poniedziałek, 1 grudnia 2014

Miej serce i patrzaj w serce

Sztorm. Lęk przed rozgniewanym żywiołem. Tego nie zdołam pokonać. Nie ma rzeczy niemożliwych mówi głos w mojej głowie. Uśmiecham się patrząc za okno. Masz rację, Skarbie. Nie ma. Ale Ciebie też nie ma. A w moich oczach znów pojawiają się łzy. Och, przecież jesteś, jesteś! Jesteś? Choć Cię nie ma...

Pogubione sny. Zatopione w morzu (w morzu łez?).

Siedzę w ciepłym samochodzie, rozmawiam z mamą trochę o niczym. Patrzę w niebo, a w moich oczach pojawiają się łzy. Znów pomyślałam o Tobie. Z całej siły starałam się nie płakać. A tak bardzo tęsknię.

Piszę wszystko koślawo, zmarzniętą ręką. Chce mi się siku po wypitym wcześniej piwie. Chce mi się spać. Znów troszkę, ale tylko troszkę, chcę zniknąć. Bo przecież gdy stałam na dworcu odliczając minuty do autobusu, cieszyłam się z mroźnego powietrza, które szczypało moje policzki.  I to było miłe. Zmarznięte dłonie też są potrzebne. Próbowałam się rozgrzać myślami o gorącej Kubie.

Zmarznięci ludzie kulą się w autobusie dzwoniąc do bliskich, że są w drodze do domu. Dobrze mieć do  kogo dzwonić. Czy za parę lat i ja będę miała do kogo zadzwonić? Czy będę miała osobę, która będzie się o mnie martwić?

Roześmiane twarze dziewczyn są już tylko wspomnieniem. Wieczór ciągle stoi pod znakiem zapytania. Jestem tutaj, teraz. Radosny śmiech już nie ma znaczenia. Teraz jest mi zimno, chce mi się siku i znów jestem sama. Tak bardzo sama. Zapomniałam słuchawek, więc nie mogę przykryć się muzyką. Nie ogrzeje mnie głos ukochanego Brandona. Nie rozgrzeją mnie też myśli. Żadne.

Jestem. Ktoś obok chrapie. Chcę zasnąć i śnić o wacie cukrowej. Nie, chcę śnić o Tobie bezpośrednio. Bez piosenek, bez blizn, bez morza. Chcę widzieć Twoją twarz jak dawniej.

***

Łzy na początek i koniec dnia. Dwa skrajne sny. Te wszystkie myśli, głupie wspomnienia i nienawiść do siebie. Wszechogarniający ból po szczerym śmiechu. Góra, dół, góra, dół. Rozpaczliwe pragnienie męskich ramion. Pierwszy taki wiersz* od... Nie chcę żyć. Moja wiosna poszła się jebać. To noc, alkohol czy poczucie odrzucenia? Zabierasz mi wszystko. Wszystkich? Bo przecież... Jakby... Tak. Bez wahania. Mówiłam o tym bez drżenia głosu. A później... Może powinnam? Mimo wszystko. Pomalowane paznokcie są jakby nie nie moje. Beznamiętnie patrzę w ekran. Wszystko głupie. Ja głupia. Nie mam siły pisać, choć chcę tyle z siebie wyrzucić. Tamten sen i tamte emocje. Strach. Ten sen przyszedł zaskakująco szybko. Przyszedł i był dobry.
Uśmiechnięta twarz. Jego twarz, oczy, nos, uśmiech. Moja ulubiona twarz.
Chyba uśmiechałam się przez sen. Czułam radość w każdej komórce mojego ciała. I miłość. Szczęście. Spokój. Miłość. To było takie piękne. Choć trwało tylko chwilę. Zaraz do drzwi zapukała rzeczywistość i w oczach pojawiły się łzy. Och, Kochanie... Dziękuję. Bo miłość została. Przez chwilę miałam wrażenie, że jest jeszcze silniejsza. A żal gdzieś zniknął. Nie wiem na jak długo, ale teraz go nie ma. Jest przytłaczający smutek i miłość. Leniwe łzy na policzkach. Melancholia. Ciepło własnego łóżka. Rozmywający się powoli sen. Sen, który nie ma takiego znaczenia jak emocje, które mu towarzyszyły.
Gdy pisałam, że wątpię we wszystko - jesteś. I już nie mogę opanować drżenia brody i potoku łez. Bo jesteś. Zawsze jesteś, bo jesteś miłością. Bo kochałeś i kochasz. Bo ja kocham. Została miłość. I nie ma znaczenia jaka. Miłość jest miłością. Jest Tobą.


*ten wiersz:

Pomalowałam paznokcie, bo umarłeś.
Nie pomogło, więc zetnę włosy.
Zatopię się jeszcze troszkę w alkoholu,
(bo palenie przecież rzuciłam)
roztrzaskam głowę o samotność,
a ludzi zetrę na proch.
Znów siedzę sama, sama, sama
i nie wiem nic.
Chcę tylko cudzych ramion i bijącego serca.
Chcę ukoić ból wspólnym milczeniem,
gdy wszystkie słowa są zbędne,
bo miałeś być na zawsze,
nawet jeśli słowami łamałbyś
i codziennie sklejał na nowo 
moje serce.
Prawda doszła do środka -
- tak wcale nie jest lepiej.
I nie wiem co zrobić z tą plamą od łzy,
rozmyła mi słowa.
Może utopię się w tej słonej kałuży,
bo nie mogę, ach! nie mogę już
z żalu
z tęsknoty
z tej beznadziei świata bez ciebie.
Tak pusto, cicho i zimno.
Nie mogę odnaleźć cię podczas sztormu.
Zagubiłam się na otwartym morzu,
zniknęłam w jednej z fal.
Utraciłam wiarę w białych pomocników.
Nie umiem dostać się w to tajemnicze miejsce.
Odliczam sekundy - 
- boli coraz bardziej.
Ty stary łgarzu, wcale nie pomagasz.
Przestań odmierzać mój smutek
i daj żyć!

***

Śmiech do bólu brzucha, gdy z radia wydobył się głos Edyty Bartosiewicz. W moich oczach automatycznie pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły po policzkach. Poszłam do łazienki, popłakałam chwilę w samotności i z czerwonymi jeszcze oczami wróciłam do znajomych.

Męska bluza jest najlepszą zbroją. Czułam się bezpiecznie, gdy chowałam zmarznięte dłonie w za długich rękawach. Bluza kogoś, kogo znam całe życie. Bluza dawnego przyjaciela. Dawnego? Przecież to nie ma daty ważności, nawet jeśli przez kilka lat się ze sobą nie rozmawia. Takie bluzy są bezpieczne też w innym sensie. Bo to przyjaciel przecież. Zamknięcie się w tej zbroi pomogło mi się uspokoić, gdy byłam o krok od płaczu z wkurwienia. Bo jak się wkurwiam to ryczę, cóż. Łzy zapiłam piwem i nie wyszły na powierzchnię.

Siedząc na stole bilardowym, znów poczułam łzy napływające do oczu. Co jest, do cholery?! Bluza nie pomogła. Siedzący obok Przyjaciel patrzył na mnie zdezorientowany. Tylko A. wiedziała o co chodzi. W kilku słowach wyjaśniłyśmy mu, co się stało. Jej się nie przytula, bo rozklei się jeszcze bardziej. Och. To takie prawdziwie, ale czasem trzeba się rozkleić bardziej, a nie wiecznie hamować te łzy. Zwłaszcza, że obok było męskie ramię, którego tak przecież potrzebuję. Nic nie powiedziałam, nie byłam w stanie nawet. Ale impreza to faktycznie nie najlepszy moment na płacz. Trochę się ogarnęłam i pociągając nosem od czasu do czasu rozmawialiśmy o (nie)istnieniu Boga, miłości, zagubieniu i zwątpieniu. Przyjaciel mówił, a ja słuchałam. Opowiedział o swoim planie, o którym wspominał kilku osobom i nikt nie potrafił tego zrozumieć. A okazało się, że to nie tylko takie gadanie, że myśli o tym bardzo poważnie. Zobaczył zrozumienie w oczach, o których myślał, że akurat tego nie pojmą. Uśmiechnął się tylko, a do mojej świadomości w końcu dotarły słowa Kordiana: bo ty dużo rozumiesz. Och, czułam się przy nim taka głupia, że te słowa wydawały się nie mieć sensu. On dużo rozumiał, nie ja. Tylko z tobą tu mogę porozmawiać, powiedział Przyjaciel. Bo ja rozumiem? Przecież wiele relacji opierało się na tym, że to ja słuchałam i rozumiałam, choć nie otrzymywałam tego samego. I tej nocy też tego nie otrzymałam, ale to nieważne. Trzeba inwestować. Może przy kolejnym takim spotkaniu to ja będę mówić, a on słuchać? Jeśli nie to trudno. Nie będę mieć żalu. Cieszę się, że znów mogłam z nim porozmawiać jak kiedyś, mimo jego obaw, że jednak nie zrozumiem. Prawie fizycznie czułam jak ta więź między nami się odnawia.
I znowu zasnęłam przed 7 rano.

16 komentarzy:

  1. wiesz, miłość jest dla każdego i kiedy przyjdzie otwórz jej drzwi. na pewno spotkasz taką osobę, która będzie cie kochać całym sercem. i kurczę jak można zapomnieć słuchawek? xD.


    ps. dodałam cię do znajomych na zupie . jakby co to rozdrapane to ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja się na nią nie zamykam, wręcz przeciwnie. Cały czas ją czuję i to do wielu różnych osób.
      Ano można jak widać, ludzka rzecz :) Wierzę, że nic nie dzieję się bez przyczyny, więc widocznie musiałam ich zapomnieć :P

      A to mam Cię we friendsach już jakiś czas :)

      Usuń
  2. W sumie to co najważniejsze, wszystkie groby tulania to już ci napisałam i...nie wiem, co mogę za bardzo powiedzieć. Chociaż nasunęło mi się pytanie jedno...bo masz rację, on był miłością i dzisiaj gadałam o tym z jedną osobą też i przypomniał mi się jeden jego tekst, wiesz? Czytałaś może ten list do miłości, jaki był w zbiorze, co robili z Fredsem w lutym? Bo...to piękne słowa i nie wiem czy je znasz a myślę...że może by ci się spodobały. Tylko, jeśli to nie będzie kolejny powód, żeby było gorzej, to ci mogę podesłać :) Tak mi się nasunęło, po prostu teraz.
    I czasem człowiek musi dużo, dużo słuchać innych, zanim samemu może się otworzyć. Wiesz, może niektórych właśnie pięknie oswajasz tak słuchając i może to właśnie ci się jakoś...zwróci? Chociaż przecież to nie o zwroty chodzi, no nie? Jakby to Kordian też powiedział "uczucia i relacje to nie transakcje handlowe". Chociaż miło, jak i nas ktoś chce wysłuchać ale...jakby co to wiesz gdzie mnie znaleźć. Nie jestem w tym zajebista ze swoją głuchotą w każdej kwestii, ale chociaż to jakaś namiastka:) Jakby co, chociaż wiem, wolisz sama i tak dalej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz wysłać, bo nie znam :)
      Jasne, nie o to chodzi, dlatego jak się nie zwróci to nic się nie stanie :) No już ugadane jesteśmy :D Właśnie, muszę ogarnąć autobusy jeszcze xD Może dzisiaj mi się w końcu uda to i przy okazji maila ogarnę i Ci na wszystko odpiszę i powiem jak wygląda sytuacja z dojazdem :)

      Usuń
    2. To zaraz ci podeślę:)
      Właśnie. I czasem i nam jest lepiej, że ktoś no mógł się na nas wesprzeć. To jednak coś daje.
      Otóż to:) Więc ogarniaj i dawaj potem znać :) Mam nadzieję, że pks/pkp nie narobi nam gnoju:D

      Usuń
    3. Dzięki :)
      Dokładnie tak. Zwłaszcza jak to ktoś w jakiś sposób bliski.
      Trochę narobił xD

      Usuń
    4. Nie ma za co:)
      To cieszy nieraz nasze serce:)
      Może jeszcze coś się wymyśli, bez paniki :D

      Usuń
    5. Tylko to też zależy. Bo mnie często ludzie irytują i jak mam słuchać marudzenia to mi się nie chce i w ogóle xD Więc może to zależy od tego, kto mówi akurat i pewnie od mojego ogólnego nastroju.
      Choćbym miała dosiąść miotłę to będę, nie ma wymówek i żaden PKS tego nie zmieni :D

      Usuń
    6. Nie no jasne, nieraz za marudzenie takie chce się w dziób przywalić, nie przeczę :D Ale ogólnie..niektórym wolno i koniec kropka:)
      W sumie miotła...nigdy nie zawodzi :D

      Usuń
    7. Dlatego chyba sama ograniczę swoje marudzenie, bo zapominam jak to może wkurwiać xD Dokładnie tak :)
      No i po problemie :D

      Usuń
  3. A ja tak Skarbie czytam, czytam i czytam i wzdycham cicho z każdym zdaniem. Chciałabym Ci jakoś pomóc, wesprzeć rozmową, nawet przytuleniem, bo przecież aż tak daleko do Ciebie nie mam też. Może to teraz zabrzmi brutalnie, ale w końcu sama tak napisałaś. Miłość to miłość. Nieważne jaka. A z miłości zawsze wynika jakieś dobro, nawet, jeśli pęka serce, nawet, jeśli krwawi, nawet, jeśli nie można spać i nawet, jeśli ciekną łzy. I teraz tego się nie dostrzeże przez ten pryzmat bólu, ale w końcu, za jakiś czas... zostanie dobre ciepło w sercu. A ja wierzę mocno w to, że nie zostaniesz sama. A teraz mentalnie Cię przytulam, jak zawsze o :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprzytulamy się jeszcze tylko trzeba to ogarnąć :)
      To ciepło jest, mimo tego bólu właśnie, ale jest :) Dlatego jest jakoś źle i dobrze jednocześnie.
      Dziękuję :*

      Usuń
    2. No konieeecznieee! I ja mam nadzieję, że to prędzej, niż na Woodzie, co?
      Czyli skrajności w Tobie walczą w sumie...
      Nie ma za co przecież :*

      Usuń
    3. Oczywiście, do sierpnia to ja nie wytrzymam! :D
      A to tak u mnie zawsze, znaczy no, często z tymi skrajnościami tak mam.
      Ale mimo wszystko :) :*

      Usuń
    4. A na Woodzie i tak się upizgamy razem, o :D Musimy jakoś to tak ogarnąć, by mieć obozy blisko siebie :D
      Tylko żeby mi one Ciebie nie wykończyły Skarbie :*
      No dobrze, już dobrze :) :*

      Usuń
    5. Jasne! :D A najpierw to trzeba ogarnąć wspólne chlańsko :D
      Bywa to męczące, ale daje radę :) Staram się z tym walczyć, o.

      Usuń