ano nie:)

      Usuń
    5. Ale wiesz to jeszcze na początku był szok, że tak na dobrą sprawę trochę mi to zajęło. Niby wiedziałam, że coś się stało, ale jakoś nie ogarnęłam tematu.
      A to nawet i lepiej. Bo jak tak się samemu to ogarnie, samemu dojdzie to pewnych rzeczy to to już nie jest takie chwilowe. Starcza na dłużej.
      No właśnie :) Bo to jest chyba zależne od mojego samopoczucia. Jak jest dobrze to nie ma nawet tego jeszcze.

      Usuń
    6. Widzisz...zrozumienie w ogóle wydarzenia tego chyba każdemu przyszło z czasem, że to fakt, a nie jakiś sen...ja do teraz mam momenty odruchowe gdzie...nie pamiętam o tym, że on nie żyje. Z rozpędu po prostu myślę a co robi na Sylwestra albo że muszę mu napisać maila....jak widać, ja nie ogarniam do teraz....
      Pewnie że tak. To właśnie nauka na sobie, na własnych błędach choćby jest cóż...najdłużej pamiętaną. Bo najbardziej ją odczuwamy.
      To chyba dobrze...chyba że dzisiaj jest "jeszcze"...( tak, tak subtelnie pytam cię, jak się czujesz :D)

      Usuń
    7. Nie no to swoją drogą. Bo przy telefonie właśnie miałam takie coś, że ok coś się na pewno stało, ale nie myślałam, coś takiego. A z tym snem to mam trochę odwrotnie... Bo znałam go tak krótko i jeszcze tak tylko przez internet (bo jednak trochę inaczej, gdy się spotka kogoś chociaż raz), więc dla mnie to, że w ogóle istniał, że był w moim życiu jest jak sen. Nie to, że go nie ma, tylko że był. A teraz znowu się obudziłam z dziwnym bólem sercem. Także jakoś dziwnie szybko się z tym pogodziłam. Bo zawsze trochę żal pięknego snu jak się człowiek budzi, ale wraca do rzeczywistości... Nawet jeśli to sen, który otwiera oczy i jakoś zmienia.
      Na błędach zawsze, najlepiej na takich, które popełnia się kilka razy dla pewności :D Bo na cudzych się na da po prostu.
      Nie, dzisiaj nie ma "jeszcze" :D

      Usuń
    8. No tak, bo nie zakłada się od razu najgorszego scenariusza.
      Rozumiem. po prostu e...inny rodzaj relacji? Tak można powiedzieć? W każdym razie, wiadomo o co chodzi.
      I wiesz...lepiej szybko się pogodzić, niż nieraz to ciągnąć, męczyć..nie warto. Dla nas samych i dla tych, co odchodzą.
      Nie no, niektóre lepiej tylko raz, wiem co mówię :D
      To dobrze, dobrze:)

      Usuń
    9. Dokładnie.
      Inny to na pewno xD
      Jasne, że tak. Nie wyobrażam sobie czuć się cały czas jak na początku. Bo nawet jak to się zmniejsza choć odrobinę to człowiek czuje się dużo lżej.
      Mi się tak nie udaje po razie ino xD

      Usuń
    10. Nie no jasne że inny ale nie wiedziałam jak to ładniej ubrać w słowa:D Mam gimelę w mózgu i zatokach, ot co:D
      Dokładnie. Każdy zdejmowany malutki ciężar z pleców jest jak tona nieraz. Wiadomo o co chodzi.
      To jesteś oporna na naukę :D

      Usuń
    11. No wiem, wiem :*
      Ej Ty się kurwa kuruj, bo musimy się najebać!
      No właśnie, przynajmniej na początku tak jest.
      To nie nowość tej xD

      Usuń
    12. No kuruję się...tylko jakoś mi nie idzie właśnie....wylegiwanie pod kołdrą póki co nic nie zmieniło -.- Jest chyba nawet gorzej -.-
      No to może bardziej otwórz swój umysł :D Czy coś w tym stylu, wiadomo o co chodzi :D

      Usuń
    13. No to może Cię dopiero rozkłada tak na dobrą sprawę, co? :/
      Łoj toż to u mnie przeciąg w głowie xD

      Usuń
    14. Rozkłada i do tego zaczynam krwawić co chwilę z nosa, więc jest spoko :D
      Aż tak tam pusto, że przeciągi się robią?:D

      Usuń
    15. O matko! Super po prostu, w sam raz na taki dzień jak dzisiaj tej xD
      Dokładnie xD

      Usuń
  2. Czasem trzeba marudzić, nie każdy musi lubić święta więc nie ma co się przejmować tym,że marudzisz :P Mnie samą coś dopada...
    A jeszcze jak posłucha się jakiejś piosenki i wbije się to w głowę...
    I każdy potrzebuje czułości... A kochać tak by pozwalać komuś być szczęśliwym... To bardzo trudne... Ja jestem osobą, która chciałaby mieć wszystko dla siebie i jeśli coś jest "moje" to nie chciałabym tego tracić, jestem trudnym człowiekiem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie na święta marudzę tylko ogólnie. A jak ktoś czyta w miarę regularnie bloga to może mieć wrażenie, że ostatnio robię tylko to xD
      No to bywa nieraz najgorsze.
      Wiesz, jak się kogoś tak naprawdę nie ma i tak jak ja miałam, że nie mogłam powiedzieć, że jest "mój", bo już był ktoś inny to też ciężko mówić o traceniu kogoś. To raczej świadomość, że się nigdy tego mieć nie będzie. I wtedy nie wiem, jakaś walka o to jest na starcie przegrana, więc nie warto. Można tylko się cieszyć cudzym szczęściem i się jakoś nie wpieprzać to :)

      Usuń
    2. Nie chodziło mi,że marudzisz na święta :P I wcale nie narzekasz chyba tak bardzo :P Dwie notki ostatnie były dość "wesołe" Takie w sensie pozytywne :) Więc nawet co trzecia może być o marudzeniu :P
      No tak.... Tak na to można patrzeć :) Ja też bym nie mogła wejść między ludzi...

      Usuń
    3. A to źle zrozumiałam xD No to widocznie tylko takie moje wrażenie, że jakoś narzekam za często.
      No właśnie o to mi chodziło :)

      Usuń
    4. E tam, czasem trzeba, a poza tym jak na blogu się wypiszesz to normalnie nie narzekasz pewnie :P :D
      Ja jak coś mam, sobie upatrzę to jest "moje" i to złe... Bo niczego nie można mieć na własność chyba...

      Usuń
    5. Dokładnie tak :)
      No raczej nie można, ale czasem ciężko zmienić myślenie. Ja, jak już z kimś jestem to bywa okropnie zazdrosna :P

      Usuń
    6. Ja może nie tyle co zazdrosna, jak np. jak miałam dobrego kolegę to już zazdrosna o niego byłam :P Nie chciałam po prostu by ktoś odchodził. Mam też tak,że jak moja Mama kogoś tam pociesza, albo wysłuchuje to czuje też pewne ukłucie bo to moja mama (!) idź sobie do swojej :P Może to bardziej strach przed utratą zainteresowania moją osobą z ich strony :P ale w rzeczywistości nie wygląda to tak źle :)

      Usuń
    7. A to z mamą mam tak samo! :D A moja jeszcze pracuje w przedszkolu, więc od zawsze musiałam się nią dzielić i patrzeć jak przytula inne dzieci :D

      Usuń
  3. Kiedy to czytałam to miałam taką ogromną ochotę tak po prostu przytulić Cię do serducha. Tym bardziej, kiedy nie wie się, co powiedzieć tak naprawdę. Rzadko mi się to zdarza, bo zazwyczaj nadaję jak katarynka, ale z tego postu mimo wszystko bije cholernie dużo smutku. I to odzwierciedla to, jak nadal dużo jest go w Tobie. Jak dużo jest tych skrajności. Ja to czuję nawet jakby na odległość, wiesz? I myślę sobie o Tobie, a potem drukuję sms'a, bo to nie daje mi spokoju.
    Więc dziś Cię Ryjku przedświątecznie przytulam :* Może tak od razu nie będzie lepiej, ale może chociaż pojawi się nadzieja.
    A marudzić możesz sobie do upadłego. Ja powiem Ci szczerze, że poczułam się cholernie poirytowana, kiedy na moim blogu po ostatnich wydarzeniach naszła fala smutnych postów. Nie było to zależne ode mnie, a jednak ludzie pisali, że ile można, że w końcu coś pozytywnego... Cholera. To nasze miejsca. Nasze radości ale i smutki. Radość to coś, co czyta i przyswaja się lekko, łatwo i przyjemnie, a to dla mnie jakaś taka oznaka próżności i lenistwa. Kiedy jest źle, to też trzeba zrozumieć, też trzeba wysłuchać i też cholera trzeba być, nie tylko na odczepne.
    Ja jestem i wiesz, gdzie mnie szukać. I to o każdej porze dnia i nocy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ogólnie jest dobrze i czasem naprawdę czuję, że jestem szczęśliwa. Ale potem zdarzają się takie momenty... I może tylko tymi momentami ten smutek wychodzi na powierzchnię, bo faktycznie jest jest go we mnie dużo. (W ogóle jak coś to piszę po pijaku, więc mogą wyjść głupoty xD)
      I cóż, jak zawsze dziękuję za przytulaska, bo tego nigdy za wiele :* I jak pisałam, nadzieja jest i ogólnie naprawdę jest dobrze. To te momenty i... pewne sprawy.
      Wiesz, jak praktycznie nikt nie czytał mojego bloga to się nie przejmowałam tym, co piszę. A teraz, jak wiem, że ktoś jednak czyta to sobie myślę, że może faktycznie za dużo smętów, ile można coś takiego czytać. A przecież masz racje, to nasze miejsca. Najlepsze żeby się wyżalić właśnie. A mi zawsze łatwiej pisało i tych gorszych chwilach, więc nic dziwnego, że może się wydawać, że tylko o tym piszę.
      Tak, wiem :* Ale, jak pisałam Fridzie, ja czasem (przeważnie) muszę jakoś sama, po swojemu. Tak już się nauczyłam. Często też same pisanie pomaga. Czasem Królikowi tak się z czymś żaliłam i on taki przejęty odpisywał co się dokładnie stało i w ogóle, a to często takie głupoty były i już samo pisanie pomogło i robiło mi się głupio, że mu dupę pierdołami zawracam. Zresztą ja się tak jakoś nauczyłam sama radzić z takimi rzeczami.

      Usuń
    2. Bo to nigdy cholera nie wiadomo, kiedy to zechce wyleźć z człowieka :( Po pijaku? Hahaha balowałaś znów widzę xD
      Ja na przytulaska zawsze chętna, także ten :D :*
      Wiesz, prawda jest taka, że jeśli ktoś nie chciałby tego czytać - to by nie czytał. I naprawdę, olać to. Tylko takie gadanie wkurza właśnie nieraz.
      Rozumiem :* Są różne sposoby i taka samotna walka też jest dobra nieraz i potrzebna, ale jakby co, to najważniejsze, żebyś wiedziała, że jestem, o ;)

      Usuń
    3. No właśnie, czasem wystarczy mały impuls.
      Hahaha no tak wyszło xD Dzisiaj już na trzeźwo :D
      W końcu by się przydał jakiś w realu, co? :>
      Nie no jasne. Wolę marudzić tutaj niż każdemu co chwilę z czymś się żalić xD
      Wiem i dziękuję za to :* Zresztą po tym, co wczoraj przeczytałam to od razu napisałam właśnie do Ciebie :)

      Usuń
    4. Dokładnie... I nieraz cholera wie skąd to się pojawi.
      Za to ja wczoraj rano rzygałam i wszystkim mówiłam, że pewnie się grypą żołądkową od Patryka zaraziłam. A tak naprawdę robiłam sobie dodatkowe drinki jak siedziałam z rodzicami i o mało nie utopiłam się w wannie XD
      Mi tam możesz brynczeć :* Nawet dzwonić, jak chcesz (tak wiem, że nienawidzisz rozmawiać przez telefon XD)
      No i to mi się podoba :*

      Usuń
    5. Dobrze, że nie za często.
      Hahaha o kurde, niezła jesteś!
      Weźcie Wy się z tymi telefonami xD
      Wiesz, że to działa w dwie strony, prawda? :>

      Usuń
    6. Dokładnie.
      No sama byłam w szoku słuchaj, nie sądziłam, że jestem aż tak zdolna :P
      No co? :D Chcialam do Ciebie dzwonić w wigilię, ale potem sobie przypomnialam, że Ty nie lubisz rozmawiać przez tel :D I pomyślałam "a co będę biedne dziewczę stresować" XD
      Wiem :*

      Usuń
    7. Haha jak to można poznać swoje zdolności po alkoholu :D
      Hahaha jezu no bez przesady xD Byłoby mi miło, tylko mój zasięg sprawia problemy z jakimś dogadaniem się i to mnie stresuje, a nie samo gadanie. Znaczy no inaczej jak ja muszę dzwonić. Ale to też o obcych ludzi chodzi, a Ty nie obca przecież :D
      To dobrze :*

      Usuń
    8. Niektórzy mówią, że powinno mi być głupio na drugi dzień, ale ja tam się z tego śmieję xD
      Ok zapamiętam ]:-> W takim razie nie znasz dnia ani godziny xD A może zdzwonimy się w sylwestra? :D Może będziemy jeszcze w stanie rozmawiać xD
      :*

      Usuń
    9. No i bardzo dobrze! Nie ma to jak zdrowe podejście, o :D
      Hahaha zabrzmiało jak groźba :D Oj ja na pewno będę w stanie gadać, bo jak wypije to nawijam jak głupia (mimo, że może ciężko mnie zrozumieć xD). Ale jak coś to jesteśmy umówione :D <3

      Usuń
  4. Każdy z nas potrzebuje czułości... niektórzy tylko się zgrywają, że niby tacy silni, samowystarczalni, jakby bycie wrażliwym było czymś zakazanym. Ale dobra, ich życie, ich maski, a ja chyba już na dzień dobry zbaczam z tematu :p
    Wiesz, nie będę oryginalna, gdy napiszę, że możesz marudzić do woli. W końcu też od tego są blogi, jeżeli przed innymi czasami, no, musimy zgrywać dzielnych, silnych, to chociaż tutaj lepiej jest wyrzucić te wszystkie smutki. To pomaga znacznie bardziej, niż tłamszenie w sobie tych emocji. A jak się komuś nie podoba, może przecież zmienić adres strony, nikt nikogo tutaj łańcuchami nie przypina.
    I kurcze, jak mi napisałaś o tym strachu przed muzyką to mi się przypomniała znów piosenka AC/DC, której od 4 lat bałam się puszczać przez pewne okoliczności, mimo że zawsze jest ona na mojej małej playliście (nie ma to jak ubogie 1 GB pamięci :x ). A ostatnio, gdy przesłuchiwałam ich nową płytę tak za tamtą piosenką zateskniłam. Włączyłam i od razu pożałowałam :x
    Mimo wszystko dobrze, że otaczają Cię ludzie, którzy mimo wszystko, jakoś martwią się o Ciebie.
    Mam nadzieję, że radości Ci towarzyszy w te święta, nie płaczesz tylko śmiejesz się od ucha do ucha i radujesz chwilą. Niech ciepło zawsze będzie z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, to nasze miejsca do marudzenia i nie tylko :)
      Kurczę, 4 lata to dużo! Dlatego ja jakoś staram się wracać szybciej, bo im dłużej będę zwlekać tym trudniej będzie to zrobić. Więc może moje kolejne podejście będzie lepsze. Mam nadzieję, że Twoje też :)
      Tak i na dobrą sprawę nie jest ich tak mało jak się wydaje w chwilach kryzysu :D
      Tak, jest dużo uśmiechu i też trochę dawania go innym. Dziękuję <3

      Usuń
    2. Marudzenia, ale także dzielenia się z blogowymi przyjaciółmi radosnymi chwilami - nasze życie jest pełne i jednego, i drugiego, temu jest takie piękne ;)
      Tylko, że wiesz... ja tą piosenką żegnałam Tatę. Takie moje ostatnie pożegnanie. Bo na kilka dni przed swoją śmiercią powiedział, żeby mu puścić kiedyś nad grobem "Hells Bells"... oczywiście, nikt nie wiedział, że niedługo dojdzie do pewnego wypadku... a może on to jakoś przeczuwał...? Tak czy owak, byłam tą, która spełniła jego wolę. Temu teraz mam pewien uraz do tego kawałka, chociaż zawsze był to jeden z tych, które potrafią dać mi lepszego kopa niż niejeden energy drink.
      Cieszę się z tego niezmiernie. ;)

      Usuń
    3. Dokładnie, chociaż mi się lepiej pisze w tych gorszych chwilach.
      Pewnie przeczuwał, skoro tak powiedział. Ciężko wierzyć, że to przypadek. Przynajmniej ja w przypadki nie wierzę. I uraz jest jak najbardziej zrozumiały, ale mam wrażenie, że im dłużej się czeka z jakimś powrotem do piosenek tym później ciężej to zrobić. Te pierwsze powroty zawsze są ciężkie, ale może przy 10, 50 czy dopiero przy 99 przesłuchaniu się uda.
      Ja również, zwłaszcza, że to był dobry czas dzięki dzieleniu się tym ciepłem z innymi, a chyba w świętach o to chodzi, prawda? :) Zarówno w "moich" chociaż obchodzonych tylko kulturalnie jak i w Twoich.

      Usuń
    4. Cóż, bez względu na rodzaj chwili, masz możliwość, masz miejsce, także ludzi, którzy Cię wysłuchają... a bardziej to przeczytają... także jest dobrze ;)
      Również nie wierzę w przypadki i wiem, że on był zmęczony życiem... że coraz więcej masek zakładał, ale jednak był zmęczony. Między innymi temu np. zaczął mieć problemy z alkoholem, ale tu już inna historia.
      Mnie to nawet przez dłuższy czas nie przeszkadzało... ale potem od listopada... jakos tak zaczęłam wracać to tych szarych wspomnień, a oni jeszcze nową płytę w grudniu wydali, to mnie ta piosenka... no, parzyć zaczęła, po prostu. Ale jej nie usuwam, wciąż mam nadzieję, że kiedyś po prostu ją sobie odtworzę bez żadnego zawahania.
      Ależ oczywiście. Ja też u siebie w domu Boże Narodzenie obchodziłam bardziej "kulturalnie", a moja host... cóż, oni napewno przywiązują do tego uczucia religijne, bo są praktykującymi chrześcijanami, ale też to wszystko bardziej pod kątem tradycji wyglądało. Ale ciepło było cały czas, dzielone z serc do serc i to ukazywało wielką magię tego okresu.

      Usuń
    5. Oczywiście, że tak! :)
      Rozumiem i cóż, to przykre, ale właśnie widocznie faktycznie coś przeczuwał.
      No rozumiem, rozumiem, w takich chwilach jeszcze bardziej to uwiera, prawda? I również mam nadzieję, że Ci się to uda :)
      Bo o to przecież chodzi i to jest ta cała magia świąt właśnie, jak obchodzone by nie były. A smutne jest to, że spotkałam wiele osób naprawdę wierzących, dla których nie było tej magii, które nawet nie przepadają za świętami. Dlatego się cieszyłam, że mogłam im dać jakieś okruszki tego ciepła i magii.

      Usuń