czwartek, 29 stycznia 2015

W morzu przeszłości, w walce o teraźniejszość, w nadziei o przyszłość

Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Nie mogę się niczym zająć. Skaczę po kanałach. Otwieram nową kartę w przeglądarce, zamykam. Wejdę na jakąś stronę na sekundę i wychodzę. Za czytanie nawet się nie zabieram.
W końcu wchodzę. Zatapiam się w słowach i obrazach przeszłości. Zastanawiam się czy wtedy nic nie widziałam czy nie chciałam widzieć. A może widzę dopiero teraz, jak już wiem? Patrzę i czytam, a pierwsze łzy napływają do oczu. Wszystko uwiera. Pierwszy raz uwierają także koraliki na ręce. Uwierają, przeszkadzają, parzą. Próbuję je ściągnąć - poplątały się. Och, jakby to było coś innego, szarpnęłabym niedbale, a koraliki rozsypałyby się po pokoju. Pośpiesznie, ale delikatnie próbuję je rozplątać. W końcu mi się udaje. Ostrożnie odkładam je na bok. Dotykam nadgarstek, jak dobrze, jak dobrze.
Odlatuję gdzieś myślami. Sms, kolejny i kolejny i kolejny. Nie widzę co piszę. Łzy przysłaniają mi wszystko. Zanim znalazłam chusteczki, osmarkałam sobie koszulkę. Głęboki wdech. Patrzę na leżące koraliki. Powoli zaplątuje je na ręce. Żeby się nie splątały. Żeby nie spadły z tego śmiesznie chudego nadgarstka. Już nie uwierają.
Między smsami ciągle zatapiam się w słowa i obrazy przeszłości. Moje małe odkrycie, które otworzyło szerzej zapuchnięte oczy. Kolejne słowa, które nagle znaczą więcej.
Zrozumienie. Współcierpienie. Jak dziwnie, gdy nie trzeba samemu sobie radzić. Minuty lecące jak sekundy. Ignoruję uporczywe parcie na pęcherz. Szukam pewnych słów, trafiam na inne. Łzy lecą coraz mocniej, chociaż chwilami się uspokajam. Szukam dalej, pomiędzy łzami, pomiędzy przychodzącymi smsami.
Znajduję. Może ciągle wszystkiego nie rozumiem. Ale te słowa... Jakbym czytała je pierwszy raz, jakby były nowe. I choć smutne, są dla mnie. Jedyne takie być może. Jedyne, które mam i których już nie zgubię.
Zaczyna boleć mnie głowa i pojawiają się wyrzuty sumienia, bo już późno przecież. Głupi uśmiech do telefonu, który znów stał się tak ważny. Bo skrywa ważnych ludzi.
I płaczę jeszcze trochę i wątpię i chyba boję się zasnąć. Może tak jest lepiej. Nie chcę już myśleć, analizować, zastanawiać się czemu, po co, na co. Zmęczyłam się już.


Życzę Ci, żebyś znalazła prawdziwe szczęście.
Życzę Ci, żebyś nigdy nie musiała przepraszać za swoją radość.
Życzę Ci, żebyś doceniała każdą najmniejszą rzecz. Wiatr na twarzy i słońce w styczniu, kiedy jest zbyt zimno, by uwierzyć, że jeszcze kiedyś będzie ciepło.
Życzę Ci, żebyś zawsze była tym, kim chcesz być.
Żebyś zawsze słuchała własnego głosu, który jest wart tysiąc razy więcej niż wszystkie inne, bo jest Twój.
Życzę Ci, żebyś zdołała dogonić swoje sny. Złap je siatką na motyle, jeśli latają zbyt wysoko i nie możesz ich dotknąć, ale nigdy nie przestawaj o nie walczyć, nie trać chęci, żeby je zrealizować.
Życzę Ci, żebyś któregoś dnia, a raczej nocy, naprawdę zdołała policzyć wszystkie gwiazdy.
Życzę Ci dnia bez końca.
I wiecznej nocy, jeśli będziesz miała ochotę się nią cieszyć.
Życzę Ci, żebyś nigdy nie traciła nadziei, bo ona naprawdę zawsze umiera ostatnia.
Życzę Ci, żebyś nigdy nie widziała, jak umiera nadzieja.
Życzę Ci, żebyś zrozumiała, co jest słuszne, a co nie.
Życzę Ci, żebyś to zrozumiała dla siebie, nie dla innych.
Życzę Ci płaczu.
Nad rzeczami brzydkimi, i tymi pięknymi.
Życzę Ci, żebyś zawsze się uśmiechała.
I mam nadzieję, że któregoś dnia będę mógł być przy Tobie i patrzeć, jak się śmiejesz.

Dorotea de Spirito, Anioł


19 komentarzy:

  1. I cóż ja mam więcej powiedzieć, napisać, niż już pisałam...? Chyba niewiele, bo żadne słowa nie pomagają przecież do końca. To znów, rzeczy z którymi trzeba się zmierzyć, zatopić nieraz...a potem wypływać na powierzchnie. Jak pisałam rano, słońce po nocy, wiosna po zimie, bo te zawsze przecież przychodzą.
    Ja liczę się z tym, może za ciebie, że pewnie jeszcze niejedna taka noc nastanie ale...jakby co to wiesz, gdzie mnie znaleźć zawsze już teraz:) Jeśli to właśnie ma jakkolwiek pomóc.
    I nie chciałam, żeby amulet jakoś uwierał, kiedykolwiek ale...cholera. Są momenty gdzie wszystko właśnie uwiera. I nie chce się tego, co miało być dobre, dobre staje się złym. Jak to w życiu.

    W ogóle, akurat trafiłam w wiadomym miejscu i mi się skojarzyło, pewnie przez to też, że cenię niesamowicie słowa pani Estes i wiem, że może wiele z nich by ci się jakoś no nie wiem..przydało? Ale cytat, o:
    "W życiu jest wiele rzeczy, które trzeba przygwoździć do ziemi, by przestały się za nami ciągnąć. Jest także wiele rzeczy, które trzeba złożyć na wieczny spoczynek."
    I jest wiele tych rzeczy ale ten spoczynek..wymaga czasu też. Swojego odchorowania. I jakoś to przebrniemy skarbie, na pewno przebrniemy. Nie ma innej opcji:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz nic pisać, bo skąd tyle słów nabrać żeby za każdym razem coś mówić? Dzięki Tobie jakoś to wczoraj przetrwałam, więc już dzisiaj nie musisz :* Bo jednak słońce było, mimo że za chmurami, ale było. Jest. I kiedyś znów zaświeci mocniej. Wiem, chociaż ciągle się przyzwyczajam do myśli, że mogę, tak po prostu mogę... zawracać dupę :)
      Właśnie, to był ten moment, gdzie wszystko uwierało. Nawet włosy.

      Odpowiednie cytaty zawsze się same znajdują, co? :)
      Szkoda, że się nie da tak raz, a porządnie przygwoździć. Tylko tak co jakiś czas trzeba mozolnie wbijać kolejny gwóźdź. Ale może tak też właśnie ma być, może o to chodzi. Czasami ciężko w to wierzyć, że się uda, nie? Ale jednak się wierzy. A to już coś. Więc cóż, damy radę, no nie? Dziękuję jeszcze raz :*

      Usuń
    2. Widzisz, a wczoraj mnie dopadło i też miałam fazę nie truć dupy, dlatego na Wojtka poczekałam ze wszystkim, o.
      I nieraz nawet słowa bardziej wkurwiają. I nie dzięki mnie, może było łatwiej, ale przetrwałaś dzięki samej sobie, bo tak zawsze to ostatecznie jest przecież:)

      No właśnie tak jakoś nieraz się trafiają :) Przynajmniej mi tym razem się udało, ale od cytatów to raczej ty jesteś ekspertem:)
      Trumna ma wiele gwoździ, no nie? Więc właśnie, znajdują się w czasie kolejne, żeby wszystko ostatecznie pochować.
      I bywa ciężko, ale potem bywa lepiej. Po prostu, to ta sinusoida, no nie? Trzeba ją przyjąć, jakkolwiek to banalne się nie wydaje.
      I nie ma za co raczej:)

      Usuń
    3. Bo też czasem przychodzą myśli, że przecież wszystkim jest ciężko, więc po co jakoś sobą męczyć. Przynajmniej ja tak czasami mam. Ale dobrze, że masz Wojtka i nie zostałaś z tym sama ostatecznie :)
      Zależy jakie to słowa w sumie. Ja wiem lepiej, więc nie pierdol :D

      E tam, raczej zdarzy się, że same się znajdują odpowiednie, jakby wiedziały :)
      Może i tak. Może na koniec okaże się, że mimo wszystko, tak było łatwiej?
      Ta, wkurwiająca nieraz, sinusoida.
      Jest, zawsze jest :)

      Usuń
    4. No dokładnie...ale okazuje się, że trzeba, bo jedne człowiek drugiego potrzebuje i koniec kropka:) I jak piałam u siebie, akurat ciebie bym wzięła pod uwagę w wyflaczaniu się, to wiesz :D Ale cieszę się, że on akurat mnie nieraz ogarnia. Bo wie jakie mam dziwne zachowania nieraz także no...długi temat:)
      Syndrom ja wiem lepiej powinnaś mieć dopiero po pijaku:D

      Wszystko możliwe. Zresztą...pożyjemy, zobaczymy:)
      Ale co zrobić:) Nie ma już nawet nieraz co się wkurwiać:D

      Usuń
    5. Ale to właśnie inaczej jak ktoś jest tak fizycznie i czasem pierdolnie w pysk, bo i tak nieraz trzeba xD
      Nie, nie, ja to mam zawsze akurat :D

      No teraz już nie :D

      Usuń
    6. No właśnie, to bywa dosadniejsze po prostu nieraz.
      Nie zauważyłam jakoś, żebyś miała to stale:D

      Usuń
    7. Albo nawet tak po prostu być przy kimś, bo ile można banałami sypać, a i pomilczeć czasem jest dobrze.
      No ale nie tylko po pijaku, o :D

      Usuń
    8. No tak, a na odległość milczenie też nie wychodzi za bardzo nieraz..chociaż, zdarzają się przypadki, że i tak można:) Ale to ekstremum:D
      No dobra, niech ci będzie:D

      Usuń
    9. No zawsze lepiej milczeć jak się jest blisko :)
      Haha oł jeee :D

      Usuń
    10. No jest to na pewno łatwiejsze. Ale przez telefon tez się da, już słyszałam taką historię, to wiesz :D

      Usuń
    11. No na pewno się da, bo wystarczy świadomość, że ktoś jest po drugiej stronie i się słyszy jak ktoś oddycha (to mi się kojarzy z psycholami z filmów akurat xD)

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że skoro jesteś zmęczona, w sposób psychiczny jak zakładam, to odpoczniesz i zaczniesz się uśmiechać ^^

    Cytat jest ciekawy, czytałam "Anioła" aczkolwiek w ogólnym rozrachunku uznaję to za słabą książkę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiecham się cały czas i przez większość czasu nawet szczerze :)

      A ja nie czytałam, natrafiłam na ten fragment po prostu. Ale w takim razie widzę, że nic nie tracę :)

      Usuń
  3. Doskonale znam takie moment, głównie wieczory, kiedy wszystko wraca, kiedy bransoletka na ręce zaczyna przypominać to co już minęło, kiedy w głowie krążą obrazy przeszłości, te dobre jak i te złe ...

    Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem i zostanę tu na pewno na dłużej.
    Jeżeli chciałabyś poczytać mojego bloga (pamiętnik) to napisz do mnie na agnieszka.ost.93@gmail.com i podaj mi swój adres to chętnie Ci go udostępnię. Ale w sumie nie namawiam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak, że mi to coś przypominało, po prostu uwierało, tak fizycznie.

      Usuń
  4. niestety kiedy sprawy z przeszłości pojawiają się w teraźniejszości zawsze odczujemy dziwność, zawsze nie będziemy umieli sobie miejsca znaleźć i zawsze będzie to dla nas za trudne, oczywiście jeśli chodzi o przykre, smutne sprawy. mnie przeszłość ostatnio też trochę dręczy, ale chyba nie aż tak, jak Ciebie. chociaż jak to zawsze bywa, są te lepsze i gorsze chwile. Mam nadzieję, że wkrótce uda Ci się z tym wszystkim uporać, że już przeszłość nie będzie Cię męczyć i że uśmiech pojawi się na Twojej twarzy!!!

    staram się patrzeć na pewne sprawy z boku, ale kiedy sprawy dotyczą nas samych to nie jest łatwo patrzeć z boku. sama nie wiem, co bym poradziła osobie w mojej sytuacji, może to, by próbowała stąpać trzeźwo, by jasno uświadamiała sobie, czego jej brakuje i jeśli to od niej zależy - by sięgała po to, ale tu znowu pojawia się coś "ale", bo nie wszystko zależy od nas, niektóre sprawy zależą i od osób trzecich. staram się robić to, co bym poradziła osobie na moim miejscu, ale raz wychodzi mi to lepiej, raz gorzej. trochę się jeszcze motam, trochę się jeszcze gubię, ale chyba jest odrobinę lepiej

    OdpowiedzUsuń
  5. to chociaż tyle, dobrze, że się uśmiechasz, wiesz myślę, że takie momenty są nam jednak potrzebne, chociaż wcale nie są łatwe.

    w tym miesiącu ma się trochę dziać, mam nadzieję, że wszystko pójdzie pomyślnie, jeśli tak to spędzę trochę czasu w naprawdę miłym towarzystwie, a wtedy też inaczej człowiek się czuję, no i mam nadzieję, że w końcu się zbiorę i wybiorę się na jakiś fitness - to też mi na pewno pomoże w walce ze złym humorem i ze złymi wspomnieniami - tego ostatnio strasznie chciałabym się pozbyć, ale są momenty silniejsze ode mnie. dawno jedna osoba nie prześladowała mnie tak, jak to teraz się dzieje, tj. prześladowała w moich myślach, a w sumie bez powodu, nic mi go nie przypomniało.... no chyba, że tęsknota za kimś obok, która uświadomiła mi, jak bardzo mi zależało, a jak bardzo mnie zranił, a jednak mimo wszystko był i to było fajne... durne, ale jakże prawdziwe

    OdpowiedzUsuń