sobota, 2 stycznia 2016

Goodbye 2015, hello 2016

Czas na bilans zysków i strat, chociaż i bez podsumowania wiem, że wychodzę na plus. A to już 3 taki post na tym blogu, więc wychodzi na to, że jestem tu już kawał czasu. Ale do rzeczy. Zacznę, jak zwykle, od ludzi.

2015:

  • pierwsze spojrzenia i słowa: chronologicznie muszę zacząć od Fridy, najważniejszej osoby w całym roku; mimo że piszę o tym pewnie do znudzenia. Ale to pierwsze styczniowe spotkanie wystarczyło, żeby narodziła się ta niesamowita relacja. Aż ciężko uwierzyć, że minął dopiero rok, mam wrażenie, że znamy się o wiele dłużej. I może nie będę się kolejny raz nad tym wszystkim rozwodzić, ale dzięki niej poznałam całą masę ludzi. Czyli oczywiście W., z którym od razu się polubiliśmy, a którego teraz wykorzystuje do wieszania zasłon i innych rzeczy, do których jest potrzebny wysoki mężczyzna. Dzięki odwiedzinom w Poznaniu, mogłam wypić w końcu piwo z Asikiem i z jej P., a potem także z Martyną. I wiele innych ludzi, z którymi spędziłam dużo fajnych chwil. Ale nie mogę zapomnieć, że byli też ludzie, których nigdy nie widziałam, jak A., mężczyzna, który chowa się w szafie, który pokazał, że mogę jeszcze kogoś pokochać, mimo że zabrał o wiele więcej. Ten rok przyniósł też odświeżenie starych znajomości. Ale także sporo tych całkiem nowych, jak wszyscy ludzie z pracy, których lubię mniej lub bardziej. To również znajomości korespondencyjne, choć może nie wszystkie udane.
  • osiągnięcia/ważne chwile: ważną chwilą będzie znowu spotkanie z Fridą, bo dzięki temu ten rok potoczył się w taki, a nie inny sposób; wybaczenie sobie i innym pewnych rzeczy i pogodzenie się ze śmiercią Królika; moje urodziny, które spędziłam w Poznaniu; koncert Incubusa w Warszawie, na który pojechałyśmy z Fridą; ukończenie szkoły, choć już ledwo o tym pamiętam, bo mam wrażenie, że rok zaczął się od mojej przeprowadzki do Poznania, po czym odbyła się parapetówa, którą każdy wspomina w inny sposób; praca; pierwszy sylwester w sierpniu; złamane serca moje i cudze, które wiele nauczyły i zbliżyły jeszcze bardziej; ścięcie włosów też było ważnym wydarzeniem, które na swój sposób pomogło przetrwać jesień; jeden mail, którego mogło nie być, a był, przyniósł wyznania, których nie powinno być, lub powinny być pisane do kogoś innego.
  • straty: zaufanie do bliskich mi ludzi, dzięki którym ten blog stał się prywatny; utrata wiary, o której niedawno pisałam; wiele kawałków serca, które w tym roku było łamane na wiele sposobów, przez różnych ludzi.

2016 przywitałam w miłym towarzystwie, wśród kapcioszków i balonów; w domu pełnym miłości i dobrego jedzenia, z dwudniowym kacem, ze śmiechem i łzami wzruszenia, z telefonami po pijaku i pogrzebem rybki.
Ten rok już pachnie bieszczadzkim powietrzem, mimo że śnieg i mróz, obietnice pięknych chwil ogrzewają serce. Może nie będzie kolejnych przełomów i nie obejdzie się bez łez, ale jeśli będę wciąż tutaj i z tymi ludźmi, to będzie dobry rok.
Hi 2016, be good.

12 komentarzy:

  1. Mimo wszystko, mam wrażenie, że ten rok był dobry. I w ogóle jak powiedziałaś, że mieszkasz tu równe pół roku to miałam taką myśl "kurna, tylko tyle? mi się wydaje że więcej":D Bo czasem chwile, miesiące bywają jak lata. Nie rzecz, jak zawsze, w czasie, a chyba w intensywności zdarzeń:) I myślę, że i ten 2016 będzie dla nas dobry...jeśli mu po prostu na to pozwolimy, z całego serducha:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo był, był nieraz trudny, ale dobry :) chyba mogę powiedzieć, ze jeden z najlepszych :) no właśnie, a to dopiero pól roku xD no dokładnie, a działo się dużo, mimo że może na pierwszy rzut oka niewiele. Będzie, co ma nie być :D

      Usuń
    2. To dobrze brzmi:)
      Jedyne pół roku a...co będzie po roku?:D Jakby minęło sto lat?:D
      Bo nie trzeba wielkich zdarzeń, żeby odczuwać wielkie trzęsienia ziemi, jak to mi ktoś powiedział:)

      Usuń
    3. Pewnie :)
      Możliwe xD
      No to tez prawda.

      Usuń
  2. Miło, że osiągnięć i ważnych chwil jest zdecydowanie więcej od strat. Nigdy nie jest idealnie, a skoro było lepiej niż gorzej, to tylko się cieszyć :) Mam nadzieję, że 2016 będzie o wiele lepszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. To widzę dobry rok miałaś :) I myślę, że 2016 będzie jeszcze lepszy, ja w każdym razie bardzo w niego wierzę.
    I właśnie każde zdarzenie czegoś jednak uczy, niektóre lekcje po prostu muszą być bolesne... no ale to w sumie oczywiste xD
    I w ogóle gratuluję osiągnięć ^^
    A jedyne, co chciałabym w 2016 stracić, to dziewictwo xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na swój sposób to był magiczny rok :) wiec oby taki był :)
      Dokładnie. Chociaż mam wrażenie, że niektóre sytuacje miały miejsce tylko po to żeby bolało.
      Dzięki :D
      Myślę, że to dobry plan! XD

      Usuń
    2. Dla mnie też na swój sposób był magiczny... może też dlatego, że bardziej w pewną magię wierzę? I myślę, że będzie :) Jeszcze lepszy :)
      A wiesz, też czasem mam takie wrażenie... że niektóre sytuacje wcale nie są w jakimś wyższym celu, tylko życie daje nam po dupsku, bo jest złośliwą małpą i mu się nudzi xD Tak tak, sądzę, że nieraz jest tak, że co cię nie zabije, to cię nie wzmocni, a wkurwi xD No ale nic nie zrobisz, żyje się dalej jakoś. Na szczęście czasem i życie dla odmiany bywa łaskawe i robi miłe niespodzianki :D
      No ba! XD

      Usuń
    3. Możliwe, ze tez dlatego :)
      Bo naszym życiem steruje wredny dziesieciolatek, dla którego jestmy jak robaki w pudelku xD

      Usuń
  4. Najważniejsze, że mimo wszystko ten rok przyniósł dla Ciebie wiele dobra. I nie pozostaje mi nic innego, niż życzyć Ci, aby w 2016 tego dobra wokół Ciebie i życzliwych ludzi nie zabrakło ;)

    OdpowiedzUsuń